Dodaję taki dosyć nietypowy imagin, który dedykuję mojej babci, która zmarła rok temu, właśnie tak, jak ojciec bohaterki... Sami się zaraz przekonacie.
Miłej lektury!
_____________________________________________
Codziennie od kilku tygodni, przychodziłam na plażę. Tak po prostu, posiedzieć na piasku, pomyśleć, zapomnieć...
Zapomnieć o tych strasznych kilku miesiącach.
Mój ojciec zawsze palił papierosy. Ciężko było go namówić, żeby rzucił palenie. No i proszę. Pewnego wieczora, poczuł ostry ból w klatce piersiowej i zasłabł. Zadzwoniłam po pogotowie. Na miejscu okazało się, że to zaawansowany nowotwór płuc. Oczywiście zaliczał po kolei: chemioterapię, radioterapię, brał tabletki i wszystko inne, co było tylko możliwe. Wtedy dopiero "obudził się" i przeciwstawił się nałogowi. Szkoda, że tak późno...
Dwa tygodnie później mój tata stracił czucie w prawej ręce. Lekarze upierali się, że to wymaga wizyty u innego specjalisty...Ale to były pierwsze objawy przerzutów nowotworu do mózgu. Guz uciskał pewne nerwy i to dlatego.
Lekarze zbyt późno zareagowali. Tata jeszcze kilka dni trzymał się w miarę dobrze, ale następnie było coraz gorzej. Mój ojciec był jak roślinka. Niby żywy, ale nieobecny. Nie mógł nic mówić, nic nie jadł, dostawał posiłki w kroplówce. Cały czas czuwałam przy jego łóżku.
Któregoś dnia, kiedy wróciłam do szpitala, o 5 rano, otrzymałam wiadomość, której tak bardzo nie chciałam usłyszeć. Mój ojciec zmarł.
Cały mój świat upadł. Załamałam się. Zamknęłam w sobie. Od tamtej pory z nikim nie rozmawiałam. Autentycznie. Przez kilka tygodni nie otwarłam buzi z zamiarem powiedzenia czegokolwiek. Zostałam sama. Moja matka zostawiła mnie z ojcem, kiedy miałam 5 lat. Obecnie mam 19 lat, a mój tata, to jedyna bliska mi osoba. Nikomu już na mnie nie zależało, nikt mnie nie kochał. I ja straciłam jedyną osobę, którą kochałam nad życie. To on mnie wychował, to on zapewniał wszystko co najlepsze, oczywiście na tyle, na ile mógł sobie pozwolić. To on spełnił moje marzenie, czyli odwiedzenie Paryża.
A teraz? Życie nie ma sensu. Pustka wypełnia moje serce. I to tak strasznie boli.
Rozpłakałam się na myśl o strasznych wspomnieniach. Wciąż siedziałam na plaży. Trzęsłam się z zimna. Miałam na sobie bluzę i ciepłą kurtkę, jednak wciąż marzłam. Gorzkie łzy spływały po moich policzkach zamazując mi obraz. Moja warga zaczęła drżeć. Otuliłam się swoimi ramionami i zaczęłam mocniej płakać. Włożyłam głowę między kolana, żeby ludzie spacerujący wzdłuż brzegu, nie zauważyli mojego rozmazanego makijażu. Od śmierci taty zaczęłam się mocno malować. Całe oczy miałam obmalowane czarną kredką, do tego ciemny cień do powiek. Całość dopełniała beżowa szminka. Niby nie miało to nic do rzeczy, ale pod tą grubą warstwą makijażu mogłam się schować przed światem. Był on wyzywający i pokazywał raczej ludziom, że jestem odważną dziewczyną. A tak na prawdę, w środku, rozpadałam się na kawałki. Moje serce było zalane smutkiem i rozpaczą.
Wyciągnęłam z kieszeni chusteczkę i wytarłam rozmazany makijaż, mając nadzieję, że nikt nie zauważy.
Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się obok mnie chłopak. Usiadł obok mnie, jednak zachowując między nami dystans.
Wpatrywałam się przed siebie w cudowny zachód słońca. Nie zwracałam na niego uwagę.
-Wszystko w porządku? - zapytał. Jednak ja nie odpowiedziałam. Mój wzrok skupiony był na wodzie....
*Dwa tygodnie później*
Nie rozumiem. Po co mu to wszystko? Po co tu przychodzi? Przecież i tak się do niego nie odezwałam nawet jednym słowem. Ale on uparcie, codziennie przychodzi na plażę, siada obok i po prostu jest. Nie zadaje zbędnych pytań, po prostu milczy. Tak ten sam chłopak, który zapytał mnie czy wszystko w porządku, od naszego pierwszego spotkania codziennie przychodzi ze mną tu, nad morze i przesiaduje w ciszy kilka godzin obserwując ludzi.
Dzisiaj postanowiłam się przełamać. Pierwszy raz się do kogoś odezwać.
Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Jego brązowe oczy były na czymś skupione.
Patrzyłam chwilę na chłopaka. Miał około 20 lat, krótko przycięte włosy i piwne oczy.
-Po co tu przychodzisz? - szepnęłam, wręcz z wyrzutem, jednak nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Chłopak odwrócił się w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
-Miło cię w końcu usłyszeć. Masz piękny głos...
Spojrzałam na niego nie wiedząc co chciał ode mnie usłyszeć.
-Po co przychodzę? Chciałbym się czegoś dowiedzieć. Już prawie całe wakacje przesiadujesz właśnie tu. W jednym i tym samym miejscu. O co chodzi?
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, czując, że zaraz się rozpłaczę. Oczy zaczęły mnie piec, od ciągłego powstrzymywania łez.
Wybuchnęłam histerycznym płaczem. Chłopak przytulił mnie do swojego torsu. Bez namysłu wtuliłam sięw niego, mocno zaciskając palce na jego kurtce, tak jakbym bała się go stracić. Nie chciałam, żeby odchodził.
Jego klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała. To mnie trochę uspokoiło, jednak wciąż siedziałam wtulona w nieznanego chłopaka, przy którym czułam się dziwnie bezpiecznie i dobrze.
-Shhhh... już dobrze - zaczął gładzić ręką moje poszarpane włosy. Załkałam cicho, po czym odkleiłam się od chłopaka.
-Jestem Liam - uśmiechnął się ciepło.
-Natalie - wyszeptałam i otarłam policzki z łez.
Jego uśmiech był niesamowicie zaraźliwy. Delikatnie uniosłam kąciki ust. Pierwszy raz się uśmiechnęłam. Dzięki niemu.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że byłeś, za to, że jesteś...
~Nicki
P.S. pracuję nad kolejną częścią Harrego, także niedługo powinien się pojawić!
Buziaki <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz