25.03.2014

#40. Harry (część 2)




     Ten listopadowy, wczesny ranek był niesamowicie mroźny. Mimo, że miałem ubraną czapkę, rękawiczki i najcieplejszą kurtkę, jaką znalazłem w swojej szafie, moje ciało drżało. Wiatr z minuty na minutę wiał coraz mocniej, sprawiając, że moje policzki przybrały kolor dojrzałego, czerwonego jabłka. W ręce trzymałem trzy białe róże, które udało mi się zdobyć wczoraj przed zamknięciem kwiaciarni. Było około czwartej nad ranem, a dookoła panowała szarość. Mgła skutecznie przeszkadzała mi w dostrzeżeniu najbliższego otoczenia. Ledwie widziałem gdzie idę. Lecz nawet gdybym był ślepy dotarłbym tutaj bez problemu. Kiedy człowiek codziennie pokonuje tą samą drogę od pół roku, to w końcu pamięta ją na pamięć. 

Dotarłem na miejsce kilka minut później. Cmentarz. Od lipca to prawie mój drugi dom. Przychodzę tu codziennie. I codziennie zadaję sobie pytanie "dlaczego?".
I zawsze odpowiadam na nie "bo jesteś kompletnym idiotą, nieudacznikiem i dupkiem Styles. Nie zasługujesz na nic". Tak, tak właśnie jest. Nienawidzę siebie. 
Na nagrobku, srebrnymi literami widniało imię i nazwisko dziewczyny. Dziewczyny z którą chciałem spędzić resztę życia, z którą chciałem się ożenić i mieć dzieci. 
Ta jedna noc. Zmieniła wszystko. 
Pochyliłem się i położyłem na grobie trzy zmarznięte, białe róże. To były jej ulubione kwiaty. 
Poczułem łzę spływającą po moim zmarzniętym policzku, jednak szybko ją wytarłem. Za dużo już płakałem. 
Chciałem ją zobaczyć, dotknąć, przytulić, pocałować... Ale to nie możliwe. 
Gdybym tylko mógł cofnąć czas. Miała rację, mówiąc, że ćpałem. Miała racje, mówiąc, że nigdy nie dotrzymuję słowa. Zawsze we wszystkim miała rację. Obiecałem jej, że będę ją chronił, bez względu na wszystko i co? Złamałem tą obietnicę. To przeze mnie, ona nie żyje. Przez to, że byłem na tyle głupi i nieodpowiedzialny, i po każdej naszej kłótni chodziłem do baru, żeby się upić.
Przeklinam ten dzień, kiedy próbowałem się do niej dobrać, chociaż ona wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że nie chce.
"I to wszystko przez alkohol, narkotyki i twoje zachcianki Styles" odzywa się moje sumienie. "Gdybyś potrafił normalnie z nią porozmawiać, nic by się nie stało". "Zamknij się!" - starałem się uciszyć głos w mojej głowie, ale on ciągle powracał i przypominał mi, że to moja wina.
Jak mogłem jej coś takiego zrobić. Tak ją kochałem...

Odwróciłem się i już chciałem odejść, kiedy zobaczyłem dziewczynę. Zobaczyłem ją, to była [T.I.]. Siedziała na jednym z nagrobków, ubrana tylko w zwiewną różową sukienkę. Miała odkryte ramiona i gołe stopy. Na dworze był mróz, ale nie sprawiała wrażenia jakby ją to obchodziło. Miała bladą twarz, a jej zielone oczy zupełnie straciły swoją barwę. Teraz były stalowo-szare. Stałem w miejscu, jakbym był z kamienia. Nie potrafiłem się ruszyć. Ta cała sytuacja... Zobaczyłem ducha. Prawdziwego ducha, mojej zmarłej dziewczyny...
- Harry - wyszeptała cicho, a w jej głosie można było usłyszeć... Współczucie? 
Chciałem do niej podejść, przeprosić, błagać o przebaczenie, ale nie mogłem. Coś trzymało moje nogi i nie potrafiłem zrobić nawet kroku. Widząc to, dziewczyna podeszła do mnie powoli. 
- Nie bój się, nie skrzywdzę cię - kolejny raz wyszeptała. 
- [T.I.] ja... - zacząłem. 
- Shhh, wiem Harry, wiem. Po prostu o mnie nie zapomnij, dobrze? - jej oczy wpatrywały się w moje szukając w nich odpowiedzi. 
- Nie zapomnę, nigdy. Zawsze będę o tobie pamiętał. Kocham cię - po tych słowach rozpłynęła się w mgle. Nigdy więcej jej nie widziałem. Ale ten jedyny raz, te kilka minut wystarczyło, żebym przestał czuć się winny. Brzmi to cholernie dziwnie, ale tak było. Ona mi wybaczyła, a to było wszystko czego pragnąłem. 
Wróciłem do domu i postawiłem z powrotem jej zdjęcie na biurko. Po jej śmierci, schowałem je, bo nie mogłem znieść tego widoku. Jej radość na fotografii powodowała tylko, że mój ból po jej stracie był coraz większy. Jednak teraz z przyjemnością codziennie będę powracał do tych cudownych chwil, które spędziliśmy razem. Wiem, że ona zawsze będzie ze mną, tak samo jak ja do śmierci będę o niej pamiętał.

~Nicki

28.09.2013

#39. Harry (część 1)


- Louis? Hej, jest u ciebie Harry?
- Cześć [T.I.]. Nie, a powinien? Czy coś się stało?
- Posprzeczaliśmy się trochę.... Harry wyszedł i do tej pory nie wrócił, nie wiem co się z nim dzieje. Strasznie się martwię.
- Będę za dziesięć minut. 

