28.09.2013

#39. Harry (część 1)


- Louis? Hej, jest u ciebie Harry?
- Cześć [T.I.]. Nie, a powinien? Czy coś się stało?
- Posprzeczaliśmy się trochę.... Harry wyszedł i do tej pory nie wrócił, nie wiem co się z nim dzieje. Strasznie się martwię.
- Będę za dziesięć minut. 

- Nie mam pojęcia co się z nim ostatnio dzieje. - Powiedziałam stawiając przed Louisem kubek z herbatą. - Szczerze, prawie go nie poznaję. To nie ten sam Harry, którego poznałam rok temu.
Usiadłam na kanapie, na przeciwko chłopaka i ukryłam twarz w dłoniach
- Shhh.... - Podszedł do mnie i objął mnie opiekuńczo. - Nie płacz. Po prostu powiedz co się stało.
- Wiesz jaki jest Harry. Ostatnio coraz częściej wraca późno do domu, jest pijany. I wiesz... Myślę, że on bierze jakieś narkotyki. Nie mam pojęcia dlaczego. Próbowałam z nim o tym porozmawiać, ale wszystkiego się wyparł.

*wspomnienie*
- Nie! Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?! - Naskoczył na mnie Harry.
- Często przychodzisz pijany i taki nieobecny. Nie rób ze mnie idiotki, widzę, że coś bierzesz!
- Obiecuję ci, że nigdy niczego nie brałem, ani nie będę brał. - Powiedział przeczesując ręką swoje loki.
- Obiecanki - cacanki Styles! Ile razy już mi coś obiecywałeś? Nigdy nie dotrzymujesz słowa! - Wybuchłam. Oczywiście, jego ego ucierpiałoby gdyby przyznał chociaż raz rację mi. Harry chwycił kubek, który stał obok niego i rozbił go o podłogę. Podskoczyłam przerażona i od razu pożałowałam, że w ogóle podejmowałam ten temat, widząc złość malującą się na jego twarzy. Zacisnął pięści. Widziałam w jego oczach wahanie, gdy patrzył nam nie z grozą. Nagle odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę drzwi. Ostatnie co słyszałam, kiedy zakładał kurtkę to ciche:
- Pieprz się.

- Trzasnął drzwiami i nie wrócił do teraz. Louis martwię się, jest trzecia w nocy.
- Mam jechać go poszukać? Chyba wiem gdzie powinien być. - Zaproponował chłopak.
- Pojadę z tobą. - Powiedziałam szybko.
- Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. To nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie. - Odpowiedział stanowczo. Westchnęłam tylko, nie chcąc sobie nawet wyobrażać tego miejsca. - Znajdę Harrego i zabiorę do siebie, żeby trochę ochłonął. Zadzwonię do ciebie jak tylko będziemy w moim mieszkaniu.
- Dziękuję Louis. - Byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
Tomlinson wyszedł zostawiając mnie samą. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Chodziłam nerwowa z telefonem w ręku czekając na połączenie.
Nie minęło może pół godziny, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Zamarłam.
- Louis? Louis to ty? - Zapytałam, mając nadzieję, że może zdecydował się jednak przywieźć Harrego do domu, a klucze wyciągnął z kieszeni jego kurtki. Wstałam w kanapy i powoli poszłam w stronę drzwi.
Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam tam Harrego. Już bardziej spodziewałam się jakiegoś złodzieja.
- Harry? Gdzie byłeś? Martwiłam się... - Powiedziałam opiekuńczo i podeszłam do niego, chcąc położyć rękę na jego policzku, jednak chłopak chwycił mój nadgarstek w powietrzu i unieruchomił go.
- Co ty robisz? - Zapytałam uśmiechając się i myśląc, że po prostu się ze mną bawi. Jednak szybko zmieniłam tok myślenia, kiedy chwycił mnie mocniej, łapiąc drugi nadgarstek. Powoli zaczął się do mnie przybliżać, na co ja zaczęłam się cofać. Kiedy spotkałam na swojej drodze ścianę nie miałam już możliwości ucieczki. Harry przyległ do mnie całym ciałem, przytrzymując moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy, boleśnie wbijając w nie swoje palce.
- Auu! To boli, co ty robisz?! - Zaczęłam się wiercić pod wpływem jego silnych rąk.
- Teraz masz szansę przeprosić mnie za to co powiedziałaś wcześniej. - Odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Zapach alkoholu i tytoniu wypełnił moje nozdrza.
- Harry! Jesteś pijany, uspokój się człowieku! - Chciałam się wyrwać, jednak im bardziej się wierciłam, tym on mocniej zaciskał ręce, nieświadomy tego, że sprawia mi ból.
- Przestań, to może nie będzie bolało. - W tym momencie wiedziałam już czego ode mnie chce.
- Zostaw mnie! - Krzyczałam rozpaczliwie, kiedy Harry zaczął z ogromnym pożądaniem całować moją szyję, znacząc ją malinką. - Zostaw, słyszysz! - Zaczęłam płakać. Wiedziałam, że nie mam z nim szans. Był dużo silniejszy. Ale był też pijany i nie w pełni świadomy.
- Co ty robisz?! Puść mnie, jesteś pijany! Oszalałeś?!  - Szarpałam się z nim. Nie miałam szans. On w ogóle mnie nie słuchał. Jedyne czym był zajęty to odpinanie mojej bluzy zębami. Nie wytrzymałam. To było jedyne co przyszło mi do głowy. Z całej siły kopnęłam go kolanem w jego męskość. Harry jęknął z bólu, skrzywił się i ku mojej wielkiej uldze, puścił mnie. Nie tracąc czasu wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami, nie chcąc go więcej widzieć na oczy.



Obudziłem się rano leżąc na podłodze, jeszcze w kurtce. Podniosłem się i złapałem za głowę. Cholera. 
Strasznie boli. Skrzywiłem się. Nic nie pamiętałem z wczorajszego wieczoru. Powoli próbowałem wstać chwytając się komody stojącej obok, jednak zakręciło mi się w głowie i znowu upadłem. Leżałem chwilę próbując sobie przypomnieć wczorajszy dzień i zastanawiałem się czemu do licha spałem na ziemi. Przekręciłem na bok głowę i zobaczyłem stłuczony kubek.
Kłótnia z [T.I.]. Narkotyki. Bar. Piwo. Wódka. Papierosy. I koniec. Na tym urwał mi się film.
Po raz kolejny spróbowałem wstać i tym razem mi się udało. Poszedłem do kuchni szukając jakiś tabletkę na ból głowy. Połknąłem dwie i popiłem szklanką wody. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę siódmą.
Pomyślałem, że [T.I.] jeszcze śpi, więc postanowiłem zrobić sobie sam śniadanie. Jajecznica wydawała mi się najlepszym pomysłem. Szybko i smacznie.
Gotowe śniadanie przełożyłem na talerz. Usiadłem przy stole w kuchni i włączyłem radio, chcąc posłuchać jakiejś muzyki.

Uwaga! Przerywamy audycję, aby nadać komunikat specjalny!
- Powiedział głos w radiu.

Pogłośniłem odrobinę.

Dzisiaj nad ranem, około 4, na drodze krajowej numer 81 doszło do wypadku*. Dziewczyna została potrącona przez kierowcę Audi. Pijany mężczyzna został zabrany przez policję do izby wytrzeźwień. Nic mu nie dolega. Dziewczyna zmarła na miejscu. Jeżeli ktoś wie, lub podejrzewa kim mogła być dziewczyna, prosimy zgłosić się na policję w celu identyfikacji zwłok. Młoda kobieta miała około 19 lat, długie, brązowe włosy. Była ubrana w jeansy, niebieską bluzę z białym zamkiem i czarne trampki. Nie miała przy sobie żadnych dokumentów. 
_________________________________________________
*to jakaś wymyślona przeze mnie droga, prowadząca nie wiadomo dokąd :P

Jakiś komentarz? :3

~Nicki


15.09.2013

#38. Niall

WZNAWIAMY BLOGA! 
Imaginy nie będą pojawiać się często, bo zaczęła się szkoła.
Ale będą się pojawiać nowe, a to chyba najważniejsze.



- [T.I.], [T.I.] obudź się! 
- Co?! - Podniosłam się na łóżku cała spocona i przestraszona. Przy moim boku siedział zmartwiony Niall. Złapał mnie za rękę, a ja wtuliłam się w jego nagi tors. Byłam przerażona. Zaczęłam cicho szlochać.
- Shhh, to tylko zły sen. - Mówił uspokajająco mój chłopak. Chciałam żeby to był tylko zły sen. Ale niestety to wszystko prawda. Śniło mi się to już, którąś noc z kolei. 
- Przepraszam. - Powiedziałam i pobiegłam do łazienki w prędkości światła. Było mi niedobrze, stałam tam oparta o umywalkę i patrzyłam w swoje odbicie w lustrze. Ja, [T.I.] [T.N.] byłam w ciąży. Uspokoiłam nerwy, chociaż nie było to łatwe i wróciłam do sypialni. Niall siedział na łóżku i czekał aż wrócę. Położyliśmy się na swoich miejscach. Blondyn objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego, ciesząc się chwilą, bo wiedziałam, że nie będzie trwała długo. Wiedziałam już co mam zrobić. Zasnęłam.

Rano, kiedy się obudziłam, byłam już sama. Niall wyszedł do studia. Znowu było mi niedobrze i bolała mnie głowa. Brutalna rzeczywistość uderzyła we mnie, kiedy tylko otwarłam oczy. Wtuliłam się w poduszkę Nialla, zaciągając się jej słodkim zapachem. Chciałam go zapamiętać jak najdłużej. Ostatnia noc, którą tu spędziłam. Ostatni dzień w tym mieszkaniu. Ostatni dzień w życiu blondyna. Niall dopiero zaczynał karierę. Wiadomość o dziecku zniszczyłaby mu wszystkie plany i marzenia. Nie mogłam mu tego zrobić. Za bardzo bałam się jego reakcji.  Za bardzo go kochałam....
Po kilku minutach wstałam i poszłam do kuchni. Na stole zastałam stos kanapek z karteczką:

Smacznego! 
Wrócę wieczorem, Kocham Cię xx.

