28.09.2013

#39. Harry (część 1)


- Louis? Hej, jest u ciebie Harry?
- Cześć [T.I.]. Nie, a powinien? Czy coś się stało?
- Posprzeczaliśmy się trochę.... Harry wyszedł i do tej pory nie wrócił, nie wiem co się z nim dzieje. Strasznie się martwię.
- Będę za dziesięć minut. 

- Nie mam pojęcia co się z nim ostatnio dzieje. - Powiedziałam stawiając przed Louisem kubek z herbatą. - Szczerze, prawie go nie poznaję. To nie ten sam Harry, którego poznałam rok temu.
Usiadłam na kanapie, na przeciwko chłopaka i ukryłam twarz w dłoniach
- Shhh.... - Podszedł do mnie i objął mnie opiekuńczo. - Nie płacz. Po prostu powiedz co się stało.
- Wiesz jaki jest Harry. Ostatnio coraz częściej wraca późno do domu, jest pijany. I wiesz... Myślę, że on bierze jakieś narkotyki. Nie mam pojęcia dlaczego. Próbowałam z nim o tym porozmawiać, ale wszystkiego się wyparł.

*wspomnienie*
- Nie! Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?! - Naskoczył na mnie Harry.
- Często przychodzisz pijany i taki nieobecny. Nie rób ze mnie idiotki, widzę, że coś bierzesz!
- Obiecuję ci, że nigdy niczego nie brałem, ani nie będę brał. - Powiedział przeczesując ręką swoje loki.
- Obiecanki - cacanki Styles! Ile razy już mi coś obiecywałeś? Nigdy nie dotrzymujesz słowa! - Wybuchłam. Oczywiście, jego ego ucierpiałoby gdyby przyznał chociaż raz rację mi. Harry chwycił kubek, który stał obok niego i rozbił go o podłogę. Podskoczyłam przerażona i od razu pożałowałam, że w ogóle podejmowałam ten temat, widząc złość malującą się na jego twarzy. Zacisnął pięści. Widziałam w jego oczach wahanie, gdy patrzył nam nie z grozą. Nagle odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę drzwi. Ostatnie co słyszałam, kiedy zakładał kurtkę to ciche:
- Pieprz się.

- Trzasnął drzwiami i nie wrócił do teraz. Louis martwię się, jest trzecia w nocy.
- Mam jechać go poszukać? Chyba wiem gdzie powinien być. - Zaproponował chłopak.
- Pojadę z tobą. - Powiedziałam szybko.
- Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. To nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie. - Odpowiedział stanowczo. Westchnęłam tylko, nie chcąc sobie nawet wyobrażać tego miejsca. - Znajdę Harrego i zabiorę do siebie, żeby trochę ochłonął. Zadzwonię do ciebie jak tylko będziemy w moim mieszkaniu.
- Dziękuję Louis. - Byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
Tomlinson wyszedł zostawiając mnie samą. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Chodziłam nerwowa z telefonem w ręku czekając na połączenie.
Nie minęło może pół godziny, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Zamarłam.
- Louis? Louis to ty? - Zapytałam, mając nadzieję, że może zdecydował się jednak przywieźć Harrego do domu, a klucze wyciągnął z kieszeni jego kurtki. Wstałam w kanapy i powoli poszłam w stronę drzwi.
Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam tam Harrego. Już bardziej spodziewałam się jakiegoś złodzieja.
- Harry? Gdzie byłeś? Martwiłam się... - Powiedziałam opiekuńczo i podeszłam do niego, chcąc położyć rękę na jego policzku, jednak chłopak chwycił mój nadgarstek w powietrzu i unieruchomił go.
- Co ty robisz? - Zapytałam uśmiechając się i myśląc, że po prostu się ze mną bawi. Jednak szybko zmieniłam tok myślenia, kiedy chwycił mnie mocniej, łapiąc drugi nadgarstek. Powoli zaczął się do mnie przybliżać, na co ja zaczęłam się cofać. Kiedy spotkałam na swojej drodze ścianę nie miałam już możliwości ucieczki. Harry przyległ do mnie całym ciałem, przytrzymując moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy, boleśnie wbijając w nie swoje palce.
- Auu! To boli, co ty robisz?! - Zaczęłam się wiercić pod wpływem jego silnych rąk.
- Teraz masz szansę przeprosić mnie za to co powiedziałaś wcześniej. - Odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Zapach alkoholu i tytoniu wypełnił moje nozdrza.
- Harry! Jesteś pijany, uspokój się człowieku! - Chciałam się wyrwać, jednak im bardziej się wierciłam, tym on mocniej zaciskał ręce, nieświadomy tego, że sprawia mi ból.
- Przestań, to może nie będzie bolało. - W tym momencie wiedziałam już czego ode mnie chce.
- Zostaw mnie! - Krzyczałam rozpaczliwie, kiedy Harry zaczął z ogromnym pożądaniem całować moją szyję, znacząc ją malinką. - Zostaw, słyszysz! - Zaczęłam płakać. Wiedziałam, że nie mam z nim szans. Był dużo silniejszy. Ale był też pijany i nie w pełni świadomy.
- Co ty robisz?! Puść mnie, jesteś pijany! Oszalałeś?!  - Szarpałam się z nim. Nie miałam szans. On w ogóle mnie nie słuchał. Jedyne czym był zajęty to odpinanie mojej bluzy zębami. Nie wytrzymałam. To było jedyne co przyszło mi do głowy. Z całej siły kopnęłam go kolanem w jego męskość. Harry jęknął z bólu, skrzywił się i ku mojej wielkiej uldze, puścił mnie. Nie tracąc czasu wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami, nie chcąc go więcej widzieć na oczy.