- Nie mam pojęcia co się z nim ostatnio dzieje. - Powiedziałam stawiając przed Louisem kubek z herbatą. - Szczerze, prawie go nie poznaję. To nie ten sam Harry, którego poznałam rok temu.
Usiadłam na kanapie, na przeciwko chłopaka i ukryłam twarz w dłoniach
- Shhh.... - Podszedł do mnie i objął mnie opiekuńczo. - Nie płacz. Po prostu powiedz co się stało.
- Wiesz jaki jest Harry. Ostatnio coraz częściej wraca późno do domu, jest pijany. I wiesz... Myślę, że on bierze jakieś narkotyki. Nie mam pojęcia dlaczego. Próbowałam z nim o tym porozmawiać, ale wszystkiego się wyparł.

*wspomnienie*
- Nie! Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?! - Naskoczył na mnie Harry.
- Często przychodzisz pijany i taki nieobecny. Nie rób ze mnie idiotki, widzę, że coś bierzesz!
- Obiecuję ci, że nigdy niczego nie brałem, ani nie będę brał. - Powiedział przeczesując ręką swoje loki.
- Obiecanki - cacanki Styles! Ile razy już mi coś obiecywałeś? Nigdy nie dotrzymujesz słowa! - Wybuchłam. Oczywiście, jego ego ucierpiałoby gdyby przyznał chociaż raz rację mi. Harry chwycił kubek, który stał obok niego i rozbił go o podłogę. Podskoczyłam przerażona i od razu pożałowałam, że w ogóle podejmowałam ten temat, widząc złość malującą się na jego twarzy. Zacisnął pięści. Widziałam w jego oczach wahanie, gdy patrzył nam nie z grozą. Nagle odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę drzwi. Ostatnie co słyszałam, kiedy zakładał kurtkę to ciche:
- Pieprz się.

- Trzasnął drzwiami i nie wrócił do teraz. Louis martwię się, jest trzecia w nocy.
- Mam jechać go poszukać? Chyba wiem gdzie powinien być. - Zaproponował chłopak.
- Pojadę z tobą. - Powiedziałam szybko.
- Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. To nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie. - Odpowiedział stanowczo. Westchnęłam tylko, nie chcąc sobie nawet wyobrażać tego miejsca. - Znajdę Harrego i zabiorę do siebie, żeby trochę ochłonął. Zadzwonię do ciebie jak tylko będziemy w moim mieszkaniu.
- Dziękuję Louis. - Byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
Tomlinson wyszedł zostawiając mnie samą. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Chodziłam nerwowa z telefonem w ręku czekając na połączenie.
Nie minęło może pół godziny, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Zamarłam.
- Louis? Louis to ty? - Zapytałam, mając nadzieję, że może zdecydował się jednak przywieźć Harrego do domu, a klucze wyciągnął z kieszeni jego kurtki. Wstałam w kanapy i powoli poszłam w stronę drzwi.
Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam tam Harrego. Już bardziej spodziewałam się jakiegoś złodzieja.
- Harry? Gdzie byłeś? Martwiłam się... - Powiedziałam opiekuńczo i podeszłam do niego, chcąc położyć rękę na jego policzku, jednak chłopak chwycił mój nadgarstek w powietrzu i unieruchomił go.
- Co ty robisz? - Zapytałam uśmiechając się i myśląc, że po prostu się ze mną bawi. Jednak szybko zmieniłam tok myślenia, kiedy chwycił mnie mocniej, łapiąc drugi nadgarstek. Powoli zaczął się do mnie przybliżać, na co ja zaczęłam się cofać. Kiedy spotkałam na swojej drodze ścianę nie miałam już możliwości ucieczki. Harry przyległ do mnie całym ciałem, przytrzymując moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy, boleśnie wbijając w nie swoje palce.
- Auu! To boli, co ty robisz?! - Zaczęłam się wiercić pod wpływem jego silnych rąk.
- Teraz masz szansę przeprosić mnie za to co powiedziałaś wcześniej. - Odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Zapach alkoholu i tytoniu wypełnił moje nozdrza.
- Harry! Jesteś pijany, uspokój się człowieku! - Chciałam się wyrwać, jednak im bardziej się wierciłam, tym on mocniej zaciskał ręce, nieświadomy tego, że sprawia mi ból.
- Przestań, to może nie będzie bolało. - W tym momencie wiedziałam już czego ode mnie chce.
- Zostaw mnie! - Krzyczałam rozpaczliwie, kiedy Harry zaczął z ogromnym pożądaniem całować moją szyję, znacząc ją malinką. - Zostaw, słyszysz! - Zaczęłam płakać. Wiedziałam, że nie mam z nim szans. Był dużo silniejszy. Ale był też pijany i nie w pełni świadomy.
- Co ty robisz?! Puść mnie, jesteś pijany! Oszalałeś?!  - Szarpałam się z nim. Nie miałam szans. On w ogóle mnie nie słuchał. Jedyne czym był zajęty to odpinanie mojej bluzy zębami. Nie wytrzymałam. To było jedyne co przyszło mi do głowy. Z całej siły kopnęłam go kolanem w jego męskość. Harry jęknął z bólu, skrzywił się i ku mojej wielkiej uldze, puścił mnie. Nie tracąc czasu wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami, nie chcąc go więcej widzieć na oczy.



Obudziłem się rano leżąc na podłodze, jeszcze w kurtce. Podniosłem się i złapałem za głowę. Cholera. 
Strasznie boli. Skrzywiłem się. Nic nie pamiętałem z wczorajszego wieczoru. Powoli próbowałem wstać chwytając się komody stojącej obok, jednak zakręciło mi się w głowie i znowu upadłem. Leżałem chwilę próbując sobie przypomnieć wczorajszy dzień i zastanawiałem się czemu do licha spałem na ziemi. Przekręciłem na bok głowę i zobaczyłem stłuczony kubek.
Kłótnia z [T.I.]. Narkotyki. Bar. Piwo. Wódka. Papierosy. I koniec. Na tym urwał mi się film.
Po raz kolejny spróbowałem wstać i tym razem mi się udało. Poszedłem do kuchni szukając jakiś tabletkę na ból głowy. Połknąłem dwie i popiłem szklanką wody. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę siódmą.
Pomyślałem, że [T.I.] jeszcze śpi, więc postanowiłem zrobić sobie sam śniadanie. Jajecznica wydawała mi się najlepszym pomysłem. Szybko i smacznie.
Gotowe śniadanie przełożyłem na talerz. Usiadłem przy stole w kuchni i włączyłem radio, chcąc posłuchać jakiejś muzyki.

Uwaga! Przerywamy audycję, aby nadać komunikat specjalny!
- Powiedział głos w radiu.

Pogłośniłem odrobinę.

Dzisiaj nad ranem, około 4, na drodze krajowej numer 81 doszło do wypadku*. Dziewczyna została potrącona przez kierowcę Audi. Pijany mężczyzna został zabrany przez policję do izby wytrzeźwień. Nic mu nie dolega. Dziewczyna zmarła na miejscu. Jeżeli ktoś wie, lub podejrzewa kim mogła być dziewczyna, prosimy zgłosić się na policję w celu identyfikacji zwłok. Młoda kobieta miała około 19 lat, długie, brązowe włosy. Była ubrana w jeansy, niebieską bluzę z białym zamkiem i czarne trampki. Nie miała przy sobie żadnych dokumentów. 
_________________________________________________
*to jakaś wymyślona przeze mnie droga, prowadząca nie wiadomo dokąd :P

Jakiś komentarz? :3

~Nicki


15.09.2013

#38. Niall

WZNAWIAMY BLOGA! 
Imaginy nie będą pojawiać się często, bo zaczęła się szkoła.
Ale będą się pojawiać nowe, a to chyba najważniejsze.



- [T.I.], [T.I.] obudź się! 
- Co?! - Podniosłam się na łóżku cała spocona i przestraszona. Przy moim boku siedział zmartwiony Niall. Złapał mnie za rękę, a ja wtuliłam się w jego nagi tors. Byłam przerażona. Zaczęłam cicho szlochać.
- Shhh, to tylko zły sen. - Mówił uspokajająco mój chłopak. Chciałam żeby to był tylko zły sen. Ale niestety to wszystko prawda. Śniło mi się to już, którąś noc z kolei. 
- Przepraszam. - Powiedziałam i pobiegłam do łazienki w prędkości światła. Było mi niedobrze, stałam tam oparta o umywalkę i patrzyłam w swoje odbicie w lustrze. Ja, [T.I.] [T.N.] byłam w ciąży. Uspokoiłam nerwy, chociaż nie było to łatwe i wróciłam do sypialni. Niall siedział na łóżku i czekał aż wrócę. Położyliśmy się na swoich miejscach. Blondyn objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego, ciesząc się chwilą, bo wiedziałam, że nie będzie trwała długo. Wiedziałam już co mam zrobić. Zasnęłam.

Rano, kiedy się obudziłam, byłam już sama. Niall wyszedł do studia. Znowu było mi niedobrze i bolała mnie głowa. Brutalna rzeczywistość uderzyła we mnie, kiedy tylko otwarłam oczy. Wtuliłam się w poduszkę Nialla, zaciągając się jej słodkim zapachem. Chciałam go zapamiętać jak najdłużej. Ostatnia noc, którą tu spędziłam. Ostatni dzień w tym mieszkaniu. Ostatni dzień w życiu blondyna. Niall dopiero zaczynał karierę. Wiadomość o dziecku zniszczyłaby mu wszystkie plany i marzenia. Nie mogłam mu tego zrobić. Za bardzo bałam się jego reakcji.  Za bardzo go kochałam....
Po kilku minutach wstałam i poszłam do kuchni. Na stole zastałam stos kanapek z karteczką:

Smacznego! 
Wrócę wieczorem, Kocham Cię xx.

- Też cię kocham Niall. - Powiedziałam półgłosem do siebie. Jedna zagubiona łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją otarłam. Musiałam być teraz silna. 
Po śniadaniu wzięłam szybki prysznic, ubrałam jeansy i czerwoną koszulę. Weszłam do sypialni, wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Wrzuciłam ostatnią parę butów i zapięłam zamek walizki. 
Włączyłam komputer Nialla i sprawdziłam najbliższy lot z Londynu do Sydney. Czemu do Sydney? Bo tylko tam mogłam szukać pomocy u mojej ciotki. Nie miałam nikogo innego. Mama z tatą zginęli w wypadku, a babcia, która się mną opiekowała, zmarła pół roku temu. 
 Za dwie godziny. Idealnie! 
Skasowałam historię przeglądarki i wyłączyłam komputer. Zabrałam z szafki kartkę i długopis. Usiadłam przy stole i napisałam:

Niall... Ja nie wiem od czego zacząć.
Chcę żebyś wiedział, że kocham Cię najbardziej na świecie i wcale nie chcę Cię opuszczać, jest mi z Tobą dobrze, ale nie mogę Ci tego zrobić.... Wybacz. Wybacz mi.
Nie szukaj mnie ani nie dzwoń, będę bezpieczna. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. 
Na zawsze Twoja [T.I.]
Kocham Cię Niall.
P.S. Klucze zostawiłam pani Smith