- Też cię kocham Niall. - Powiedziałam półgłosem do siebie. Jedna zagubiona łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją otarłam. Musiałam być teraz silna. 
Po śniadaniu wzięłam szybki prysznic, ubrałam jeansy i czerwoną koszulę. Weszłam do sypialni, wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Wrzuciłam ostatnią parę butów i zapięłam zamek walizki. 
Włączyłam komputer Nialla i sprawdziłam najbliższy lot z Londynu do Sydney. Czemu do Sydney? Bo tylko tam mogłam szukać pomocy u mojej ciotki. Nie miałam nikogo innego. Mama z tatą zginęli w wypadku, a babcia, która się mną opiekowała, zmarła pół roku temu. 
 Za dwie godziny. Idealnie! 
Skasowałam historię przeglądarki i wyłączyłam komputer. Zabrałam z szafki kartkę i długopis. Usiadłam przy stole i napisałam:

Niall... Ja nie wiem od czego zacząć.
Chcę żebyś wiedział, że kocham Cię najbardziej na świecie i wcale nie chcę Cię opuszczać, jest mi z Tobą dobrze, ale nie mogę Ci tego zrobić.... Wybacz. Wybacz mi.
Nie szukaj mnie ani nie dzwoń, będę bezpieczna. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. 
Na zawsze Twoja [T.I.]
Kocham Cię Niall.
P.S. Klucze zostawiłam pani Smith

Położyłam kartkę na stole w kuchni, gdzie wcześniej leżały kanapki. Stanęłam przed lustrem w pokoju. Dotknęłam swojego brzucha. Teraz była nas dwójka. Ja i dzidziuś. Jak ja sobie dam radę?
 Muszę sobie poradzić. Muszę być silna. Dla Nialla i dziecka. 
Na mojej szyi błysnął naszyjnik, który dostałam od chłopaka dwa miesiące wcześniej. Złote serduszko składało się z dwóch części. Odpięłam naszyjnik i odczepiłam jedną połowę serca. Położyłam ją obok kartki w kuchni, a drugą zawiesiłam spowrotem na mojej szyi. Doktnęłam go.
Mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Kocham Cię.
Złapałam walizkę, ubrałam kurtkę i zamknęłam drzwi. Zapukałam do pani Smith, zostawiłam jej klucze i odeszłam bez słowa wyjaśnienia. Złapałam taksówkę i kazałam kierowcy jechać na lotnisko.

Odebrałam swój bilet i ruszyłam w kierunku bramek. Odwróciłam się z chorą nadzieją, że przybiegnie Niall, powie, że wszystko będzie w porządku i nie pozwoli wyjechać. 
- Mogę prosić bilet? - Zapytała młoda blondynka. 
- Ahh.. tak proszę. - Zmieszana podałam jej bilet.
- Zapraszam, życzę miłej podróży. - Uśmiechnęła się życzliwie. 
Skinęłam głową i jeszcze raz się odwróciłam. Nie ma go... Czas iść. Westchnęłam głęboko i poszłam do samolotu, żeby się jeszcze nie rozmyślić.

Wpatrywałam się w okno, kiedy startowaliśmy. Łzy same zaczęły niekontrolowanie wydobywać się z moich oczu. Już nigdy go nie zobaczę. Nigdy nie dotknę. Nigdy nie pocałuję. 
- Czy wszystko w porządku? - Zapytała zmartwiona stewardesa. Szybko wytarłam oczy.
- Tak, ale dziękuję, że pani zapytała. - Uśmiechnęłam się blado. 
- Gdyby czegoś pani potrzebowała proszę wołać. 
- Dziękuję.

*Oczami Nialla*
Wróciłem do domu, zmęczony całym dniem pracy. Przyniosłem ukochanej różę, licząc na to, że zrobi moje ulubione danie. W mieszkaniu było ciemno. Zapaliłem wszystkie światła. 
- [T.I.]? Kochanie jesteś w domu? - Zapytałem, jednak odpowiedziała mi cisza. 
Pomyślałem, że może poszła się przejść, albo poszła do sklepu, jednak kiedy wszedłem do kuchni, na stole zobaczyłem małą karteczkę z jej charakterystycznym pismem...
- Co do cholery?! [T.I.] chyba żartujesz! Wychodź natychmiast. - Krzyknąłem mając nadzieję, że to kiepski żart i, że [T.I.] schowała się w szafie. 
Cisza.
Pobiegłem do sypialni. Szafa była pusta. Zabrała wszystko.
Wróciłem do kuchni i zobaczyłem połowę wisiorka, który kupiłem ukochanej. Chwyciłem go w dłoń i przyłożyłem do piersi. Znajdę cię, obiecuję. 
Byłem w totalnym dołku. Poprosiłem chłopców, żeby do mnie przyjechali. 

Kilka dni później, za namową Liama, zawiadomiłem policję o zaginięciu [T.I.].
Nie mogłem spokojnie siedzieć. Muszę ją znaleźć, ona jest cały moim światem. Kocham ją.

------Około dwa miesiące później------

*Oczami [T.I.]*
Ciocia zawołała mnie, mówiąc, że ktoś do mnie przyszedł. Dziwiłam się, przecież jeszcze nikogo tu za bardzo nie znałam. Zeszłam po schodach, a w drzwiach zastałam policjanta.
- Dzień dobry. O co chodzi? - Zapytałam.
- Pani [T.I.]?
- Tak. 
- Dostaliśmy zawiadomienie od pana Horana o pani zaginięciu, ale jak widzę jest pani cała i zdrowa. 
- Od Nialla? Niall zgłosił moje zaginięcie?! Przecież prosiłam go, żeby mnie nie szukał. - Spuściłam głowę i zacisnęłam zęby. Już prawie wyrzuciłam go z pamięci, a teraz przyszli oni i znowu zaczyna się wszystko od nowa. 
- Proszę mu powiedzieć, że jestem bezpieczna i żeby mnie nie szukał. Nie chcę, żeby znał mój adres zamieszkania. 
- Oczywiście, jak sobie pani życzy. Jednak zobowiązany jestem zadać kilka pytań. Czy jest tu pani z własnej woli?
- To chyba jasne, że tak. 
- Jest pani pewna, że nic pani nie grozi? 
- Taaak! Chyba własna ciotka nie będzie chciała mnie zabić. - Odpowiedziałam szorstko, ponieważ policjanci zaczęli mnie irytować. 
- W takim razie, do widzenia. 
Przewróciłam oczami i zatrzasnęłam im drzwi przed nosem. 

------16 lat później------

Wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres. To moja jedyna i ostatnia nadzieja. Byłam do tego zmuszona. Oby tylko nie zmienił adresu, pomyślałam.
Kilkadziesiąt minut później byliśmy na miejscu.
- Dziękuję. - Powiedziałam i podałam taksówkarzowi pieniądze. Zamknęłam drzwi, a facet odjechał. Westchnęłam głęboko i ruszyłam w kierunku białego domu. Wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałam. 
- Raz się żyje [T.I.]. Robisz to dla Meg. - Powiedziałam pod nosem i zapukałam. 
Drzwi otworzył mi mężczyzna z czarnymi włosami, tunelami w uszach i kilkoma tatuażami. Już chciałam przeprosić owego pana, że pomyliłam adresy, jednak jego oczy zdradziły wszystko. Wszędzie je rozpoznam. Intensywne niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. To on. To naprawdę on. Boże, ale się zmienił. Na chwilę zapanowała niezręczna cisza, jednak po chwili rzuciłam się Niallowi na szyję. Rozpłakałam się. Chłopak przycisnął mnie do siebie, tak, że ledwo oddychałam.
- Niall, to naprawdę ty. - Szlochałam w jego ramię. 
Kiedy się od siebie odsunęliśmy, spuściłam głowę, nie wiedząc jak zacząć temat. 
- Niall? 
- Tak kochanie?
- B-bo j-ja, ja przyjechałam poprosić cię o pomoc. Jeżeli się nie zgodzisz, zrozumiem, to poważna sprawa, ja nie chciałabym naciskać na ciebie...
- No powiedz [T.I.]. Zrobię dla ciebie wszystko. - Uśmiechnął się, jednak mnie nie było do śmiechu.
- Ja... Ja odeszłam od ciebie, b-bo byłam w ciąży. N-nasza córka... Meg... Ona..
- Że co? Mamy córkę? Chyba sobie żartujesz. - Patrzyła na mnie ze złością w oczach. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież poradzilibyśmy sobie... Dlaczego mi to zrobiłaś? - Teraz w jego oczach była tylko rozpacz. - Nie widziałem jak dorasta, a teraz jest prawie pełnoletnia. - Złapał się za głowę. 
Czułam się winna. Nie powinnam była tego robić. 
- Przepraszam... Chodzi o to, że ona... Niall ona umiera, a ja nie mogę jej pomóc! 
- CO?! Jak to umiera? Żartujesz teraz prawda? 
- Nie. Mówię poważnie. - Zaczęłam płakać. - Proszę pomóż jej! Nie chcę jej stracić! 
Niall stał chwilę w osłupieniu, jednak po chwili otrząsnął się.
- Co mam zrobić? - Zapytał.

------rok później------
Przeprowadziłyśmy się z Meg do Nialla. Ona ma bzika na jego punkcie i odwrotnie. Wszystko robią razem. Nie chcecie wiedzieć, jak bardzo krzyczała kiedy dowiedziała się, że jej ojcem jest Niall Horan.
Dzięki temu, że Niall, zgodził się oddać jedną nerkę Meg, ona może być tutaj razem z nami. Codziennie dziękuję Bogu, za to, że kiedyś właśnie on pojawił się na mojej drodze. Jest wspaniałym ojcem i mężem.
Ślub wzięliśmy trzy miesiące temu, a ja spodziewam się naszego kolejnego dziecka. Tym razem nie ucieknę nigdzie, bo wiem, że Niall mi na to nie pozwoli. 

