Był ciepły, słoneczny dzień. Jedyny taki ciepły i piękny od kilku miesięcy w Londynie. Nie marnując czasu zabrałam książkę, telefon i klucze od domu. Spacerując zatłoczonymi ulicami, dotarłam do spokojniejszego miejsca. Założyłam włosy za ucho i usiadłam na ławce w parku, zaraz obok placu zabaw. Uwielbiam dzieci i uśmiecham się zawsze kiedy widzę, że i one się cieszą.
Wyciągłam książkę z torebki i otworzyłam na 35 stronie. Strasznie wciągnęła mnie miłosna opowieść dwójki zakochanych ludzi, że nawet nie zorientowałam się kiedy dotarłam do 150 strony. Słońce zniżało się już do lini horyzontu. Chłodne powietrze owiało moje ramiona.
"Za chwilę trzeba iść" pomyślałam, zerkając na zegarek, który wskazywał 16:46.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w grupkę dzieci bawiącą się w berka. Z zamyślenia wyrwał mnie płacz malutkiego dziecka. Odwróciłam głowę w stronę, skąd dochodził płacz.
Zobaczyłam chłopaka, z burzą loków na głowie, pochylającego się nad ciemnozielonym wózkiem i próbującego uspokoić malucha. Przypatrywałam się jego poczynaniom. Po dłuższej chwili, kiedy chłopakowi nie udało się uspokoić dziecka, postanowiłam do niego podejść.
-Przepraszam, pozwolisz, że teraz ja spróbuję, dobrze? - zapytałam, wpatrując się w jego hipnotyzujące zielone oczy, czekając na pozwolenie. Chłopaka skinął głową. Spojrzałam do wózka i zobaczyłam malutką dziewczynkę z ogromnymi, niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się na jej widok. Delikatnie wzięłam dziewczynkę na ręce i owinęłam kocykiem. Przytuliłam ją do własnej piersi i zaczęłam delikatnie kołysać. Kilka minut później maleństwo spało jak aniołek.
Chłopak stał obok i wpatrywał się we mnie. Czując jego wzrok na sobie, moje policzki natychmiast przybrały purpurowy kolor. Nie chcąc, żeby widział jak działa na mnie jego wzrok, odwróciłam się, ostrożnie włożyłam małą do wózka i przykryłam, aby nie zmarzła.
-Dzięki - powiedział zakłopotany - Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem ci bardzo wdzięczny.
Uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co. Uwielbiam dzieci.
-Zapomniałem się przedstawić - zmienił temat - Jestem Harry.
-Ashley.
Podaliśmy sobie ręce.
-Może się przejdziemy? -zapytał zmieszany.
-Jasne.
Piękny uśmiech chłopaka zawrócił mi w głowie. Zupełnie zapomniałam o tym, że miałam wracać.
Kilka minut szliśmy w zupełnej ciszy. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale z czasem stało się denerwujące. Harry postanowił się odezwać.
-Słuchaj, Ashley... Z miłą chęcią odprowadziłbym cię do domu, ale muszę wracać, żeby wykąpać Lux i położyć ją spać.
-Nie przejmuj się, rozumiem - uśmiechnęłam się. Cholera, za często się przy nim uśmiecham.
-To może dasz się chociaż zaprosić na herbatę?
-Yhm... No... Ja...
-Nie daj się prosić - popatrzył na mnie prawie błagalnym wzrokiem.
Pokręciłam głową i odpowiedziałam.
-Ja...no bardzo chętnie.
Stałam w salonie, z małą Lux na rękach. Harry robił herbatę w kuchni. Cichutko mówiłam do dziecka, a ona wpatrywała się we mnie, tymi swoimi, niesamowicie niebieskimi oczami.
Z kuchni usłyszałam krzyk. Zdezorientowana, pobiegłam tam z dziewczynką na rękach.
-H-harry, co się stało? - patrzyłam na chłopaka, który podstawił właśnie lewą rękę, pod zimną wodę.
-Nic, po prostu się oparzyłem.
-Pokaż.
Harry wyciągnął rękę spod kranu i zakręcił wodę. Chwyciłam Lux jedną ręką, a drugą chwyciłam dłoń chłopaka. Skrzywił się, kiedy przejechałam delikatnie kciukiem po zaczerwienionym miejscu.
-Myślę, że przeżyjesz - zaśmiałam się, po czym opatrzyłam chłopakowi zranione miejsce. Mimo moich przypuszczeń, wcale się nie przeciwstawiał. Myślałam, że będzie mówił, że sam da sobie radę, a tu taka niespodzianka. Wcale nie był takim twardzielem, za jakiego go do tej pory miałam. Zaśmiałam się pod nosem, ale tak żeby Harry nie zauważył.
-Gotowe. Weźmiesz Lux? Ja zaparzę herbatę.
-Jasne - wziął ode mnie dziewczynkę i poszedł do salonu. Zalałam wodą napój, postawiłam kubki na tacy, zabrałam dwie łyżeczki i dołączyłam do Harrego.
Zbliżała się 18:00. Harry zaczął nad czymś intensywnie się zastanawiać.
-Mogę cię przeprosić na moment? Muszę się zająć Lux. Jak zaśnie, będziemy mieć dużo czasu.
-Może ci pomogę? -zaoferowałam, wiedząc, że chłopak nie da sobie sam rady, tym bardziej z oparzoną ręką.
Wspólnymi siłami wykąpaliśmy dziewczynkę. Zawinęłam ją w ręcznik i położyłam na łóżku, zdaje się, jej rodziców.
Harry wspominał, że to córka jego kuzynki, a ta miała iść dzisiaj z mężem na jakąś kolację i chłopak musiał się nią zająć.
Osuszyłam jej delikatne ciało i ubrałam czyste, różowe śpioszki. Położyłam małą do łóżeczka.
-Dzięki, poradzę już sobie - powiedział szeptem Harry - Zejdź na dół, rozgość się.
-Ok, nie ma za co - posłałam chłopakowi delikatny uśmiech i wyszłam z pokoju.
Ledwie zeszłam po schodach usłyszałam płacz małej Lux. Już chciałam się wrócić, ale pomyślałam, że Harry musi sobie poradzić. Ciekawe co by zrobił, gdyby w ogóle mnie tu nie było...
Swoją drogą... To trochę dziwne nie? Poznałam chłopaka w parku, poszłam z nim do domu i razem zajmujemy się dzieckiem jego kuzynki. Moja mama pewnie odchodzi od zmysłów, ale co tam... Powiem jej, że ugh.... poszłam do Amber czy coś. Wyślę jej teraz sms-a!
Harry miał w sobie coś takiego, czego nie potrafię wytłumaczyć. Był dobrze zbudowany, przystojny... BA! I to jak cholernie przystojny! Jego zielone oczy hipnotyzowały w kilka sekund. Wyglądał na odważnego mężczyznę, pana "niemanaświecietakiejrzeczyktórejbymsiębał", ale zachowywał się zupełnie inaczej. Widziałam, że chłopak jest bardzo delikatny i szczery jeśli chodzi o uczucia.
Zerknęłam na duży zegar, wiszący na ścianie. Harry już 10 minut próbował uspokoić Lux. Ostatecznie się złamałam. Pobiegłam na górę. Powoli weszłam do pokoju. Dziewczynka nadal płakała. Harry kołysał ją, ale odrobinę za mocno i chyba to było powodem jej płaczu.
Widziałam w oczach chłopaka zdenerwowanie. Na jego czole błysnęło kilka kropel potu. Rzeczywiście w pokoju było dosyć ciepło. Był zmęczony.
Wzięłam Lux na ręce i zaczęłam ją delikatnie kołysać. Śpiewałam jej cichutko kołysankę. Dziewczynka uspokoiła się i znów wpatrywała się w moje oczy. Podniosła rączkę i zaczęła się bawić kosmykiem moich długich włosów. Chwilę później Lux smacznie spała w moich ramionach. Ułożyłam ją w łóżeczku, przykryłam kołdrą i zostawiając zapaloną malutką lampkę, która dawała stłumione zielone światło, wyszłam z pokoju.
Cicho zeszłam na dół do salonu. Harry siedział zamyślony z kubkiem w ręku. Westchnęłam, trochę głośniej niż zamierzałam. Chłopak odwrócił się i posłał mi spojrzenie w stylu "dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobił".
-Powiedz mi kim ty jesteś? Aniołem? Ja nie potrafię wysłać jej w krainę snów nawet po godzinie, tymczasem przy tobie ona zasypia w 2 minuty...
Zaśmiałam się cicho.
-No aniołem to może jeszcze nie, ale mam chyba trochę większe doświadczenie.
-Doświadczenie? - zapytał zdziwiony - Masz dzieci? Wyglądasz mi na, góra, 19 lat.
Na jego twarzy pojawiła się dziwna maska, ukazująca zmieszanie całą tą sytuacją.
-N-nie, ja źle to ujęłam. Opiekowałam się pół roku córką pani Smith, naszej sąsiadki - uśmiechnęłam się - I nie mylisz się co do wieku - zachichotałam - Mam 18 lat.
-Głupio wyszło...
-Nie przejmuj się - powiedziałam i upiłam łyk herbaty, która zdążyła już ostygnąć.
Poczułam wibrację mojego telefonu.
-Przepraszam, pozwolisz, że przeczytam? Pewnie mama...
-Jasne.
Od:Mama
Do:Ashley
Treść:
Razem z tatą idziemy na 22:00 do kina. Masz klucze od domu? Nie wróć późno. Najlepiej gdybyś została u Amber na noc. Nie chcę, żebyś chodziła w nocy sama.
Od:Ashley
Do:Mama
Treść:
Mam klucze, nie martw się nie wrócę późno :) Kocham Cię!
Źle się czułam z tym, że okłamuję mamę, ale przecież nie mogę jej powiedzieć, że właśnie siedzę u zupełnie obcego chłopaka, pijąc z nim herbatę i dzieląc się z nim moim życiorysem.