Położyłam kartkę na stole w kuchni, gdzie wcześniej leżały kanapki. Stanęłam przed lustrem w pokoju. Dotknęłam swojego brzucha. Teraz była nas dwójka. Ja i dzidziuś. Jak ja sobie dam radę?
 Muszę sobie poradzić. Muszę być silna. Dla Nialla i dziecka. 
Na mojej szyi błysnął naszyjnik, który dostałam od chłopaka dwa miesiące wcześniej. Złote serduszko składało się z dwóch części. Odpięłam naszyjnik i odczepiłam jedną połowę serca. Położyłam ją obok kartki w kuchni, a drugą zawiesiłam spowrotem na mojej szyi. Doktnęłam go.
Mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Kocham Cię.
Złapałam walizkę, ubrałam kurtkę i zamknęłam drzwi. Zapukałam do pani Smith, zostawiłam jej klucze i odeszłam bez słowa wyjaśnienia. Złapałam taksówkę i kazałam kierowcy jechać na lotnisko.

Odebrałam swój bilet i ruszyłam w kierunku bramek. Odwróciłam się z chorą nadzieją, że przybiegnie Niall, powie, że wszystko będzie w porządku i nie pozwoli wyjechać. 
- Mogę prosić bilet? - Zapytała młoda blondynka. 
- Ahh.. tak proszę. - Zmieszana podałam jej bilet.
- Zapraszam, życzę miłej podróży. - Uśmiechnęła się życzliwie. 
Skinęłam głową i jeszcze raz się odwróciłam. Nie ma go... Czas iść. Westchnęłam głęboko i poszłam do samolotu, żeby się jeszcze nie rozmyślić.

Wpatrywałam się w okno, kiedy startowaliśmy. Łzy same zaczęły niekontrolowanie wydobywać się z moich oczu. Już nigdy go nie zobaczę. Nigdy nie dotknę. Nigdy nie pocałuję. 
- Czy wszystko w porządku? - Zapytała zmartwiona stewardesa. Szybko wytarłam oczy.
- Tak, ale dziękuję, że pani zapytała. - Uśmiechnęłam się blado. 
- Gdyby czegoś pani potrzebowała proszę wołać. 
- Dziękuję.

*Oczami Nialla*
Wróciłem do domu, zmęczony całym dniem pracy. Przyniosłem ukochanej różę, licząc na to, że zrobi moje ulubione danie. W mieszkaniu było ciemno. Zapaliłem wszystkie światła. 
- [T.I.]? Kochanie jesteś w domu? - Zapytałem, jednak odpowiedziała mi cisza. 
Pomyślałem, że może poszła się przejść, albo poszła do sklepu, jednak kiedy wszedłem do kuchni, na stole zobaczyłem małą karteczkę z jej charakterystycznym pismem...
- Co do cholery?! [T.I.] chyba żartujesz! Wychodź natychmiast. - Krzyknąłem mając nadzieję, że to kiepski żart i, że [T.I.] schowała się w szafie. 
Cisza.
Pobiegłem do sypialni. Szafa była pusta. Zabrała wszystko.
Wróciłem do kuchni i zobaczyłem połowę wisiorka, który kupiłem ukochanej. Chwyciłem go w dłoń i przyłożyłem do piersi. Znajdę cię, obiecuję. 
Byłem w totalnym dołku. Poprosiłem chłopców, żeby do mnie przyjechali. 

Kilka dni później, za namową Liama, zawiadomiłem policję o zaginięciu [T.I.].
Nie mogłem spokojnie siedzieć. Muszę ją znaleźć, ona jest cały moim światem. Kocham ją.

------Około dwa miesiące później------

*Oczami [T.I.]*
Ciocia zawołała mnie, mówiąc, że ktoś do mnie przyszedł. Dziwiłam się, przecież jeszcze nikogo tu za bardzo nie znałam. Zeszłam po schodach, a w drzwiach zastałam policjanta.
- Dzień dobry. O co chodzi? - Zapytałam.
- Pani [T.I.]?
- Tak. 
- Dostaliśmy zawiadomienie od pana Horana o pani zaginięciu, ale jak widzę jest pani cała i zdrowa. 
- Od Nialla? Niall zgłosił moje zaginięcie?! Przecież prosiłam go, żeby mnie nie szukał. - Spuściłam głowę i zacisnęłam zęby. Już prawie wyrzuciłam go z pamięci, a teraz przyszli oni i znowu zaczyna się wszystko od nowa. 
- Proszę mu powiedzieć, że jestem bezpieczna i żeby mnie nie szukał. Nie chcę, żeby znał mój adres zamieszkania. 
- Oczywiście, jak sobie pani życzy. Jednak zobowiązany jestem zadać kilka pytań. Czy jest tu pani z własnej woli?
- To chyba jasne, że tak. 
- Jest pani pewna, że nic pani nie grozi? 
- Taaak! Chyba własna ciotka nie będzie chciała mnie zabić. - Odpowiedziałam szorstko, ponieważ policjanci zaczęli mnie irytować. 
- W takim razie, do widzenia. 
Przewróciłam oczami i zatrzasnęłam im drzwi przed nosem. 