THE END :D
No i jak? Podobało się? Dawno nic nie pisałam, ale myślę, że nie wyszłam z wprawy. 
Musiałam odreagować, bo mam trochę problemów, a to jest chyba najlepszy sposób. 
 
~Nicki






16.08.2013

3000

Wchodzę sobie tak z nudów na bloggera, patrzę i widzę...


PONAD 3000 wyświetleń!!!


Dziękujemy za każde wejście, każdą minutę poświęconą na czytanie naszych imaginów, za każdy komentarz i za to, że jesteście z nami!

Blog jest na razie zawieszony, nie wiem, czy coś nowego się tutaj pojawi, w ogóle nie wiem czy coś się pojawi.
Obie od września zaczynamy liceum, a co za tym idzie więcej lekcji, więcej nauki i mniej czasu na pisanie.
Ostatnio zaniedbywałyśmy bloga, bo nie mamy w ogóle pomysłów na napisanie czegoś.

 Także jak tylko któraś z nas zdoła coś napisać, od razu wznawiamy bloga :)

Tak sobie pomyślałam... Macie TUTAJ linka do mojego pierwszego imagina jakiego w życiu napisałam. A uważam, że wyszedł mi całkiem nieźle ;)


Pozdrawiam i liczę na wyrozumiałość! <3

~Nicki



30.07.2013

#37. Harry (kontynuacja)


                                          Część 1

-Harry...ja...przepraszam - otworzyłam drzwi, wbiegłam do domu i zatrzasnęłam je z hukiem.

Musiałam przemyśleć wszystko. Całowałam się z nieznajomym chłopakiem....


-Ashley otwórz - usłyszałam głos Harrego z zewnątrz - Proszę!
Nie odezwałam się. Nie byłam w stanie. Przejechałam palcem po ustach. Wciąż czułam jego słodki smak.
To był nagły impuls. Bez większego namysłu otworzyłam drzwi i rzuciłam się chłopakowi na szyję i zaczęłam namiętnie całować. Harry był zdezorientowany moim nagłym ruchem, jednak nie pozostał mi dłużny. Czułam jak jego dłonie wędrują na mój tyłek. Ścisnął go mocno, na co jęknęłam. Oplotłam go nogami w biodrach, a on otworzył drzwi i wszedł do środka, ze mną na szyi. Harry na chwilę oderwał się od moich ust i przeniósł się na moją szyję. Przygryzł moją skórę pozostawiając na niej czerwony ślad. Odchyliłam głowę, żeby dać mu lepszy dostęp. Usiadł na kanapie w salonie, a mnie usadowił na swoich kolanach.
Wyrzucił swoją kurtkę gdzieś w stronę telewizora.
Już zaczęłam rozpinać jego koszulę, kiedy mój zdrowy rozsądek powrócił. Usłyszałam odgłos silnika samochodu.
-Kurwa! Rodzice przyjechali! - szybko zeszłam z Harrego i pociągnęłam go za rękę w stronę kuchni, skąd małym przejściem można było dostać się do ogrodu.
-Szybko! Wychodź, bo będę miała przechlapane jak cię tu zobaczą! - poganiałam chłopaka.
Ten zaskoczony, wyszedł do ogrodu, tak jak mu kazałam. Ja tym czasem pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Zerknęłam przez okno i zobaczyłam Harrego, który z łatwością przeskoczył nasz płot.
Ciekawe czy nie jest mu zimno w tej koszuli... Na dworze jest zaledwie 15 stopni...
-CHOLERA! - krzyknęłam przerażona.
Sprintem zbiegłam na dół. Oczywiście, potknęłam się i spadłam. Kostka strasznie mnie bolała.
Ale nie mogłam dopuścić do tego, żeby rodzice zobaczyli kurtkę Harrego. Na jednej nodze szybko ją podniosłam i w ostatnim momencie wczołgałam się na górę, do mojego pokoju.
-Uff.. - odetchnęłam kładąc się na łóżku. Kurtkę wrzuciłam do szafy. Szybko naciągnęłam na siebie kołdrę i klaśnięciem dłoni zgasiłam światło.
Chwilę później usłyszałam jak mama wchodzi do mojego pokoju, sprawdzić czy wróciłam. Udawałam, że śpię. Kiedy upewniła się, że smacznie śpię, wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Jeszcze raz głęboko westchnęłam. Nie miała już siły brać dzisiaj prysznica. Delikatnie wstałam z łóżka i ubrałam jakąś za dużą bluzkę i szorty do spania.
Noga bolała mnie jak cholera. Miałam nadzieję, że nie jest złamana.

Całą noc nie mogłam spać. Moja noga nieźle bolała, a do tego jeszcze ta cała sytuacja z Harrym. Nie wiedziałam co o tym myśleć i co gorsza nie wiedziałam co on sobie o mnie pomyślał. Że jestem łatwą dziwką? Nie... wcale tak nie było...Prawda? Boże! Nie mogę uwierzyć w to co zrobiłam. Miałam mu nie otwierać tych pieprzonych drzwi. Ugh... Niestety, nie jestem sobą kiedy on jest w pobliżu. Jest taki uroczy, kochany, miły i śliczny....

ASHLEY! opanuj się!

Kiedy odkryłam rano kołdrę i zobaczyłam moją nogę, przeraziłam się. Była cała spuchnięta i sina, a na dodatek ból nie ustąpił. Obróciłam się na łóżku, tak, że obie nogi zwisały mi swobodnie, nie dotykając miękkiego dywanu.
W tym momencie do pokoju weszła mama. Jej wzrok od razu skupił się na mojej nodze, a później na twarzy.
-Ashley... Co ci się stało? - zapytała i podeszła do mnie delikatnie dotykając mojej spuchniętej kostki.
-Auu! Mamo to boli! - krzyknęłam - Spadłam ze schodów - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, jednak nie wchodząc w szczegóły.
-Zbieraj się, jedziemy do lekarza. Fatalnie to wygląda.
-Ale mamo...
-Nie ma żadnego "ale" - powiedziała stanowczo - Carl! Ubieraj się, jedziemy do lekarza z Ashley! - krzyknęła do mojego ojca, który pewnie jadł w kuchni śniadanie.

*trzy tygodnie później*
Dzisiaj nareszcie zdjęli mi ten głupi gips z nogi! Moje najgorsze przypuszczenia się sprawdziły. Kostka była złamana, ale już jest wszystko w porządku.
Z Harrym nie miałam z nim już więcej kontaktu. On się nie odzywał, a ja nawet gdybym chciała, o kulach nie dotarłabym do jego domu.
Niby już o tym nie pamiętałam, jednak gdzieś tam głęboko, wciąż widziałam jego uśmiechniętą, prześliczną buźkę.

Wracałam z kontroli u lekarza, już o własnych siłach, bez gipsu i kuli. Postanowiłam pójść na mega duże lody. Wstąpiłam do pobliskiej kawiarni i zamówiłam deser. Przeglądałam menu, czekając na moje lody. Kiedy mi się to znudziło zaczęłam rozglądać się po lokalu. Był niewielki, ściany pomalowane w różne odcienie brązu i czerwieni, na stołach, w wazonach stały świeże białe kwiatki, a przy stole.... Niemożliwe! Co on tu robi? Przecież już prawie o nim zapomniałam!
Boże żeby tylko mnie nie zauważył, pomyślałam. Schyliłam głowę i udawałam, że robię coś na telefonie. Chwilę później ktoś podstawił mi pod nos moje lody. Byłam przekonana, że to kelner, no bo kto inny. Podniosłam głowę z zamiarem podziękowania chłopakowi, kiedy zamiast kelnera zobaczyłam nad sobą uśmiechniętą buźkę otoczoną bujnymi lokami. Myślałam, że zejdę tam na zawał. Dosłownie.
-H-harry - zaczęłam się jąkać - c-co ty tu robisz? - zapytałam.
-Pamiętasz mnie - usiadł naprzeciw mnie, z wielkim uśmiechem na ustach. Tak, trudno było nie zapamiętać jego pięknego uśmiechu. Sama również nieśmiało uniosłam kąciki ust w górę.
-Trudno Cię zapomnieć - zaśmiałam się.
-Jesteś jeszcze piękniejsza niż ostatnio.
Czy on naprawdę to powiedział? Nie chcę wiedzieć jak bardzo czerwona byłam w tym momencie. Spuściłam głowę.
-Dziękuję - wymamrotałam.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Harry nieustannie mi się przyglądał, a ja przebierałam łyżeczką w moich lodach, których nawet nie tknęłam. Nagle chłopak wziął z ręki moją łyżeczkę.
-Pozwolisz, że pomogę ci je zjeść? Bo sama chyba nie dasz sobie rady - zaśmiał się.
Nabrał na łyżeczkę trochę, mocno już rozpuszczonych, lodów i włożył mi ją do buzi.
Zaśmiałam się kiedy zbliżał kolejną porcję do moich ust.
-Harry, ludzie się dziwnie na nas patrzą - powiedziałam śmiejąc się - oddaj mi już tą łyżeczkę.
-Nie! - powiedział stanowczo, ale wiedziałam, że musiał się bardzo starać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Oj no weź! Harry no! - mruknęłam kiedy chłopak schował łyżeczkę za plecami.
-Oddam ci ją - przerwał na chwilę - ale pod jednym warunkiem.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i uniosłam brwi do góry.
-Pocałuj mnie. Teraz.
-Harry...ja... - przerwał mi, przykładając swoje malinowe usta do moich. Poczułam cudowny zapach jego perfum. Ani mi się śniło, żeby przerwać ten cudowny pocałunek. Mogłabym w nim trwać wiecznie. Jednak po kilkunastu sekundach Harry oderwał się ode mnie i jak gdyby nigdy nic, zabrał mi lody i zaczął je jeść. Parsknęłam śmiechem. Co za głupek. Kochany głupek.

***

-Harry?
-Tak kotku?
-Jak myślisz którą ubrać?
-Skarbie proszę cię. Przecież te sukienki są identyczne! Mają tylko inne paski. Ta ma złoty - wskazał ręką sukienkę po mojej prawej stronie - a ta ma srebrny - powiedział pokazując palcem na sukienkę z lewej.
-Wielkie dzięki! - ugh... faceci. Zawsze można na nich liczyć.
-Cokolwiek ubierzesz i tak wyglądasz ślicznie. Nie wściekaj się już - podszedł do mnie, chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie delikatnie całując.
-Dobrze wiesz, że nie mogę iść na to przyjęcie w jeansach i koszuli. Ty masz na sobie garnitur i ugh... czekaj - poprawiłam jego krawat - a ja? No proszę pomóż! - spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem.
Harry puścił mnie i podszedł do mojej szafy. Wyciągnął z niej turkusową sukienkę.
-Proszę - uśmiechnął się od ucha do ucha, ukazując swoje urocze dołeczki.
-Ohh... okej - poddałam się. Skoro ta mu się podobała. Sukienka była cała obcisła i sięgała do połowy ud. Nie chciałam jej ubierać, bo wydawała mi się trochę za bardzo wyzywająca. Ale skoro Harry nie ma nic przeciwko.
Chłopak pomógł mi zapiąć suwak, a kiedy jego ręce dotknęły moich pleców, poczułam znajome mrowienie. Podeszłam do ogromnego lustra i spojrzałam w swoje odbicie.
Nie musiałam długo czekać na to, aż Harry podszedł do mnie od tyłu, złączył palce naszych rąk i oparł swoją głowę na moim ramieniu delikatnie muskając moją szyję.
Patrzyliśmy na swoje odbicie w lustrze.
-Kocham cię - wyszeptałam.
-Ja też cię kocham, najbardziej na świecie - odpowiedział cicho Harry i złączył nasze usta w słodkim pocałunku.

_________________________________________

NIE MAM POJĘCIA CO TU NAPISAĆ.
PRZEPRASZAM, ŻE DŁUGO NIC NIE DODAWAŁAM.
ale dzisiaj wracam i oddaję w wasze rączki kontynuację imagina o Harrym. Mam nadzieję, że się podoba. Długo nad nią siedziałam, uwierzcie mi ;)
Komentarze byłyby mile widziane!

~Nicki

19.06.2013

#36. Liam

WRÓCIŁAM! W końcu naprawiony! Ughh... już nie mogłam się doczekać!

Dodaję taki dosyć nietypowy imagin, który dedykuję mojej babci, która zmarła rok temu, właśnie tak, jak ojciec bohaterki... Sami się zaraz przekonacie.
Miłej lektury!
_____________________________________________


Codziennie od kilku tygodni, przychodziłam na plażę. Tak po prostu, posiedzieć na piasku, pomyśleć, zapomnieć...

Zapomnieć o tych strasznych kilku miesiącach.
Mój ojciec zawsze palił papierosy. Ciężko było go namówić, żeby rzucił palenie. No i proszę. Pewnego wieczora, poczuł ostry ból w klatce piersiowej i zasłabł. Zadzwoniłam po pogotowie. Na miejscu okazało się, że to zaawansowany nowotwór płuc. Oczywiście zaliczał po kolei: chemioterapię, radioterapię, brał tabletki i wszystko inne, co było tylko możliwe. Wtedy dopiero "obudził się" i przeciwstawił się nałogowi. Szkoda, że tak późno...
Dwa tygodnie później mój tata stracił czucie w prawej ręce. Lekarze upierali się, że to wymaga wizyty u innego specjalisty...Ale to były pierwsze objawy przerzutów nowotworu do mózgu. Guz uciskał pewne nerwy i to dlatego.
Lekarze zbyt późno zareagowali. Tata jeszcze kilka dni trzymał się w miarę dobrze, ale następnie było coraz gorzej. Mój ojciec był jak roślinka. Niby żywy, ale nieobecny. Nie mógł nic mówić, nic nie jadł, dostawał posiłki w kroplówce. Cały czas czuwałam przy jego łóżku.
Któregoś dnia, kiedy wróciłam do szpitala, o 5 rano, otrzymałam wiadomość, której tak bardzo nie chciałam usłyszeć. Mój ojciec zmarł.

Cały mój świat upadł. Załamałam się. Zamknęłam w sobie. Od tamtej pory z nikim nie rozmawiałam. Autentycznie. Przez kilka tygodni nie otwarłam buzi z zamiarem powiedzenia czegokolwiek. Zostałam sama. Moja matka zostawiła mnie z ojcem, kiedy miałam 5 lat. Obecnie mam 19 lat, a mój tata, to jedyna bliska mi osoba. Nikomu już na mnie nie zależało, nikt mnie nie kochał. I ja straciłam jedyną osobę, którą kochałam nad życie. To on mnie wychował, to on zapewniał wszystko co najlepsze, oczywiście na tyle, na ile mógł sobie pozwolić. To on spełnił moje marzenie, czyli odwiedzenie Paryża.
A teraz? Życie nie ma sensu. Pustka wypełnia moje serce. I to tak strasznie boli.
Rozpłakałam się na myśl o strasznych wspomnieniach. Wciąż siedziałam na plaży. Trzęsłam się z zimna. Miałam na sobie bluzę i ciepłą kurtkę, jednak wciąż marzłam. Gorzkie łzy spływały po moich policzkach zamazując mi obraz. Moja warga zaczęła drżeć. Otuliłam się swoimi ramionami i zaczęłam mocniej płakać. Włożyłam głowę między kolana, żeby ludzie spacerujący wzdłuż brzegu, nie zauważyli mojego rozmazanego makijażu. Od śmierci taty zaczęłam się mocno malować. Całe oczy miałam obmalowane czarną kredką, do tego ciemny cień do powiek. Całość dopełniała beżowa szminka. Niby nie miało to nic do rzeczy, ale pod tą grubą warstwą makijażu mogłam się schować przed światem. Był on wyzywający i pokazywał raczej ludziom, że jestem odważną dziewczyną. A tak na prawdę, w środku, rozpadałam się na kawałki. Moje serce było zalane smutkiem i rozpaczą.

Wyciągnęłam z kieszeni chusteczkę i wytarłam rozmazany makijaż, mając nadzieję, że nikt nie zauważy.
Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się obok mnie chłopak. Usiadł obok mnie, jednak zachowując między nami dystans.
Wpatrywałam się przed siebie w cudowny zachód słońca. Nie zwracałam na niego uwagę.
-Wszystko w porządku? - zapytał. Jednak ja nie odpowiedziałam. Mój wzrok skupiony był na wodzie....


*Dwa tygodnie później*
Nie rozumiem. Po co mu to wszystko? Po co tu przychodzi? Przecież i tak się do niego nie odezwałam nawet jednym słowem. Ale on uparcie, codziennie przychodzi na plażę, siada obok i po prostu jest. Nie zadaje zbędnych pytań, po prostu milczy. Tak ten sam chłopak, który zapytał mnie czy wszystko w porządku, od naszego pierwszego spotkania codziennie przychodzi ze mną tu, nad morze i przesiaduje w ciszy kilka godzin obserwując ludzi.
Dzisiaj postanowiłam się przełamać. Pierwszy raz się do kogoś odezwać.
Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Jego brązowe oczy były na czymś skupione.
Patrzyłam chwilę na chłopaka. Miał około 20 lat, krótko przycięte włosy i piwne oczy.
-Po co tu przychodzisz? - szepnęłam, wręcz z wyrzutem, jednak nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Chłopak odwrócił się w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
-Miło cię w końcu usłyszeć. Masz piękny głos...
Spojrzałam na niego nie wiedząc co chciał ode mnie usłyszeć.
-Po co przychodzę? Chciałbym się czegoś dowiedzieć. Już prawie całe wakacje przesiadujesz właśnie tu. W jednym i tym samym miejscu. O co chodzi?
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, czując, że zaraz się rozpłaczę. Oczy zaczęły mnie piec, od ciągłego powstrzymywania łez.
Wybuchnęłam histerycznym płaczem. Chłopak przytulił mnie do swojego torsu. Bez namysłu wtuliłam sięw niego, mocno zaciskając palce na jego kurtce, tak jakbym bała się go stracić. Nie chciałam, żeby odchodził.
Jego klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała. To mnie trochę uspokoiło, jednak wciąż siedziałam wtulona w nieznanego chłopaka, przy którym czułam się dziwnie bezpiecznie i dobrze.
-Shhhh... już dobrze - zaczął gładzić ręką moje poszarpane włosy. Załkałam cicho, po czym odkleiłam się od chłopaka.
-Jestem Liam - uśmiechnął się ciepło.
-Natalie - wyszeptałam i otarłam policzki z łez.
Jego uśmiech był niesamowicie zaraźliwy. Delikatnie uniosłam kąciki ust. Pierwszy raz się uśmiechnęłam. Dzięki niemu.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że byłeś, za to, że jesteś...

