30.07.2013

#37. Harry (kontynuacja)


                                          Część 1

-Harry...ja...przepraszam - otworzyłam drzwi, wbiegłam do domu i zatrzasnęłam je z hukiem.

Musiałam przemyśleć wszystko. Całowałam się z nieznajomym chłopakiem....


-Ashley otwórz - usłyszałam głos Harrego z zewnątrz - Proszę!
Nie odezwałam się. Nie byłam w stanie. Przejechałam palcem po ustach. Wciąż czułam jego słodki smak.
To był nagły impuls. Bez większego namysłu otworzyłam drzwi i rzuciłam się chłopakowi na szyję i zaczęłam namiętnie całować. Harry był zdezorientowany moim nagłym ruchem, jednak nie pozostał mi dłużny. Czułam jak jego dłonie wędrują na mój tyłek. Ścisnął go mocno, na co jęknęłam. Oplotłam go nogami w biodrach, a on otworzył drzwi i wszedł do środka, ze mną na szyi. Harry na chwilę oderwał się od moich ust i przeniósł się na moją szyję. Przygryzł moją skórę pozostawiając na niej czerwony ślad. Odchyliłam głowę, żeby dać mu lepszy dostęp. Usiadł na kanapie w salonie, a mnie usadowił na swoich kolanach.
Wyrzucił swoją kurtkę gdzieś w stronę telewizora.
Już zaczęłam rozpinać jego koszulę, kiedy mój zdrowy rozsądek powrócił. Usłyszałam odgłos silnika samochodu.
-Kurwa! Rodzice przyjechali! - szybko zeszłam z Harrego i pociągnęłam go za rękę w stronę kuchni, skąd małym przejściem można było dostać się do ogrodu.
-Szybko! Wychodź, bo będę miała przechlapane jak cię tu zobaczą! - poganiałam chłopaka.
Ten zaskoczony, wyszedł do ogrodu, tak jak mu kazałam. Ja tym czasem pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Zerknęłam przez okno i zobaczyłam Harrego, który z łatwością przeskoczył nasz płot.
Ciekawe czy nie jest mu zimno w tej koszuli... Na dworze jest zaledwie 15 stopni...
-CHOLERA! - krzyknęłam przerażona.
Sprintem zbiegłam na dół. Oczywiście, potknęłam się i spadłam. Kostka strasznie mnie bolała.
Ale nie mogłam dopuścić do tego, żeby rodzice zobaczyli kurtkę Harrego. Na jednej nodze szybko ją podniosłam i w ostatnim momencie wczołgałam się na górę, do mojego pokoju.
-Uff.. - odetchnęłam kładąc się na łóżku. Kurtkę wrzuciłam do szafy. Szybko naciągnęłam na siebie kołdrę i klaśnięciem dłoni zgasiłam światło.
Chwilę później usłyszałam jak mama wchodzi do mojego pokoju, sprawdzić czy wróciłam. Udawałam, że śpię. Kiedy upewniła się, że smacznie śpię, wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Jeszcze raz głęboko westchnęłam. Nie miała już siły brać dzisiaj prysznica. Delikatnie wstałam z łóżka i ubrałam jakąś za dużą bluzkę i szorty do spania.
Noga bolała mnie jak cholera. Miałam nadzieję, że nie jest złamana.

Całą noc nie mogłam spać. Moja noga nieźle bolała, a do tego jeszcze ta cała sytuacja z Harrym. Nie wiedziałam co o tym myśleć i co gorsza nie wiedziałam co on sobie o mnie pomyślał. Że jestem łatwą dziwką? Nie... wcale tak nie było...Prawda? Boże! Nie mogę uwierzyć w to co zrobiłam. Miałam mu nie otwierać tych pieprzonych drzwi. Ugh... Niestety, nie jestem sobą kiedy on jest w pobliżu. Jest taki uroczy, kochany, miły i śliczny....

ASHLEY! opanuj się!

Kiedy odkryłam rano kołdrę i zobaczyłam moją nogę, przeraziłam się. Była cała spuchnięta i sina, a na dodatek ból nie ustąpił. Obróciłam się na łóżku, tak, że obie nogi zwisały mi swobodnie, nie dotykając miękkiego dywanu.
W tym momencie do pokoju weszła mama. Jej wzrok od razu skupił się na mojej nodze, a później na twarzy.
-Ashley... Co ci się stało? - zapytała i podeszła do mnie delikatnie dotykając mojej spuchniętej kostki.
-Auu! Mamo to boli! - krzyknęłam - Spadłam ze schodów - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, jednak nie wchodząc w szczegóły.
-Zbieraj się, jedziemy do lekarza. Fatalnie to wygląda.
-Ale mamo...
-Nie ma żadnego "ale" - powiedziała stanowczo - Carl! Ubieraj się, jedziemy do lekarza z Ashley! - krzyknęła do mojego ojca, który pewnie jadł w kuchni śniadanie.

*trzy tygodnie później*
Dzisiaj nareszcie zdjęli mi ten głupi gips z nogi! Moje najgorsze przypuszczenia się sprawdziły. Kostka była złamana, ale już jest wszystko w porządku.
Z Harrym nie miałam z nim już więcej kontaktu. On się nie odzywał, a ja nawet gdybym chciała, o kulach nie dotarłabym do jego domu.
Niby już o tym nie pamiętałam, jednak gdzieś tam głęboko, wciąż widziałam jego uśmiechniętą, prześliczną buźkę.