------16 lat później------

Wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres. To moja jedyna i ostatnia nadzieja. Byłam do tego zmuszona. Oby tylko nie zmienił adresu, pomyślałam.
Kilkadziesiąt minut później byliśmy na miejscu.
- Dziękuję. - Powiedziałam i podałam taksówkarzowi pieniądze. Zamknęłam drzwi, a facet odjechał. Westchnęłam głęboko i ruszyłam w kierunku białego domu. Wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałam. 
- Raz się żyje [T.I.]. Robisz to dla Meg. - Powiedziałam pod nosem i zapukałam. 
Drzwi otworzył mi mężczyzna z czarnymi włosami, tunelami w uszach i kilkoma tatuażami. Już chciałam przeprosić owego pana, że pomyliłam adresy, jednak jego oczy zdradziły wszystko. Wszędzie je rozpoznam. Intensywne niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. To on. To naprawdę on. Boże, ale się zmienił. Na chwilę zapanowała niezręczna cisza, jednak po chwili rzuciłam się Niallowi na szyję. Rozpłakałam się. Chłopak przycisnął mnie do siebie, tak, że ledwo oddychałam.
- Niall, to naprawdę ty. - Szlochałam w jego ramię. 
Kiedy się od siebie odsunęliśmy, spuściłam głowę, nie wiedząc jak zacząć temat. 
- Niall? 
- Tak kochanie?
- B-bo j-ja, ja przyjechałam poprosić cię o pomoc. Jeżeli się nie zgodzisz, zrozumiem, to poważna sprawa, ja nie chciałabym naciskać na ciebie...
- No powiedz [T.I.]. Zrobię dla ciebie wszystko. - Uśmiechnął się, jednak mnie nie było do śmiechu.
- Ja... Ja odeszłam od ciebie, b-bo byłam w ciąży. N-nasza córka... Meg... Ona..
- Że co? Mamy córkę? Chyba sobie żartujesz. - Patrzyła na mnie ze złością w oczach. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież poradzilibyśmy sobie... Dlaczego mi to zrobiłaś? - Teraz w jego oczach była tylko rozpacz. - Nie widziałem jak dorasta, a teraz jest prawie pełnoletnia. - Złapał się za głowę. 
Czułam się winna. Nie powinnam była tego robić. 
- Przepraszam... Chodzi o to, że ona... Niall ona umiera, a ja nie mogę jej pomóc! 
- CO?! Jak to umiera? Żartujesz teraz prawda? 
- Nie. Mówię poważnie. - Zaczęłam płakać. - Proszę pomóż jej! Nie chcę jej stracić! 
Niall stał chwilę w osłupieniu, jednak po chwili otrząsnął się.
- Co mam zrobić? - Zapytał.

------rok później------
Przeprowadziłyśmy się z Meg do Nialla. Ona ma bzika na jego punkcie i odwrotnie. Wszystko robią razem. Nie chcecie wiedzieć, jak bardzo krzyczała kiedy dowiedziała się, że jej ojcem jest Niall Horan.
Dzięki temu, że Niall, zgodził się oddać jedną nerkę Meg, ona może być tutaj razem z nami. Codziennie dziękuję Bogu, za to, że kiedyś właśnie on pojawił się na mojej drodze. Jest wspaniałym ojcem i mężem.
Ślub wzięliśmy trzy miesiące temu, a ja spodziewam się naszego kolejnego dziecka. Tym razem nie ucieknę nigdzie, bo wiem, że Niall mi na to nie pozwoli. 

THE END :D
No i jak? Podobało się? Dawno nic nie pisałam, ale myślę, że nie wyszłam z wprawy. 
Musiałam odreagować, bo mam trochę problemów, a to jest chyba najlepszy sposób. 
 
~Nicki






16.08.2013

3000

Wchodzę sobie tak z nudów na bloggera, patrzę i widzę...


PONAD 3000 wyświetleń!!!


Dziękujemy za każde wejście, każdą minutę poświęconą na czytanie naszych imaginów, za każdy komentarz i za to, że jesteście z nami!

Blog jest na razie zawieszony, nie wiem, czy coś nowego się tutaj pojawi, w ogóle nie wiem czy coś się pojawi.
Obie od września zaczynamy liceum, a co za tym idzie więcej lekcji, więcej nauki i mniej czasu na pisanie.
Ostatnio zaniedbywałyśmy bloga, bo nie mamy w ogóle pomysłów na napisanie czegoś.

 Także jak tylko któraś z nas zdoła coś napisać, od razu wznawiamy bloga :)

Tak sobie pomyślałam... Macie TUTAJ linka do mojego pierwszego imagina jakiego w życiu napisałam. A uważam, że wyszedł mi całkiem nieźle ;)


Pozdrawiam i liczę na wyrozumiałość! <3

~Nicki



30.07.2013

#37. Harry (kontynuacja)


                                          Część 1

-Harry...ja...przepraszam - otworzyłam drzwi, wbiegłam do domu i zatrzasnęłam je z hukiem.

Musiałam przemyśleć wszystko. Całowałam się z nieznajomym chłopakiem....


-Ashley otwórz - usłyszałam głos Harrego z zewnątrz - Proszę!
Nie odezwałam się. Nie byłam w stanie. Przejechałam palcem po ustach. Wciąż czułam jego słodki smak.
To był nagły impuls. Bez większego namysłu otworzyłam drzwi i rzuciłam się chłopakowi na szyję i zaczęłam namiętnie całować. Harry był zdezorientowany moim nagłym ruchem, jednak nie pozostał mi dłużny. Czułam jak jego dłonie wędrują na mój tyłek. Ścisnął go mocno, na co jęknęłam. Oplotłam go nogami w biodrach, a on otworzył drzwi i wszedł do środka, ze mną na szyi. Harry na chwilę oderwał się od moich ust i przeniósł się na moją szyję. Przygryzł moją skórę pozostawiając na niej czerwony ślad. Odchyliłam głowę, żeby dać mu lepszy dostęp. Usiadł na kanapie w salonie, a mnie usadowił na swoich kolanach.
Wyrzucił swoją kurtkę gdzieś w stronę telewizora.
Już zaczęłam rozpinać jego koszulę, kiedy mój zdrowy rozsądek powrócił. Usłyszałam odgłos silnika samochodu.
-Kurwa! Rodzice przyjechali! - szybko zeszłam z Harrego i pociągnęłam go za rękę w stronę kuchni, skąd małym przejściem można było dostać się do ogrodu.
-Szybko! Wychodź, bo będę miała przechlapane jak cię tu zobaczą! - poganiałam chłopaka.
Ten zaskoczony, wyszedł do ogrodu, tak jak mu kazałam. Ja tym czasem pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Zerknęłam przez okno i zobaczyłam Harrego, który z łatwością przeskoczył nasz płot.
Ciekawe czy nie jest mu zimno w tej koszuli... Na dworze jest zaledwie 15 stopni...
-CHOLERA! - krzyknęłam przerażona.
Sprintem zbiegłam na dół. Oczywiście, potknęłam się i spadłam. Kostka strasznie mnie bolała.
Ale nie mogłam dopuścić do tego, żeby rodzice zobaczyli kurtkę Harrego. Na jednej nodze szybko ją podniosłam i w ostatnim momencie wczołgałam się na górę, do mojego pokoju.
-Uff.. - odetchnęłam kładąc się na łóżku. Kurtkę wrzuciłam do szafy. Szybko naciągnęłam na siebie kołdrę i klaśnięciem dłoni zgasiłam światło.
Chwilę później usłyszałam jak mama wchodzi do mojego pokoju, sprawdzić czy wróciłam. Udawałam, że śpię. Kiedy upewniła się, że smacznie śpię, wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Jeszcze raz głęboko westchnęłam. Nie miała już siły brać dzisiaj prysznica. Delikatnie wstałam z łóżka i ubrałam jakąś za dużą bluzkę i szorty do spania.
Noga bolała mnie jak cholera. Miałam nadzieję, że nie jest złamana.

Całą noc nie mogłam spać. Moja noga nieźle bolała, a do tego jeszcze ta cała sytuacja z Harrym. Nie wiedziałam co o tym myśleć i co gorsza nie wiedziałam co on sobie o mnie pomyślał. Że jestem łatwą dziwką? Nie... wcale tak nie było...Prawda? Boże! Nie mogę uwierzyć w to co zrobiłam. Miałam mu nie otwierać tych pieprzonych drzwi. Ugh... Niestety, nie jestem sobą kiedy on jest w pobliżu. Jest taki uroczy, kochany, miły i śliczny....

ASHLEY! opanuj się!

Kiedy odkryłam rano kołdrę i zobaczyłam moją nogę, przeraziłam się. Była cała spuchnięta i sina, a na dodatek ból nie ustąpił. Obróciłam się na łóżku, tak, że obie nogi zwisały mi swobodnie, nie dotykając miękkiego dywanu.
W tym momencie do pokoju weszła mama. Jej wzrok od razu skupił się na mojej nodze, a później na twarzy.
-Ashley... Co ci się stało? - zapytała i podeszła do mnie delikatnie dotykając mojej spuchniętej kostki.
-Auu! Mamo to boli! - krzyknęłam - Spadłam ze schodów - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, jednak nie wchodząc w szczegóły.
-Zbieraj się, jedziemy do lekarza. Fatalnie to wygląda.
-Ale mamo...
-Nie ma żadnego "ale" - powiedziała stanowczo - Carl! Ubieraj się, jedziemy do lekarza z Ashley! - krzyknęła do mojego ojca, który pewnie jadł w kuchni śniadanie.

*trzy tygodnie później*
Dzisiaj nareszcie zdjęli mi ten głupi gips z nogi! Moje najgorsze przypuszczenia się sprawdziły. Kostka była złamana, ale już jest wszystko w porządku.
Z Harrym nie miałam z nim już więcej kontaktu. On się nie odzywał, a ja nawet gdybym chciała, o kulach nie dotarłabym do jego domu.
Niby już o tym nie pamiętałam, jednak gdzieś tam głęboko, wciąż widziałam jego uśmiechniętą, prześliczną buźkę.