~Nicki

P.S. pracuję nad kolejną częścią Harrego, także niedługo powinien się pojawić!
Buziaki <3


7.06.2013

#35 Zayn /Faster (Część 3)/

Kolejna część Fastera. Macie jakieś pomysły i sugestie, co do kolejnej części? Co mogłoby stać się z dziewczyną? Będę szczęśliwa, jeśli przedstawicie mi swoje pomysły :)



Upajałam się jego zapachem, a każdy jego ruch paraliżował moje ciało. Jego dłoń wędrowała po mojej talii, jakby chciała zbadać każdy element mojego ciała. Była w tym nieprzyzwoita przyjemność, która nie pozwoliła mi tego przerwać. „Nie masz pojęcia, jak na mnie działasz” wyszeptał mi do ucha Zayn. Jego szept zawładnął moimi zmysłami. Nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Nagle poczułam na swojej skórze zimną kroplę. Gdzieś w oddali zagrzmiało, a niebo przeszyła jasna błyskawica. Krople zaczęły spadać coraz częściej.  Nasze ciała mokły coraz bardziej z każdą minutą. Wpatrywał się w moje oczy, a ja nadal nie potrafiłam zareagować. Trwaliśmy tak kilka kolejnych minut w gęstym deszczu, a żadne z nas nie potrafiło oderwać wzroku. Dopiero kolejny donośny grzmot sprowadził nas na ziemię.  „Chodź, szybko!” Zayn pociągnął mnie w kierunku wyjścia. Zbiegaliśmy szybko schodami w dół. Nasze oddechy były ciężkie. Do moich uszu docierał tylko rytmiczny stukot naszych butów. Nagle Zayn zatrzymał się. Spojrzał znowu głęboko w moje oczy. Przycisnął mnie mocno do ściany i zatopił namiętnie swoje usta w moich. Jego biała koszulka była teraz całkowicie przemoczona i przestała maskować jego umięśniony tors. Czułam na sobie jego ciepły oddech.
„Powinniśmy iść” jęknęłam obarczona ciężarem jego ciała. Jego oczy były wypełnione pożądaniem. Kilka sekund później Zayn ocknął się i znowu pociągnął mnie za rękę. Wypadliśmy z budynku, a on podrzucił mnie na tylne siedzenie swojego jadowicie zielonego ścigacza, trącając wierzchem dłoni moje udo . Objęłam go mocno, czując jak moje ciało przechodzą dreszcze. Przemokłam do suchej nitki, a moją skórę owiewał zimny wiatr. Ruszyliśmy z zawrotną prędkością. Zimno przeszywało moje ciało. Trzęsłam się, mocniej tuląc się do silnych pleców Zayna. Zamknęłam oczy, próbując zapomnieć, o przemoczonych ubraniach ziębiących moje ciało. W głowie wirowały obrazy sprzed kilku minut… oczy Zayna pełne pożądania, jego ciężki oddech, zawadiacki uśmiech. Właściwie nie wiedziałam, gdzie jedziemy. Teraz było idealnie, mimo zimna. Przy nim czułam się bezpieczna. Mógł mnie wywieźć, gdzie tylko chciał, a ja nie zaprotestowałabym. Liczyło się tylko bycie z nim, bliskość jego ciała.
Motor zwolnił i po chwili warkot silnika ucichł. Uchyliłam powieki. Moim oczom ukazał się przytulny dom ze schludnie przyciętym trawnikiem i skrzynką pocztową, czekającą wiernie na listonosza … wszystko wydawało się być tak idealne. „Nie tego się spodziewałaś?” zapytał Zayn z łobuzerskim uśmiechem. 
„Gdybym miała zgadywać, kto mieszka w tym domu, byłbyś ostatnią osobą, o której bym pomyślała” odpowiedziałam zaczepnie… „chyba wcale nie jesteś takim badboyem, za jakiego uchodzisz” dodałam. Roześmiałam się serdecznie widząc jego zdezorientowaną minę. Nie spodziewał się, że zdemaskuje go dziewczyna w różowych trampkach sięgająca mu do ramienia. Niespostrzeżenie znalazł się za mną. Objął mnie mocno w talii i nie zamierzał wypuścić. „Czy ktoś coś mówił?” zapytał, po czym zaczął mnie torturować łaskotaniem. Zanosiłam się ze śmiechu, kiedy bezustannie łaskotał mnie opuszkami palców. Wykrzyczałam przeprosiny nie potrafiąc złapać tchu. Przytulił mnie mocno, a ja przywarłam moim ciałem do jego torsu. Jego serce biło tak szybko, jakby zaraz miało rozerwać pierś. Staliśmy wtuleni w siebie na środku ulicy w ścianie deszczu. Zayn zaśmiał się serdecznie.
 „Co cię tak rozbawiło?” zapytałam ciekawa. „Właśnie sobie przypomniałem, że mieliśmy uciekać przed deszczem” szepnął mi do ucha, cicho chichocząc. Nagle straciłam grunt pod nogami. Bad boy z łatwością usadowił mnie na swoich plecach. Oplotłam jego szyję, a on pewnym krokiem ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Przekręcił klucz i z łatwością wniósł mnie do środka. Oświecił światła, a moim oczom ukazało się przytulne wnętrze. Czułam się tutaj bezpieczna.
„Chodź za mną, dam ci suche ubrania” oznajmił ciągnąc mnie za sobą schodami w górę. Biegłam za nim próbując dotrzymać mu kroku. Jego koszulka była całkowicie przemoczona. Mogłam teraz przyjrzeć się jego idealnie zarysowanym barkom. „Wiem, że się gapisz” rzucił przez ramię Zayn. Na moje policzki wkradł się rumieniec. Chwilę później znaleźliśmy się w przestronnym pokoju z dużym oknem. „Tak właśnie wygląda pokój rasowego bad boya” powiedział z cichym chichotem i skierował się w stronę dużej szafy. Zaczął w niej intensywnie czegoś szukać. Kilka sekund później rzucił w moją stronę koszulę w kratkę, męskie szorty i ręcznik. „Cały czas prosto, drugie drzwi na prawo – łazienka… bez klucza” powiedział ze swoim zawadiackim uśmiechem. Przewróciłam oczami i skierowałam się w wyznaczone miejsce. Upewniłam się, że drzwi są szczelnie zamknięte i zdjęłam z siebie przemoczone ubrania. Zastanawiałam się, jak doprowadzić się do ładu. Włożyłam na siebie pożyczoną od Zayna koszulę i wciągnęłam na biodra o wiele za duże szorty. „Lepsze to niż nic” pomyślałam i wzięłam się za osuszanie włosów. Kilka minut później, gotowa wróciłam pod drzwi jego pokoju. Pociągnęłam za klamkę, a moim oczom ukazał się Zayn w samych bokserkach. Wymamrotałam ciche „przepraszam, już sobie idę” i energicznie zatrzasnęłam za sobą drzwi. Kilka sekund później klamka ponownie opadła w dół, a w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego Zayna nadal w samych bokserkach. „Och, nie powiesz mi, że jesteś taka wstydliwa. Nigdy nie widziałaś mężczyzny w bieliźnie?” powiedział krztusząc się ze śmiechu. Trąciłam go łokciem w brzuch, a on zaczął rozmasowywać obolałe miejsce. Obolałe było jednak jedynie jego ego. Po raz kolejny dziewczyna niższa o 20 cm zignorowała go. Przeszłam obok niego bez słowa i opadłam na duży fotel stojący w kącie. „Zamierasz mnie ignorować? Stoję tutaj w samych bokserkach, a ty postanowiłaś nie zwracać na mnie uwagi?” zwrócił się do mnie, a ja nadal milczałam. Zayn podbiegł do mnie, a ja wyślizgnęłam się z jego objęć i pobiegłam w kierunku drzwi. Niczym dzieci bawiące się w berka zaczęliśmy gonitwę po całym domu. W szybkim tempie zdążyłam zwiedzić kuchnię, kolejną łazienkę i salon. Już miałam cieszyć się z przewagi nad bad boyem, kiedy przez nieuwagę potknęłam się o stos gazet. Upadłam na sofę, a chwilę później poczułam ciężar męskiego ciała na sobie. „Ugh, zejdź ze mnie! Nie potrafię oddychać!” wydyszałam próbując złapać oddech. „Nadal będziesz próbowała mnie ignorować?” zapytał z drwiną w głosie. Wykonałam gwałtowny obrót w bok, a Zayn wylądował na dywanie. Usiadłam na jego umięśnionym brzuchu, nogi przerzuciłam po obu stronach i chwyciłam jego ręce za nadgarstki. „Nadal usiłujesz udowodnić, że jesteś bad boyem?” zaśmiałam się. Kilka sekund później znowu leżałam pod ciężarem jego ciała. Tym razem nie powiedział nic. Zbliżył swoją twarz do mojej i uwodził mnie wzrokiem. Zatopiłam się w jego ciemnych oczach i poczułam delikatne pocałunki na szyi. Rozkosz wypełniła każdy zakamarek mojego ciała. Jego dłoń wędrowała wzdłuż linii, którą wyznaczały guziki koszuli. Jego usta błądziły po moich obojczykach doprowadzając moje ciało do drżenia. Delikatne pocałunki znajdowały, co chwilę nowe miejsca na mojej skórze. Moje oczy pochłaniały widok jego półnagiego ciała. Był tak blisko, tak niebezpiecznie blisko. Wpatrywał się we mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami oczekując na jakiś znak. Mętlik w głowie wcale nie pomagał mi w podjęciu jakiejś sensownej decyzji… decyzji, której nie będę żałować.
Zatopiłam się w jego pięknych oczach na krótką chwilę. Wezbrały we mnie emocje, jakich dotąd nie czułam. Wplotłam palce w jego bujną czuprynę, a moje usta wpiły się w jego wargi. Opuszki jego palców wędrowały po moim ciele. Zachłannie dotykał mojej skóry, jakby chciał poznać każdy cal mojego ciała… jakby bał się, że w jednej chwili mogę zniknąć.
Nagły impuls. Oplotłam łydkami jego nagie plecy. Każdy mięsień był widoczny, a ruch zarysowany. Moje dłonie błądziły po jego ciele, a on uniósł mnie z podłogi. Nadal muskając wargami moje ciało, skierował się w stronę schodów. Moje nogi silniej zacisnęły się wokół jego bioder, a ręce delikatnie masowały jego szyję. Wydawał z siebie ciche pomruki. Przyjemność oblała moje ciało, a zmysłami zawładnęła rozkosz. Nasze pobudzone ciała ocierały się o siebie. Zayn rozpoczął chaotyczne poszukiwania klamki od drzwi jego pokoju. Nie przestając całować, nadal zawzięcie szukał klamki. Wreszcie drzwi ustąpiły, a my wtoczyliśmy się odurzeni namiętnością do środka. Wiedziałam, co miało nastąpić po zatrzaśnięciu się za nami drzwi. Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami ani jakimkolwiek sensem całej tej sytuacji. Moje ciało pragnęło tylko być blisko jego ciała. Chciałam czuć jego ciepło, gorący oddech. Opadliśmy na jego ogromne łóżko. Czas się zatrzymał. Zamknęłam oczy, pozwalając mu na wszystko. Teraz było idealnie.