Obudziłem się rano leżąc na podłodze, jeszcze w kurtce. Podniosłem się i złapałem za głowę. Cholera. 
Strasznie boli. Skrzywiłem się. Nic nie pamiętałem z wczorajszego wieczoru. Powoli próbowałem wstać chwytając się komody stojącej obok, jednak zakręciło mi się w głowie i znowu upadłem. Leżałem chwilę próbując sobie przypomnieć wczorajszy dzień i zastanawiałem się czemu do licha spałem na ziemi. Przekręciłem na bok głowę i zobaczyłem stłuczony kubek.
Kłótnia z [T.I.]. Narkotyki. Bar. Piwo. Wódka. Papierosy. I koniec. Na tym urwał mi się film.
Po raz kolejny spróbowałem wstać i tym razem mi się udało. Poszedłem do kuchni szukając jakiś tabletkę na ból głowy. Połknąłem dwie i popiłem szklanką wody. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę siódmą.
Pomyślałem, że [T.I.] jeszcze śpi, więc postanowiłem zrobić sobie sam śniadanie. Jajecznica wydawała mi się najlepszym pomysłem. Szybko i smacznie.
Gotowe śniadanie przełożyłem na talerz. Usiadłem przy stole w kuchni i włączyłem radio, chcąc posłuchać jakiejś muzyki.

Uwaga! Przerywamy audycję, aby nadać komunikat specjalny!
- Powiedział głos w radiu.

Pogłośniłem odrobinę.

Dzisiaj nad ranem, około 4, na drodze krajowej numer 81 doszło do wypadku*. Dziewczyna została potrącona przez kierowcę Audi. Pijany mężczyzna został zabrany przez policję do izby wytrzeźwień. Nic mu nie dolega. Dziewczyna zmarła na miejscu. Jeżeli ktoś wie, lub podejrzewa kim mogła być dziewczyna, prosimy zgłosić się na policję w celu identyfikacji zwłok. Młoda kobieta miała około 19 lat, długie, brązowe włosy. Była ubrana w jeansy, niebieską bluzę z białym zamkiem i czarne trampki. Nie miała przy sobie żadnych dokumentów. 
_________________________________________________
*to jakaś wymyślona przeze mnie droga, prowadząca nie wiadomo dokąd :P

Jakiś komentarz? :3

~Nicki


15.09.2013

#38. Niall

WZNAWIAMY BLOGA! 
Imaginy nie będą pojawiać się często, bo zaczęła się szkoła.
Ale będą się pojawiać nowe, a to chyba najważniejsze.



- [T.I.], [T.I.] obudź się! 
- Co?! - Podniosłam się na łóżku cała spocona i przestraszona. Przy moim boku siedział zmartwiony Niall. Złapał mnie za rękę, a ja wtuliłam się w jego nagi tors. Byłam przerażona. Zaczęłam cicho szlochać.
- Shhh, to tylko zły sen. - Mówił uspokajająco mój chłopak. Chciałam żeby to był tylko zły sen. Ale niestety to wszystko prawda. Śniło mi się to już, którąś noc z kolei. 
- Przepraszam. - Powiedziałam i pobiegłam do łazienki w prędkości światła. Było mi niedobrze, stałam tam oparta o umywalkę i patrzyłam w swoje odbicie w lustrze. Ja, [T.I.] [T.N.] byłam w ciąży. Uspokoiłam nerwy, chociaż nie było to łatwe i wróciłam do sypialni. Niall siedział na łóżku i czekał aż wrócę. Położyliśmy się na swoich miejscach. Blondyn objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego, ciesząc się chwilą, bo wiedziałam, że nie będzie trwała długo. Wiedziałam już co mam zrobić. Zasnęłam.

Rano, kiedy się obudziłam, byłam już sama. Niall wyszedł do studia. Znowu było mi niedobrze i bolała mnie głowa. Brutalna rzeczywistość uderzyła we mnie, kiedy tylko otwarłam oczy. Wtuliłam się w poduszkę Nialla, zaciągając się jej słodkim zapachem. Chciałam go zapamiętać jak najdłużej. Ostatnia noc, którą tu spędziłam. Ostatni dzień w tym mieszkaniu. Ostatni dzień w życiu blondyna. Niall dopiero zaczynał karierę. Wiadomość o dziecku zniszczyłaby mu wszystkie plany i marzenia. Nie mogłam mu tego zrobić. Za bardzo bałam się jego reakcji.  Za bardzo go kochałam....
Po kilku minutach wstałam i poszłam do kuchni. Na stole zastałam stos kanapek z karteczką:

Smacznego! 
Wrócę wieczorem, Kocham Cię xx.

- Też cię kocham Niall. - Powiedziałam półgłosem do siebie. Jedna zagubiona łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją otarłam. Musiałam być teraz silna. 
Po śniadaniu wzięłam szybki prysznic, ubrałam jeansy i czerwoną koszulę. Weszłam do sypialni, wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Wrzuciłam ostatnią parę butów i zapięłam zamek walizki. 
Włączyłam komputer Nialla i sprawdziłam najbliższy lot z Londynu do Sydney. Czemu do Sydney? Bo tylko tam mogłam szukać pomocy u mojej ciotki. Nie miałam nikogo innego. Mama z tatą zginęli w wypadku, a babcia, która się mną opiekowała, zmarła pół roku temu. 
 Za dwie godziny. Idealnie! 
Skasowałam historię przeglądarki i wyłączyłam komputer. Zabrałam z szafki kartkę i długopis. Usiadłam przy stole i napisałam:

Niall... Ja nie wiem od czego zacząć.
Chcę żebyś wiedział, że kocham Cię najbardziej na świecie i wcale nie chcę Cię opuszczać, jest mi z Tobą dobrze, ale nie mogę Ci tego zrobić.... Wybacz. Wybacz mi.
Nie szukaj mnie ani nie dzwoń, będę bezpieczna. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. 
Na zawsze Twoja [T.I.]
Kocham Cię Niall.
P.S. Klucze zostawiłam pani Smith

Położyłam kartkę na stole w kuchni, gdzie wcześniej leżały kanapki. Stanęłam przed lustrem w pokoju. Dotknęłam swojego brzucha. Teraz była nas dwójka. Ja i dzidziuś. Jak ja sobie dam radę?
 Muszę sobie poradzić. Muszę być silna. Dla Nialla i dziecka. 
Na mojej szyi błysnął naszyjnik, który dostałam od chłopaka dwa miesiące wcześniej. Złote serduszko składało się z dwóch części. Odpięłam naszyjnik i odczepiłam jedną połowę serca. Położyłam ją obok kartki w kuchni, a drugą zawiesiłam spowrotem na mojej szyi. Doktnęłam go.
Mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Kocham Cię.
Złapałam walizkę, ubrałam kurtkę i zamknęłam drzwi. Zapukałam do pani Smith, zostawiłam jej klucze i odeszłam bez słowa wyjaśnienia. Złapałam taksówkę i kazałam kierowcy jechać na lotnisko.

Odebrałam swój bilet i ruszyłam w kierunku bramek. Odwróciłam się z chorą nadzieją, że przybiegnie Niall, powie, że wszystko będzie w porządku i nie pozwoli wyjechać. 
- Mogę prosić bilet? - Zapytała młoda blondynka. 
- Ahh.. tak proszę. - Zmieszana podałam jej bilet.
- Zapraszam, życzę miłej podróży. - Uśmiechnęła się życzliwie. 
Skinęłam głową i jeszcze raz się odwróciłam. Nie ma go... Czas iść. Westchnęłam głęboko i poszłam do samolotu, żeby się jeszcze nie rozmyślić.

Wpatrywałam się w okno, kiedy startowaliśmy. Łzy same zaczęły niekontrolowanie wydobywać się z moich oczu. Już nigdy go nie zobaczę. Nigdy nie dotknę. Nigdy nie pocałuję. 
- Czy wszystko w porządku? - Zapytała zmartwiona stewardesa. Szybko wytarłam oczy.
- Tak, ale dziękuję, że pani zapytała. - Uśmiechnęłam się blado. 
- Gdyby czegoś pani potrzebowała proszę wołać. 
- Dziękuję.

*Oczami Nialla*
Wróciłem do domu, zmęczony całym dniem pracy. Przyniosłem ukochanej różę, licząc na to, że zrobi moje ulubione danie. W mieszkaniu było ciemno. Zapaliłem wszystkie światła. 
- [T.I.]? Kochanie jesteś w domu? - Zapytałem, jednak odpowiedziała mi cisza. 
Pomyślałem, że może poszła się przejść, albo poszła do sklepu, jednak kiedy wszedłem do kuchni, na stole zobaczyłem małą karteczkę z jej charakterystycznym pismem...
- Co do cholery?! [T.I.] chyba żartujesz! Wychodź natychmiast. - Krzyknąłem mając nadzieję, że to kiepski żart i, że [T.I.] schowała się w szafie. 
Cisza.
Pobiegłem do sypialni. Szafa była pusta. Zabrała wszystko.
Wróciłem do kuchni i zobaczyłem połowę wisiorka, który kupiłem ukochanej. Chwyciłem go w dłoń i przyłożyłem do piersi. Znajdę cię, obiecuję. 
Byłem w totalnym dołku. Poprosiłem chłopców, żeby do mnie przyjechali. 

Kilka dni później, za namową Liama, zawiadomiłem policję o zaginięciu [T.I.].
Nie mogłem spokojnie siedzieć. Muszę ją znaleźć, ona jest cały moim światem. Kocham ją.

------Około dwa miesiące później------

*Oczami [T.I.]*
Ciocia zawołała mnie, mówiąc, że ktoś do mnie przyszedł. Dziwiłam się, przecież jeszcze nikogo tu za bardzo nie znałam. Zeszłam po schodach, a w drzwiach zastałam policjanta.
- Dzień dobry. O co chodzi? - Zapytałam.
- Pani [T.I.]?
- Tak. 
- Dostaliśmy zawiadomienie od pana Horana o pani zaginięciu, ale jak widzę jest pani cała i zdrowa. 
- Od Nialla? Niall zgłosił moje zaginięcie?! Przecież prosiłam go, żeby mnie nie szukał. - Spuściłam głowę i zacisnęłam zęby. Już prawie wyrzuciłam go z pamięci, a teraz przyszli oni i znowu zaczyna się wszystko od nowa. 
- Proszę mu powiedzieć, że jestem bezpieczna i żeby mnie nie szukał. Nie chcę, żeby znał mój adres zamieszkania. 
- Oczywiście, jak sobie pani życzy. Jednak zobowiązany jestem zadać kilka pytań. Czy jest tu pani z własnej woli?
- To chyba jasne, że tak. 
- Jest pani pewna, że nic pani nie grozi? 
- Taaak! Chyba własna ciotka nie będzie chciała mnie zabić. - Odpowiedziałam szorstko, ponieważ policjanci zaczęli mnie irytować. 
- W takim razie, do widzenia. 
Przewróciłam oczami i zatrzasnęłam im drzwi przed nosem. 