Wracałam z kontroli u lekarza, już o własnych siłach, bez gipsu i kuli. Postanowiłam pójść na mega duże lody. Wstąpiłam do pobliskiej kawiarni i zamówiłam deser. Przeglądałam menu, czekając na moje lody. Kiedy mi się to znudziło zaczęłam rozglądać się po lokalu. Był niewielki, ściany pomalowane w różne odcienie brązu i czerwieni, na stołach, w wazonach stały świeże białe kwiatki, a przy stole.... Niemożliwe! Co on tu robi? Przecież już prawie o nim zapomniałam!
Boże żeby tylko mnie nie zauważył, pomyślałam. Schyliłam głowę i udawałam, że robię coś na telefonie. Chwilę później ktoś podstawił mi pod nos moje lody. Byłam przekonana, że to kelner, no bo kto inny. Podniosłam głowę z zamiarem podziękowania chłopakowi, kiedy zamiast kelnera zobaczyłam nad sobą uśmiechniętą buźkę otoczoną bujnymi lokami. Myślałam, że zejdę tam na zawał. Dosłownie.
-H-harry - zaczęłam się jąkać - c-co ty tu robisz? - zapytałam.
-Pamiętasz mnie - usiadł naprzeciw mnie, z wielkim uśmiechem na ustach. Tak, trudno było nie zapamiętać jego pięknego uśmiechu. Sama również nieśmiało uniosłam kąciki ust w górę.
-Trudno Cię zapomnieć - zaśmiałam się.
-Jesteś jeszcze piękniejsza niż ostatnio.
Czy on naprawdę to powiedział? Nie chcę wiedzieć jak bardzo czerwona byłam w tym momencie. Spuściłam głowę.
-Dziękuję - wymamrotałam.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Harry nieustannie mi się przyglądał, a ja przebierałam łyżeczką w moich lodach, których nawet nie tknęłam. Nagle chłopak wziął z ręki moją łyżeczkę.
-Pozwolisz, że pomogę ci je zjeść? Bo sama chyba nie dasz sobie rady - zaśmiał się.
Nabrał na łyżeczkę trochę, mocno już rozpuszczonych, lodów i włożył mi ją do buzi.
Zaśmiałam się kiedy zbliżał kolejną porcję do moich ust.
-Harry, ludzie się dziwnie na nas patrzą - powiedziałam śmiejąc się - oddaj mi już tą łyżeczkę.
-Nie! - powiedział stanowczo, ale wiedziałam, że musiał się bardzo starać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Oj no weź! Harry no! - mruknęłam kiedy chłopak schował łyżeczkę za plecami.
-Oddam ci ją - przerwał na chwilę - ale pod jednym warunkiem.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i uniosłam brwi do góry.
-Pocałuj mnie. Teraz.
-Harry...ja... - przerwał mi, przykładając swoje malinowe usta do moich. Poczułam cudowny zapach jego perfum. Ani mi się śniło, żeby przerwać ten cudowny pocałunek. Mogłabym w nim trwać wiecznie. Jednak po kilkunastu sekundach Harry oderwał się ode mnie i jak gdyby nigdy nic, zabrał mi lody i zaczął je jeść. Parsknęłam śmiechem. Co za głupek. Kochany głupek.

***

-Harry?
-Tak kotku?
-Jak myślisz którą ubrać?
-Skarbie proszę cię. Przecież te sukienki są identyczne! Mają tylko inne paski. Ta ma złoty - wskazał ręką sukienkę po mojej prawej stronie - a ta ma srebrny - powiedział pokazując palcem na sukienkę z lewej.
-Wielkie dzięki! - ugh... faceci. Zawsze można na nich liczyć.
-Cokolwiek ubierzesz i tak wyglądasz ślicznie. Nie wściekaj się już - podszedł do mnie, chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie delikatnie całując.
-Dobrze wiesz, że nie mogę iść na to przyjęcie w jeansach i koszuli. Ty masz na sobie garnitur i ugh... czekaj - poprawiłam jego krawat - a ja? No proszę pomóż! - spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem.
Harry puścił mnie i podszedł do mojej szafy. Wyciągnął z niej turkusową sukienkę.
-Proszę - uśmiechnął się od ucha do ucha, ukazując swoje urocze dołeczki.
-Ohh... okej - poddałam się. Skoro ta mu się podobała. Sukienka była cała obcisła i sięgała do połowy ud. Nie chciałam jej ubierać, bo wydawała mi się trochę za bardzo wyzywająca. Ale skoro Harry nie ma nic przeciwko.
Chłopak pomógł mi zapiąć suwak, a kiedy jego ręce dotknęły moich pleców, poczułam znajome mrowienie. Podeszłam do ogromnego lustra i spojrzałam w swoje odbicie.
Nie musiałam długo czekać na to, aż Harry podszedł do mnie od tyłu, złączył palce naszych rąk i oparł swoją głowę na moim ramieniu delikatnie muskając moją szyję.
Patrzyliśmy na swoje odbicie w lustrze.
-Kocham cię - wyszeptałam.
-Ja też cię kocham, najbardziej na świecie - odpowiedział cicho Harry i złączył nasze usta w słodkim pocałunku.

_________________________________________

NIE MAM POJĘCIA CO TU NAPISAĆ.
PRZEPRASZAM, ŻE DŁUGO NIC NIE DODAWAŁAM.
ale dzisiaj wracam i oddaję w wasze rączki kontynuację imagina o Harrym. Mam nadzieję, że się podoba. Długo nad nią siedziałam, uwierzcie mi ;)
Komentarze byłyby mile widziane!

~Nicki

19.06.2013

#36. Liam

WRÓCIŁAM! W końcu naprawiony! Ughh... już nie mogłam się doczekać!

Dodaję taki dosyć nietypowy imagin, który dedykuję mojej babci, która zmarła rok temu, właśnie tak, jak ojciec bohaterki... Sami się zaraz przekonacie.
Miłej lektury!
_____________________________________________


Codziennie od kilku tygodni, przychodziłam na plażę. Tak po prostu, posiedzieć na piasku, pomyśleć, zapomnieć...

Zapomnieć o tych strasznych kilku miesiącach.
Mój ojciec zawsze palił papierosy. Ciężko było go namówić, żeby rzucił palenie. No i proszę. Pewnego wieczora, poczuł ostry ból w klatce piersiowej i zasłabł. Zadzwoniłam po pogotowie. Na miejscu okazało się, że to zaawansowany nowotwór płuc. Oczywiście zaliczał po kolei: chemioterapię, radioterapię, brał tabletki i wszystko inne, co było tylko możliwe. Wtedy dopiero "obudził się" i przeciwstawił się nałogowi. Szkoda, że tak późno...
Dwa tygodnie później mój tata stracił czucie w prawej ręce. Lekarze upierali się, że to wymaga wizyty u innego specjalisty...Ale to były pierwsze objawy przerzutów nowotworu do mózgu. Guz uciskał pewne nerwy i to dlatego.
Lekarze zbyt późno zareagowali. Tata jeszcze kilka dni trzymał się w miarę dobrze, ale następnie było coraz gorzej. Mój ojciec był jak roślinka. Niby żywy, ale nieobecny. Nie mógł nic mówić, nic nie jadł, dostawał posiłki w kroplówce. Cały czas czuwałam przy jego łóżku.
Któregoś dnia, kiedy wróciłam do szpitala, o 5 rano, otrzymałam wiadomość, której tak bardzo nie chciałam usłyszeć. Mój ojciec zmarł.