***

Obudził mnie promień słońca ogrzewający odkryty fragment mojej skóry. Błogie ciepło sprawiało, że nie miałam ochoty ruszać się z łóżka. Czegoś jednak mi brakowało. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam puste miejsce obok. Ani śladu obecności Zayna… brak czekoladowych oczu, bujnej czupryny i zawadiackiego uśmiechu na jego twarzy. Podniosłam się i zaczęłam rozglądać się po pokoju z nadzieją na znalezienie jakichkolwiek rzeczy, które mogłabym na siebie wdziać. Podniosłam z podłogi jego za duży t-shirt i szorty, które miałam wczoraj na sobie. Ruszyłam boso w poszukiwaniu bruneta. Od posadzki biło zimno, więc starałam się iść na palcach. W całym domu było cicho. Zeszłam na dół. Mój nos wyczuł zapach świeżo zaparzonej kawy, więc skierowałam się do kuchni. Na okrągłym stoliku stała taca. Kubek z kawą, uroczo przyozdobione kanapki, kwiatek w wazonie… i kartka.

Najpiękniejsza,
najedz się, wyjdź z domu
i skieruj się w prawo.
Mała niespodzianka jest tuż za rogiem
Zayn

Zaintrygowana krótką wiadomością zaczęłam szybko pochłaniać pyszne kanapki i dużymi łykami pić kawę. Szybko uprzątnęłam stół i pobiegłam poszukać czegoś, w czym wyglądałabym w miarę normalnie. Przeglądnęłam zawartość jego szafy oraz podłogi. Zdecydowałam się wciągnąć na siebie wyschnięte już rurki, koszulę Zayna i różowe trampki. Uczesałam włosy w luźny kok i wpięłam w nie kwiatek z wazonu. Zabrałam pośpiesznie komórkę, znalazłam klucze i zamknęłam za sobą drzwi. Trzymałam w ręce liścik i według wskazówki skręciłam w prawo. Wciąż idąc przed siebie, zastanawiałam się, o co właściwie może chodzić. Kilka minut później, kiedy moja cierpliwość została wystawiona na próbę znalazłam się na rogu jakiegoś budynku. „Hmm… jest i róg” pomyślałam i skręciłam. Wtedy znalazłam się w samym centrum zbiegowiska. Grupa ludzi z oburzeniem komentowała jakiś akt wandalizmu i patrzyła w kierunku czegoś, co było poza moim zasięgiem wzroku. Przebiłam się przez tłum, a moim oczom ukazał się ogromny napis na murze starego sklepu.

Być z Tobą… tylko być z Tobą.”

Podeszłam bliżej. Podejrzewałam,  że może to nawiązywać do małej karteczki, którą nadal trzymałam w dłoni. Pod wielkim napisem, małymi literkami zostało dopisane „spójrz w górę”.
Uniosłam głowę patrząc we wskazanym kierunku. Na dachu starego sklepu muzycznego stał mój anioł. Uśmiechał się zawadiacko machając sprayem z farbą. Wyraźnie bawiło go całe to zbiegowisko i widok zbulwersowanych ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że sprawca przygląda się im. Zamaszystym ruchem przywoływał mnie do siebie. Przecisłam się przez tłum i zaczęłam szukać wejścia do ruiny sklepu.
„Jest!” pomyślałam, kiedy natknęłam się na stare drzwi z napisem „obcym wstęp wzbroniony”. Kłódka była już zerwana. Uchyliłam niepewnie drzwi i bezszelestnie przekroczyłam próg. W środku panowała niesamowita atmosfera. Szybko wspięłam się po stromych schodach na górę i kilka sekund później znalazłam się na dachu. W oddali stał odwrócony plecami Zayn. Zbliżyłam się cicho w jego kierunku, a ten nawet nie zauważył mojej obecności. Wspięłam się na palcach i zasłoniłam jego oczy, mówiąc z udawanym oburzeniem „co za wandal pomazał te wszystkie mury farbą?! karygodne!”. Roześmiał się serdecznie, zwinnie odwrócił się i przycisnął mocno do siebie. Zachłannie zatopił swoje usta w moich.

Nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie. Poczułam, że zaczynam odpływać. W moich uszach zaczęło piszczeć, a moje ciało oblała fala gorąca. Czułam jak zaczyna mi brakować powietrza, a nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Byłam pewna, że to nie był jeden ze skutków kolejnego namiętnego pocałunku Zayna. Coś działo się z moim ciałem. Czułam jak osuwam się na ziemię, a brunet próbuje utrzymać mnie przy życiu.

~ Wilma

4.06.2013

Przepraszam

Ludzie STRASZNA wiadomość!
Mój laptop się zepsuł! ;/
Jutro jedziemy go zawieźć do naprawy, ale nie wiem, za ile dni będzie gotowy.
Wybaczcie mi, że nie będę, tu teraz kilka dni, nic dodawać.

P.S. Tam są wszystkie moje imaginy! Mam nadzieję, że panowie z obsługi klienta nie będą, w czasie przerwy na kawę, ich czytać buahaahaha!
+ MASA zdjęć z podpisami: Niall♥, Harry♥, Louis♥, Hazza♥, Zayn♥, Liam♥, Nialler♥  itd. hahahhaha ^^.

Jak to mówią TO NIC xd

Jeszcze raz przepraszam!
Pozdrawiam!
~Nicki

3.06.2013

2000!!!!!! ♥

Mówił Wam już ktoś, że jesteście NIESAMOWICI???

2000 wyświetleń!!! Ale się jaram ;33

Chcę w imieniu swoim i Angeliki bardzo serdecznie Wam PODZIĘKOWAĆ! Mam nadzieję, że zostaniecie jeszcze z Nami  :)

3majcie się! Jeszcze raz dziękujemy! <3

~Nicki

1.06.2013

#34. Harry




Był ciepły, słoneczny dzień. Jedyny taki ciepły i piękny od kilku miesięcy w Londynie. Nie marnując czasu zabrałam książkę, telefon i klucze od domu. Spacerując zatłoczonymi ulicami, dotarłam do spokojniejszego miejsca. Założyłam włosy za ucho i usiadłam na ławce w parku, zaraz obok placu zabaw. Uwielbiam dzieci i uśmiecham się zawsze kiedy widzę, że i one się cieszą.

Wyciągłam książkę z torebki i otworzyłam na 35 stronie. Strasznie wciągnęła mnie miłosna opowieść dwójki zakochanych ludzi, że nawet nie zorientowałam się kiedy dotarłam do 150 strony. Słońce zniżało się już do lini horyzontu. Chłodne powietrze owiało moje ramiona.
"Za chwilę trzeba iść" pomyślałam, zerkając na zegarek, który wskazywał 16:46.

Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w grupkę dzieci bawiącą się w berka. Z zamyślenia wyrwał mnie płacz malutkiego dziecka. Odwróciłam głowę w stronę, skąd dochodził płacz.

Zobaczyłam chłopaka, z burzą loków na głowie, pochylającego się nad ciemnozielonym wózkiem  i próbującego uspokoić malucha. Przypatrywałam się jego poczynaniom. Po dłuższej chwili, kiedy chłopakowi nie udało się uspokoić dziecka, postanowiłam do niego podejść.

-Przepraszam, pozwolisz, że teraz ja spróbuję, dobrze? - zapytałam, wpatrując się w jego hipnotyzujące zielone oczy, czekając na pozwolenie. Chłopaka skinął głową. Spojrzałam do wózka i zobaczyłam malutką dziewczynkę z ogromnymi, niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się na jej widok. Delikatnie wzięłam dziewczynkę na ręce i owinęłam kocykiem. Przytuliłam ją do własnej piersi i zaczęłam delikatnie kołysać. Kilka minut później maleństwo spało jak aniołek.

Chłopak stał obok i wpatrywał się we mnie. Czując jego wzrok na sobie, moje policzki natychmiast przybrały purpurowy kolor. Nie chcąc, żeby widział jak działa na mnie jego wzrok, odwróciłam się, ostrożnie włożyłam małą do wózka i przykryłam, aby nie zmarzła.

-Dzięki - powiedział zakłopotany - Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem ci bardzo wdzięczny.
Uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co. Uwielbiam dzieci.
-Zapomniałem się przedstawić - zmienił temat - Jestem Harry.
-Ashley.
Podaliśmy sobie ręce.
-Może się przejdziemy? -zapytał zmieszany.
-Jasne.
Piękny uśmiech chłopaka zawrócił mi w głowie. Zupełnie zapomniałam o tym, że miałam wracać.
Kilka minut szliśmy w zupełnej ciszy. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale z czasem stało się denerwujące. Harry postanowił się odezwać.
-Słuchaj, Ashley... Z miłą chęcią odprowadziłbym cię do domu, ale muszę wracać, żeby wykąpać Lux i położyć ją spać.
-Nie przejmuj się, rozumiem - uśmiechnęłam się. Cholera, za często się przy nim uśmiecham.
-To może dasz się chociaż zaprosić na herbatę?
-Yhm... No... Ja...
-Nie daj się prosić - popatrzył na mnie prawie błagalnym wzrokiem.
Pokręciłam głową i odpowiedziałam.
-Ja...no bardzo chętnie.

Stałam w salonie, z małą Lux na rękach. Harry robił herbatę w kuchni. Cichutko mówiłam do dziecka, a ona wpatrywała się we mnie, tymi swoimi, niesamowicie niebieskimi oczami.
Z kuchni usłyszałam krzyk. Zdezorientowana, pobiegłam tam z dziewczynką na rękach.
-H-harry, co się stało? - patrzyłam na chłopaka, który podstawił właśnie lewą rękę, pod zimną wodę.
-Nic, po prostu się oparzyłem.
-Pokaż.
Harry wyciągnął rękę spod kranu i zakręcił wodę. Chwyciłam Lux jedną ręką, a drugą chwyciłam dłoń chłopaka. Skrzywił się, kiedy przejechałam delikatnie kciukiem po zaczerwienionym miejscu.
-Myślę, że przeżyjesz - zaśmiałam się, po czym opatrzyłam chłopakowi zranione miejsce. Mimo moich przypuszczeń, wcale się nie przeciwstawiał. Myślałam, że będzie mówił, że sam da sobie radę, a tu taka niespodzianka. Wcale nie był takim twardzielem, za jakiego go do tej pory miałam. Zaśmiałam się pod nosem, ale tak żeby Harry nie zauważył.
-Gotowe. Weźmiesz Lux? Ja zaparzę herbatę.
-Jasne - wziął ode mnie dziewczynkę i poszedł do salonu. Zalałam wodą napój, postawiłam kubki na tacy, zabrałam dwie łyżeczki i dołączyłam do Harrego.