Gadaliśmy chyba całą wieczność. Nie kończyły nam się tematy do rozmów. Ani na chwilę w pokoju nie zapanowała cisza.
Usłyszeliśmy dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach.
-To pewnie moja kuzynka Sophie i jej mąż, Ralph - powiedział Harry, wstając z sofy, by sprawdzić, czy to na pewno oni.
Chwilę później w drzwiach stanęła dwójka młodych ludzi. Harry przedstawił nas sobie, podając mnie za jego koleżankę z pracy (nawet nie wiem gdzie pracował!).
Para udała się na górę, a my zostaliśmy sami.
-Bardzo miło spędziłam z tobą dzisiaj czas, ale wiesz... dochodzi już 24 i chyba muszę iść... - mówiłam ze spuszczoną głową. Tak bardzo nie chciałam go opuścić, było mi z nim tak dobrze...
-Odprowadzę cię, nie chcę żebyś sama chodziła o tej porze. Tym bardziej, że to nie jest zbyt bezpieczna okolica.
Skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Harry wziął do ręki kurtkę i wyszliśmy.
Po kilkuminutowym spacerze, zrobiło mi się chłodno. Potarłam dłońmi ramiona, okryte jedynie cienkim sweterkiem.
-Zimno ci?
-Trochę - odpowiedziałam, przygryzając wargę.
Harry zdjął swoją skórzaną kurtę i okrył mnie nią. Objął mnie ramieniem, tak, że teraz byliśmy ciasno złączeni ze sobą. Od razu zrobiło mi się cieplej.
-Dziękuję - wymamrotałam, rumieniąc się. Dobrze, że było ciemno i Harry tego nie zauważył. Naprawdę zaczynałam go lubić. Był taki kochany i uroczy. Jego ramiona i obecność dawały mi poczucie bezgranicznego bezpieczeństwa.
-Nie ma za co, piękna - teraz moje policzki były już w kolorze dojrzałego buraka. Na prawdę starałam się opanować emocje, ale moje serce samo zaczęło bić kilka razy szybciej.
-Jesteś urocza, kiedy się rumienisz - powiedział. Cholera. Zauważył. Spuściłam głowę pozwalając włosom opaść na twarz. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy.
Szliśmy wzdłuż alejki, wtuleni w siebie. Wyglądaliśmy jak para, a tak na prawdę, znałam Harrego tylko jeden dzień. Mój rozum mówił mi, że to nie możliwe, żebym zakochała się w chłopaku, którego ledwie znam, jednak serce nie sługa...
Odważyłam się na niego spojrzeć. Patrzył prosto przed siebie, ale kąciki jego ust delikatnie uniosły się, kiedy złapał mnie na gorącym uczynku. Znów te piękne dołeczki...Rozmarzyłam się.
-Kochana, czemu tak mi się przyglądasz hmm? - zaśmiał się.
Nie odpowiedziałam. Poczułam nagłe ciepło na policzkach. Ugh... Muszę nauczyć się nad tym panować...
Dotarliśmy pod drzwi mojego domu.
-Cóż... dziękuję Harry - powiedziałam, nie patrząc mu w oczy. Ściągnęłam jego kurtkę i podałam mu. Wziął ją do ręki i zrobił krok w przód. Teraz dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Powietrze wokół nas zaczęło gęstnieć, a ja nie wiedziałam co zrobić. Moje serce znów przyspieszyło.
-Ashley, pocałuj mnie - powiedział szeptem.
Otworzyłam szeroko oczy.
-C-c-cooo? - zaczęłam się jąkać nie wiedząc, czy to co usłyszałam było prawdą, czy wytworem mojej wyobraźni.
-Pocałuj mnie!
Stałam oszołomiona, jednak po chwili namysłu wspięłam się na palce i musnęłam delikatnie jego usta. Oddaliłam się, a Harry przygryzł dolną wargę. Jaki on był seksowny...
Chwilę później naparł na mnie swoim ciałem, przyciskając mnie do drzwi. Wpił się w moje usta z całą brutalnością jaka była w nim ukryta. Przejechał językiem po moich wargach, prosząc o wstęp do środka. Nasze języki toczyły zawziętą walkę o dominację. Nie mam pojęcia ile trwał, ale to zdecydowanie był najlepszy pocałunek w moim życiu.
Chłopak oderwał się na chwilę ode mnie, żeby zaczerpnąć powietrza.
-Harry...ja...przepraszam - otworzyłam drzwi, wbiegłam do domu i zatrzasnęłam je z hukiem.
Musiałam przemyśleć wszystko. Całowałam się z nieznajomym chłopakiem....
_______________________________
Jest sprawa... Jeżeli wymyślicie jak co może wydarzyć się dalej, napiszę kolejną część. Ja na prawdę nie mam żadnego oryginalnego pomysłu jak rozwinąć tę historię.... Więc jeśli chcecie drugą część to napiszcie, może jednak uda mi się coś wymyślić. Ściskam
~Nicki