Cały mój świat upadł. Załamałam się. Zamknęłam w sobie. Od tamtej pory z nikim nie rozmawiałam. Autentycznie. Przez kilka tygodni nie otwarłam buzi z zamiarem powiedzenia czegokolwiek. Zostałam sama. Moja matka zostawiła mnie z ojcem, kiedy miałam 5 lat. Obecnie mam 19 lat, a mój tata, to jedyna bliska mi osoba. Nikomu już na mnie nie zależało, nikt mnie nie kochał. I ja straciłam jedyną osobę, którą kochałam nad życie. To on mnie wychował, to on zapewniał wszystko co najlepsze, oczywiście na tyle, na ile mógł sobie pozwolić. To on spełnił moje marzenie, czyli odwiedzenie Paryża.
A teraz? Życie nie ma sensu. Pustka wypełnia moje serce. I to tak strasznie boli.
Rozpłakałam się na myśl o strasznych wspomnieniach. Wciąż siedziałam na plaży. Trzęsłam się z zimna. Miałam na sobie bluzę i ciepłą kurtkę, jednak wciąż marzłam. Gorzkie łzy spływały po moich policzkach zamazując mi obraz. Moja warga zaczęła drżeć. Otuliłam się swoimi ramionami i zaczęłam mocniej płakać. Włożyłam głowę między kolana, żeby ludzie spacerujący wzdłuż brzegu, nie zauważyli mojego rozmazanego makijażu. Od śmierci taty zaczęłam się mocno malować. Całe oczy miałam obmalowane czarną kredką, do tego ciemny cień do powiek. Całość dopełniała beżowa szminka. Niby nie miało to nic do rzeczy, ale pod tą grubą warstwą makijażu mogłam się schować przed światem. Był on wyzywający i pokazywał raczej ludziom, że jestem odważną dziewczyną. A tak na prawdę, w środku, rozpadałam się na kawałki. Moje serce było zalane smutkiem i rozpaczą.

Wyciągnęłam z kieszeni chusteczkę i wytarłam rozmazany makijaż, mając nadzieję, że nikt nie zauważy.
Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się obok mnie chłopak. Usiadł obok mnie, jednak zachowując między nami dystans.
Wpatrywałam się przed siebie w cudowny zachód słońca. Nie zwracałam na niego uwagę.
-Wszystko w porządku? - zapytał. Jednak ja nie odpowiedziałam. Mój wzrok skupiony był na wodzie....


*Dwa tygodnie później*
Nie rozumiem. Po co mu to wszystko? Po co tu przychodzi? Przecież i tak się do niego nie odezwałam nawet jednym słowem. Ale on uparcie, codziennie przychodzi na plażę, siada obok i po prostu jest. Nie zadaje zbędnych pytań, po prostu milczy. Tak ten sam chłopak, który zapytał mnie czy wszystko w porządku, od naszego pierwszego spotkania codziennie przychodzi ze mną tu, nad morze i przesiaduje w ciszy kilka godzin obserwując ludzi.
Dzisiaj postanowiłam się przełamać. Pierwszy raz się do kogoś odezwać.
Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Jego brązowe oczy były na czymś skupione.
Patrzyłam chwilę na chłopaka. Miał około 20 lat, krótko przycięte włosy i piwne oczy.
-Po co tu przychodzisz? - szepnęłam, wręcz z wyrzutem, jednak nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Chłopak odwrócił się w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
-Miło cię w końcu usłyszeć. Masz piękny głos...
Spojrzałam na niego nie wiedząc co chciał ode mnie usłyszeć.
-Po co przychodzę? Chciałbym się czegoś dowiedzieć. Już prawie całe wakacje przesiadujesz właśnie tu. W jednym i tym samym miejscu. O co chodzi?
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, czując, że zaraz się rozpłaczę. Oczy zaczęły mnie piec, od ciągłego powstrzymywania łez.
Wybuchnęłam histerycznym płaczem. Chłopak przytulił mnie do swojego torsu. Bez namysłu wtuliłam sięw niego, mocno zaciskając palce na jego kurtce, tak jakbym bała się go stracić. Nie chciałam, żeby odchodził.
Jego klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała. To mnie trochę uspokoiło, jednak wciąż siedziałam wtulona w nieznanego chłopaka, przy którym czułam się dziwnie bezpiecznie i dobrze.
-Shhhh... już dobrze - zaczął gładzić ręką moje poszarpane włosy. Załkałam cicho, po czym odkleiłam się od chłopaka.
-Jestem Liam - uśmiechnął się ciepło.
-Natalie - wyszeptałam i otarłam policzki z łez.
Jego uśmiech był niesamowicie zaraźliwy. Delikatnie uniosłam kąciki ust. Pierwszy raz się uśmiechnęłam. Dzięki niemu.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że byłeś, za to, że jesteś...

~Nicki

P.S. pracuję nad kolejną częścią Harrego, także niedługo powinien się pojawić!
Buziaki <3