Wracałam z kontroli u lekarza, już o własnych siłach, bez gipsu i kuli. Postanowiłam pójść na mega duże lody. Wstąpiłam do pobliskiej kawiarni i zamówiłam deser. Przeglądałam menu, czekając na moje lody. Kiedy mi się to znudziło zaczęłam rozglądać się po lokalu. Był niewielki, ściany pomalowane w różne odcienie brązu i czerwieni, na stołach, w wazonach stały świeże białe kwiatki, a przy stole.... Niemożliwe! Co on tu robi? Przecież już prawie o nim zapomniałam!
Boże żeby tylko mnie nie zauważył, pomyślałam. Schyliłam głowę i udawałam, że robię coś na telefonie. Chwilę później ktoś podstawił mi pod nos moje lody. Byłam przekonana, że to kelner, no bo kto inny. Podniosłam głowę z zamiarem podziękowania chłopakowi, kiedy zamiast kelnera zobaczyłam nad sobą uśmiechniętą buźkę otoczoną bujnymi lokami. Myślałam, że zejdę tam na zawał. Dosłownie.
-H-harry - zaczęłam się jąkać - c-co ty tu robisz? - zapytałam.
-Pamiętasz mnie - usiadł naprzeciw mnie, z wielkim uśmiechem na ustach. Tak, trudno było nie zapamiętać jego pięknego uśmiechu. Sama również nieśmiało uniosłam kąciki ust w górę.
-Trudno Cię zapomnieć - zaśmiałam się.
-Jesteś jeszcze piękniejsza niż ostatnio.
Czy on naprawdę to powiedział? Nie chcę wiedzieć jak bardzo czerwona byłam w tym momencie. Spuściłam głowę.
-Dziękuję - wymamrotałam.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Harry nieustannie mi się przyglądał, a ja przebierałam łyżeczką w moich lodach, których nawet nie tknęłam. Nagle chłopak wziął z ręki moją łyżeczkę.
-Pozwolisz, że pomogę ci je zjeść? Bo sama chyba nie dasz sobie rady - zaśmiał się.
Nabrał na łyżeczkę trochę, mocno już rozpuszczonych, lodów i włożył mi ją do buzi.
Zaśmiałam się kiedy zbliżał kolejną porcję do moich ust.
-Harry, ludzie się dziwnie na nas patrzą - powiedziałam śmiejąc się - oddaj mi już tą łyżeczkę.
-Nie! - powiedział stanowczo, ale wiedziałam, że musiał się bardzo starać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Oj no weź! Harry no! - mruknęłam kiedy chłopak schował łyżeczkę za plecami.
-Oddam ci ją - przerwał na chwilę - ale pod jednym warunkiem.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i uniosłam brwi do góry.
-Pocałuj mnie. Teraz.
-Harry...ja... - przerwał mi, przykładając swoje malinowe usta do moich. Poczułam cudowny zapach jego perfum. Ani mi się śniło, żeby przerwać ten cudowny pocałunek. Mogłabym w nim trwać wiecznie. Jednak po kilkunastu sekundach Harry oderwał się ode mnie i jak gdyby nigdy nic, zabrał mi lody i zaczął je jeść. Parsknęłam śmiechem. Co za głupek. Kochany głupek.

***

-Harry?
-Tak kotku?
-Jak myślisz którą ubrać?
-Skarbie proszę cię. Przecież te sukienki są identyczne! Mają tylko inne paski. Ta ma złoty - wskazał ręką sukienkę po mojej prawej stronie - a ta ma srebrny - powiedział pokazując palcem na sukienkę z lewej.
-Wielkie dzięki! - ugh... faceci. Zawsze można na nich liczyć.
-Cokolwiek ubierzesz i tak wyglądasz ślicznie. Nie wściekaj się już - podszedł do mnie, chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie delikatnie całując.
-Dobrze wiesz, że nie mogę iść na to przyjęcie w jeansach i koszuli. Ty masz na sobie garnitur i ugh... czekaj - poprawiłam jego krawat - a ja? No proszę pomóż! - spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem.
Harry puścił mnie i podszedł do mojej szafy. Wyciągnął z niej turkusową sukienkę.
-Proszę - uśmiechnął się od ucha do ucha, ukazując swoje urocze dołeczki.
-Ohh... okej - poddałam się. Skoro ta mu się podobała. Sukienka była cała obcisła i sięgała do połowy ud. Nie chciałam jej ubierać, bo wydawała mi się trochę za bardzo wyzywająca. Ale skoro Harry nie ma nic przeciwko.
Chłopak pomógł mi zapiąć suwak, a kiedy jego ręce dotknęły moich pleców, poczułam znajome mrowienie. Podeszłam do ogromnego lustra i spojrzałam w swoje odbicie.
Nie musiałam długo czekać na to, aż Harry podszedł do mnie od tyłu, złączył palce naszych rąk i oparł swoją głowę na moim ramieniu delikatnie muskając moją szyję.
Patrzyliśmy na swoje odbicie w lustrze.
-Kocham cię - wyszeptałam.
-Ja też cię kocham, najbardziej na świecie - odpowiedział cicho Harry i złączył nasze usta w słodkim pocałunku.

_________________________________________

NIE MAM POJĘCIA CO TU NAPISAĆ.
PRZEPRASZAM, ŻE DŁUGO NIC NIE DODAWAŁAM.
ale dzisiaj wracam i oddaję w wasze rączki kontynuację imagina o Harrym. Mam nadzieję, że się podoba. Długo nad nią siedziałam, uwierzcie mi ;)
Komentarze byłyby mile widziane!

~Nicki