Zbliżała się 18:00. Harry zaczął nad czymś intensywnie się zastanawiać.
-Mogę cię przeprosić na moment? Muszę się zająć Lux. Jak zaśnie, będziemy mieć dużo czasu.
-Może ci pomogę? -zaoferowałam, wiedząc, że chłopak nie da sobie sam rady, tym bardziej z oparzoną ręką.

Wspólnymi siłami wykąpaliśmy dziewczynkę. Zawinęłam ją w ręcznik i położyłam na łóżku, zdaje się, jej rodziców.
Harry wspominał, że to córka jego kuzynki, a ta miała iść dzisiaj z mężem na jakąś kolację i chłopak musiał się nią zająć.
Osuszyłam jej delikatne ciało i ubrałam czyste, różowe śpioszki. Położyłam małą do łóżeczka.
-Dzięki, poradzę już sobie - powiedział szeptem Harry - Zejdź na dół, rozgość się.
-Ok, nie ma za co - posłałam chłopakowi delikatny uśmiech i wyszłam z pokoju.
Ledwie zeszłam po schodach usłyszałam płacz małej Lux. Już chciałam się wrócić, ale pomyślałam, że Harry musi sobie poradzić. Ciekawe co by zrobił, gdyby w ogóle mnie tu nie było...
Swoją drogą... To trochę dziwne nie? Poznałam chłopaka w parku, poszłam z nim do domu i razem zajmujemy się dzieckiem jego kuzynki. Moja mama pewnie odchodzi od zmysłów, ale co tam... Powiem jej, że ugh.... poszłam do Amber czy coś. Wyślę jej teraz sms-a!

Harry miał w sobie coś takiego, czego nie potrafię wytłumaczyć. Był dobrze zbudowany, przystojny... BA! I to jak cholernie przystojny! Jego zielone oczy hipnotyzowały w kilka sekund. Wyglądał na odważnego mężczyznę, pana "niemanaświecietakiejrzeczyktórejbymsiębał", ale zachowywał się zupełnie inaczej. Widziałam, że chłopak jest bardzo delikatny i szczery jeśli chodzi o uczucia.

Zerknęłam na duży zegar, wiszący na ścianie. Harry już 10 minut próbował uspokoić Lux. Ostatecznie się złamałam. Pobiegłam na górę. Powoli weszłam do pokoju. Dziewczynka nadal płakała. Harry kołysał ją, ale odrobinę za mocno i chyba to było powodem jej płaczu.

Widziałam w oczach chłopaka zdenerwowanie. Na jego czole błysnęło kilka kropel potu. Rzeczywiście w pokoju było dosyć ciepło. Był zmęczony.
Wzięłam Lux na ręce i zaczęłam ją delikatnie kołysać. Śpiewałam jej cichutko kołysankę. Dziewczynka uspokoiła się i znów wpatrywała się w moje oczy. Podniosła rączkę i zaczęła się bawić kosmykiem moich długich włosów. Chwilę później Lux smacznie spała w moich ramionach. Ułożyłam ją w łóżeczku, przykryłam kołdrą i zostawiając zapaloną malutką lampkę, która dawała stłumione zielone światło, wyszłam z pokoju.

Cicho zeszłam na dół do salonu. Harry siedział zamyślony z kubkiem w ręku. Westchnęłam, trochę głośniej niż zamierzałam. Chłopak odwrócił się i posłał mi spojrzenie w stylu "dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobił".
-Powiedz mi kim ty jesteś? Aniołem? Ja nie potrafię wysłać jej w krainę snów nawet po godzinie, tymczasem przy tobie ona zasypia w 2 minuty...
Zaśmiałam się cicho.
-No aniołem to może jeszcze nie, ale mam chyba trochę większe doświadczenie.
-Doświadczenie? - zapytał zdziwiony - Masz dzieci?  Wyglądasz mi na, góra, 19 lat.
Na jego twarzy pojawiła się dziwna maska, ukazująca zmieszanie całą tą sytuacją.
-N-nie, ja źle to ujęłam. Opiekowałam się pół roku córką pani Smith, naszej sąsiadki - uśmiechnęłam się - I nie mylisz się co do wieku - zachichotałam - Mam 18 lat.
-Głupio wyszło...
-Nie przejmuj się - powiedziałam i upiłam łyk herbaty, która zdążyła już ostygnąć.
Poczułam wibrację mojego telefonu.
-Przepraszam, pozwolisz, że przeczytam? Pewnie mama...
-Jasne.

Od:Mama
Do:Ashley
Treść: Razem z tatą idziemy na 22:00 do kina. Masz klucze od domu? Nie wróć późno. Najlepiej gdybyś została u Amber na noc. Nie chcę, żebyś chodziła w nocy sama.

Od:Ashley
Do:Mama
Treść: Mam klucze, nie martw się nie wrócę późno :) Kocham Cię!

Źle się czułam z tym, że okłamuję mamę, ale przecież nie mogę jej powiedzieć, że właśnie siedzę u zupełnie obcego chłopaka, pijąc z nim herbatę i dzieląc się z nim moim życiorysem.

Gadaliśmy chyba całą wieczność. Nie kończyły nam się tematy do rozmów. Ani na chwilę w pokoju nie zapanowała cisza.
Usłyszeliśmy dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach.
-To pewnie moja kuzynka Sophie i jej mąż, Ralph - powiedział Harry, wstając z sofy, by sprawdzić, czy to na pewno oni.
Chwilę później w drzwiach stanęła dwójka młodych ludzi. Harry przedstawił nas sobie, podając mnie za jego koleżankę z pracy (nawet nie wiem gdzie pracował!).

Para udała się na górę, a my zostaliśmy sami.
-Bardzo miło spędziłam z tobą dzisiaj czas, ale wiesz... dochodzi już 24 i chyba muszę iść... - mówiłam ze spuszczoną głową. Tak bardzo nie chciałam go opuścić, było mi z nim tak dobrze...
-Odprowadzę cię, nie chcę żebyś sama chodziła o tej porze. Tym bardziej, że to nie jest zbyt bezpieczna okolica.
Skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Harry wziął do ręki kurtkę i wyszliśmy.
Po kilkuminutowym spacerze, zrobiło mi się chłodno. Potarłam dłońmi ramiona, okryte jedynie cienkim sweterkiem.
-Zimno ci?
-Trochę - odpowiedziałam, przygryzając wargę.
Harry zdjął swoją skórzaną kurtę i okrył mnie nią. Objął mnie ramieniem, tak, że teraz byliśmy ciasno złączeni ze sobą. Od razu zrobiło mi się cieplej.
-Dziękuję - wymamrotałam, rumieniąc się. Dobrze, że było ciemno i Harry tego nie zauważył. Naprawdę zaczynałam go lubić. Był taki kochany i uroczy. Jego ramiona i obecność dawały mi poczucie bezgranicznego bezpieczeństwa.
-Nie ma za co, piękna - teraz moje policzki były już w kolorze dojrzałego buraka. Na prawdę starałam się opanować emocje, ale moje serce samo zaczęło bić kilka razy szybciej.
-Jesteś urocza, kiedy się rumienisz - powiedział. Cholera. Zauważył. Spuściłam głowę pozwalając włosom opaść na twarz. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy.
Szliśmy wzdłuż alejki, wtuleni w siebie. Wyglądaliśmy jak para, a tak na prawdę, znałam Harrego tylko jeden dzień. Mój rozum mówił mi, że to nie możliwe, żebym zakochała się w chłopaku, którego ledwie znam, jednak serce nie sługa...

Odważyłam się na niego spojrzeć. Patrzył prosto przed siebie, ale kąciki jego ust delikatnie uniosły się, kiedy złapał mnie na gorącym uczynku. Znów te piękne dołeczki...Rozmarzyłam się.
-Kochana, czemu tak mi się przyglądasz hmm? - zaśmiał się.
Nie odpowiedziałam. Poczułam nagłe ciepło na policzkach. Ugh... Muszę nauczyć się nad tym panować...

Dotarliśmy pod drzwi mojego domu.
-Cóż... dziękuję Harry - powiedziałam, nie patrząc mu w oczy. Ściągnęłam jego kurtkę i podałam mu. Wziął ją do ręki i zrobił krok w przód. Teraz dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Powietrze wokół nas zaczęło gęstnieć, a ja nie wiedziałam co zrobić. Moje serce znów przyspieszyło.

-Ashley, pocałuj mnie - powiedział szeptem.
Otworzyłam szeroko oczy.
-C-c-cooo? - zaczęłam się jąkać nie wiedząc, czy to co usłyszałam było prawdą, czy wytworem mojej wyobraźni.
-Pocałuj mnie!
Stałam oszołomiona, jednak po chwili namysłu wspięłam się na palce i musnęłam delikatnie jego usta. Oddaliłam się, a Harry przygryzł dolną wargę. Jaki on był seksowny...
Chwilę później naparł na mnie swoim ciałem, przyciskając mnie do drzwi. Wpił się w moje usta z całą brutalnością jaka była w nim ukryta. Przejechał językiem po moich wargach, prosząc o wstęp do środka. Nasze języki toczyły zawziętą walkę o dominację. Nie mam pojęcia ile trwał, ale to zdecydowanie był najlepszy pocałunek w moim życiu.
Chłopak oderwał się na chwilę ode mnie, żeby zaczerpnąć powietrza.
-Harry...ja...przepraszam - otworzyłam drzwi, wbiegłam do domu i zatrzasnęłam je z hukiem.
Musiałam przemyśleć wszystko. Całowałam się z nieznajomym chłopakiem....