------16 lat później------

Wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres. To moja jedyna i ostatnia nadzieja. Byłam do tego zmuszona. Oby tylko nie zmienił adresu, pomyślałam.
Kilkadziesiąt minut później byliśmy na miejscu.
- Dziękuję. - Powiedziałam i podałam taksówkarzowi pieniądze. Zamknęłam drzwi, a facet odjechał. Westchnęłam głęboko i ruszyłam w kierunku białego domu. Wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałam. 
- Raz się żyje [T.I.]. Robisz to dla Meg. - Powiedziałam pod nosem i zapukałam. 
Drzwi otworzył mi mężczyzna z czarnymi włosami, tunelami w uszach i kilkoma tatuażami. Już chciałam przeprosić owego pana, że pomyliłam adresy, jednak jego oczy zdradziły wszystko. Wszędzie je rozpoznam. Intensywne niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. To on. To naprawdę on. Boże, ale się zmienił. Na chwilę zapanowała niezręczna cisza, jednak po chwili rzuciłam się Niallowi na szyję. Rozpłakałam się. Chłopak przycisnął mnie do siebie, tak, że ledwo oddychałam.
- Niall, to naprawdę ty. - Szlochałam w jego ramię. 
Kiedy się od siebie odsunęliśmy, spuściłam głowę, nie wiedząc jak zacząć temat. 
- Niall? 
- Tak kochanie?
- B-bo j-ja, ja przyjechałam poprosić cię o pomoc. Jeżeli się nie zgodzisz, zrozumiem, to poważna sprawa, ja nie chciałabym naciskać na ciebie...
- No powiedz [T.I.]. Zrobię dla ciebie wszystko. - Uśmiechnął się, jednak mnie nie było do śmiechu.
- Ja... Ja odeszłam od ciebie, b-bo byłam w ciąży. N-nasza córka... Meg... Ona..
- Że co? Mamy córkę? Chyba sobie żartujesz. - Patrzyła na mnie ze złością w oczach. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież poradzilibyśmy sobie... Dlaczego mi to zrobiłaś? - Teraz w jego oczach była tylko rozpacz. - Nie widziałem jak dorasta, a teraz jest prawie pełnoletnia. - Złapał się za głowę. 
Czułam się winna. Nie powinnam była tego robić. 
- Przepraszam... Chodzi o to, że ona... Niall ona umiera, a ja nie mogę jej pomóc! 
- CO?! Jak to umiera? Żartujesz teraz prawda? 
- Nie. Mówię poważnie. - Zaczęłam płakać. - Proszę pomóż jej! Nie chcę jej stracić! 
Niall stał chwilę w osłupieniu, jednak po chwili otrząsnął się.
- Co mam zrobić? - Zapytał.

------rok później------
Przeprowadziłyśmy się z Meg do Nialla. Ona ma bzika na jego punkcie i odwrotnie. Wszystko robią razem. Nie chcecie wiedzieć, jak bardzo krzyczała kiedy dowiedziała się, że jej ojcem jest Niall Horan.
Dzięki temu, że Niall, zgodził się oddać jedną nerkę Meg, ona może być tutaj razem z nami. Codziennie dziękuję Bogu, za to, że kiedyś właśnie on pojawił się na mojej drodze. Jest wspaniałym ojcem i mężem.
Ślub wzięliśmy trzy miesiące temu, a ja spodziewam się naszego kolejnego dziecka. Tym razem nie ucieknę nigdzie, bo wiem, że Niall mi na to nie pozwoli. 

THE END :D
No i jak? Podobało się? Dawno nic nie pisałam, ale myślę, że nie wyszłam z wprawy. 
Musiałam odreagować, bo mam trochę problemów, a to jest chyba najlepszy sposób. 
 
~Nicki