_______________________________

Jest sprawa... Jeżeli wymyślicie jak co może wydarzyć się dalej, napiszę kolejną część. Ja na prawdę nie mam żadnego oryginalnego pomysłu jak rozwinąć tę historię.... Więc jeśli chcecie drugą część to napiszcie, może jednak uda mi się coś wymyślić. 
Ściskam
~Nicki

31.05.2013

Proszę nie ignorujcie tego, tylko przeczytajcie!

Hej, tu Nicki.
Słuchajcie jest nam na prawdę przykro.
Zbliżamy się do 2000 wyświetleń i to jest super, ale byłoby nam naprawdę niezmiernie miło, gdybyście docenili naszą prace i czas, który poświęcamy na pisanie.
Ja nie mówię, że chcę od razu po 100 komentarzy pod każdym imaginem.
Jeden, dwa...To wystarczy.
Łącznie na blogu mamy 25 komentarzy w tym 5 naszych odpowiedzi. Nie sądzicie, że to trochę mało, kiedy blog odwiedziło 2000 osób?
Jeżeli nie komentarz...Pod imaginem znajdują się 3 opinie. Naprawdę tak ciężko jest Wam raz kliknąć myszką?

Ponadto po prawej stronie, znajduje się ankieta. Jeśli naprawdę już nie macie czasu, kliknijcie przynajmniej tam odpowiedz: Czytam.

Dobra, koniec już mojego marudzenia.
Dziękuję tym, którzy to przeczytali. Mam nadzieję, że coś się zmieni.

Do następnego! (czyli prawdopodobnie Hazzy xd)

Kocham <3

30.05.2013

#33 /Zayn Faster (Część 2)/




Pomógł mi wdrapać się na siedzenie i zwinnie wskoczył na miejsce kierowcy. Nie miałam czasu, żeby się bać. Zostawiłam Mię samą, a teraz „coś było z nią nie tak”. Tysiące złych myśli przewijało się przez moją głowę. Przed oczami rozgrywały się tragiczne scenariusze. Pędziliśmy z zawrotną prędkością. Wtuliłam się w jego plecy, a po moich policzkach spłynęły łzy. Tak bardzo bałam się o moją przyjaciółkę. Zatrzymaliśmy się z piskiem opon przed białą furtką, którą mijałam już dzisiaj dwa razy. Przed domem Belli stała karetka. Poczułam silny ucisk w brzuchu… tak bardzo się o nią bałam.
Pojawiły się nosze, które nieśli ratownicy. Na noszach dojrzałam dziewczynę z rudą czupryną.
„Mia!” pobiegłam w ich kierunku, wykrzykując jej imię. Spojrzałam na nieobecną twarz mojej przyjaciółki. Łzy płynęły po policzkach. Poczułam jak ktoś mocno odciąga mnie od niej i powtarza moje imię. Mia została wniesiona do karetki i pogotowie odjechało na sygnałach. Dźwięk syreny ranił moje uszy i doprowadził do niekontrolowanego szlochu. Zobaczyłam przez mgłę, że to Zayn odciągnął mnie od Mii. Teraz przytulił mnie mocno i głaskał po głowie.
„Proszę, zawieź mnie do niej” wyszeptałam. Nic nie mówiąc podał mi kask, usadowił mnie na moim miejscu i ruszyliśmy za karetką. Byłam otępiała. Przed oczami miałam nieprzytomną dziewczynę z rudą czupryną. To wszystko było moją winą… zostawiłam ją samą.
Zatrzymaliśmy się przed szpitalem. Szybko zdjęłam kask i upuściłam go na ziemię. Pobiegłam w kierunku wejścia… chciałam jak najszybciej znaleźć Mię. On jednak mnie zatrzymał. Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do drzwi razem. „Zayn, to wszystko moja wina. Zostawiłam ją tam samą, widziałam w jakim jest stanie, a mimo to…” wyszlochałam. „[T.I], nie możesz się obwiniać. Przecież Mia to dorosła dziewczyna, nie możesz wiecznie się o nią martwić… ma swój rozum” powiedział łagodnie, przytulając mnie jeszcze mocniej. Dotarliśmy do recepcji. Zayn zapytał o moją przyjaciółkę i zaprowadził mnie w jakiś korytarz.
„Mia jest za tymi drzwiami. Musimy cierpliwie czekać, żeby czegoś się dowiedzieć. To może trochę potrwać”. „Dziękuję” powiedziałam, czując się wdzięczna za to, że jest tutaj ze mną. Sama nie poradziłabym sobie. „Zostanę z tobą, ile tylko będziesz potrzebowała” powiedział i ucałował mnie w czoło. Siedzieliśmy w milczeniu, żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Byłam zbyt przejęta Mią, żeby podjąć jakikolwiek temat do rozmowy.
Wreszcie po godzinie napiętego oczekiwania, w drzwiach gabinetu pojawił się lekarz. Zerwałam się z krzesła, żeby kilka sekund później zasypać wysokiego mężczyznę w średnim wieku milionem pytań o stan przyjaciółki. „[T.I], pozwól, że ja będę mówił… proszę” odezwał się zza moich pleców Zayn. Przerwałam swój słowotok i odsunęłam się na bok. On zapytał lekarza, jak czuje się Mia i co tak właściwie się stało. Mężczyzna powiedział, że Mia zatruła się zbyt dużą ilością alkoholu, straciła przez to przytomność. Zrobiono jej płukanie żołądka, podpięto pod kroplówkę i co najważniejsze… odzyskała świadomość! Kamień spadł mi z serca. Teraz chciałam ją tylko zobaczyć całą i bezpieczną. „Czy mogę ją zobaczyć?” zapytałam lekarza. Zezwolił na krótkie odwiedziny. Spojrzałam wyczekująco na Zayna, na co odpowiedział: „zostawię was same, nie będę się wtrącał”. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam w stronę drzwi z numerem 269. Podświadomość kazała mi jednak wrócić się i przytulić go najmocniej, jak tylko potrafię. Objęłam go w pasie i wyszeptałam „dziękuję”. Teraz mogłam iść i zobaczyć moją przyjaciółkę. Uchyliłam lekko drzwi i rozejrzałam się po sali. Mia leżała na kozetce, połączona kabelkiem z pojemnikiem z witaminami. Odwróciła głowę w moją stronę, kiedy tylko usłyszała, że ktoś wchodzi. Uśmiechnęła się słabo. Cichym i zachrypłym głosem powiedziała: „będę miała kaca przez najbliższe 3 tygodnie”. „Coś ty narobiła? Nawet nie wiesz, jak cholernie się o ciebie bałam….” głos mi się załamał. Podbiegłam do łóżka i ucałowałam przyjaciółkę. Była wycieńczona, ale mimo to przeprosiła mnie i przyznała, że mogła ze mną iść. W jej głosie była słyszalna skrucha. „Przepraszam, że zostawiłam cię tam samą… nie powinnam była” zwróciłam się do niej. Ujęła moją dłoń i podziękowała za to, że zawsze może na mnie liczyć i zapewniła, że to tylko i wyłącznie jej wina.
„Pomijając już ten temat… co z Zaynem? Opowiadaj! Widziałam, że po twoim wyjściu od razu wsiadł na motor i gdzieś zniknął” skutecznie zmieniła temat. Bez słowa podeszłam do drzwi i gestem zachęciłam do wejścia bruneta. Nieśmiało przestąpił próg, nie wiedział, jak zachować się wobec całej tej sytuacji. „Cześć Mia” zwrócił się do rudzielca na lekarskim łóżku. Mia zrobiła zaskoczoną minę, a ja nie musiałam jej nic więcej tłumaczyć. Siedzieliśmy przy niej dobre kilka godzin, po czym do sali wkroczyła jej mama. „Córeczko nic ci nie jest?” podbiegła do łóżka córki. Nie używając słów, jednomyślnie pożegnaliśmy się z Mią i wyszliśmy z pokoju.
Zayn objął mnie i powiedział: „odwiozę cię do domu, jesteś pewnie bardzo zmęczona”. Był niezwykle troskliwy, przy nim czułam, że nic mi nie zagraża. Pokiwałam twierdząco głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Kilkanaście minut później zatrzymaliśmy się przed moim domem. Zeskoczyłam ze ścigacza i oddałam Zaynowi kask. „Dziękuję ci za wszystko, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś… że byłeś ze mną. Chciałabym, żebyś wiedział, jak wiele to dla mnie znaczyło” zwróciłam się do niego. Odwlekałam, jak tylko mogłam chwilę, kiedy będę musiała odejść i stracić go z zasięgu oczu. Wpatrywałam się w dłonie, czekając na jego odpowiedź. Wtedy ujął jedną z nich i przyciągnął mnie do siebie. Mogłam znów upajać się jego zapachem. Przylegałam do jego umięśnionej klatki piersiowej, wsłuchując się w rytm jego serca. „Nie masz, za co dziękować. Zapomnijmy o całym tym przykrym zdarzeniu. Pamiętasz może, co działo się przed tym, kiedy zadzwonił mój telefon?” zwrócił się do mnie, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, ten sam, który kilka godzin wcześniej doprowadzał mnie do szału. Teraz postrzegałam go, jako uroczy, unikatowy. „Ugh… zapomniałam. Gdyby tylko ktoś mi przypomniał…” zaczęłam się z nim droczyć. Jego usta musnęły delikatnie mój nos. Znowu czułam jego cudownie ciepły oddech. „Może teraz coś ci się kojarzy?” zapytał cicho. Pokręciłam przecząco głową. Jego celem stały się moje usta. Nasze wargi połączyły się w zachłannym pocałunku. Pragnęłam tylko poczuć smak jego brzoskwiniowych ust. Moje ręce szczelnie oplotły jego szyję, a jego dłonie mierzwiły intensywnie moje włosy. Zayn odsunął się. Jego klatka opadała i podnosiła się szybko. „Powinnaś już iść. Pewnie padasz z nóg… Miłych snów, śliczna” powiedział, próbując uspokoić swój ciężki oddech. Podziękowałam jeszcze raz, życzyłam mu równie miłych snów i skierowałam się w stronę bramy. Wtedy usłyszałam dźwięk smsa. Wyjęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam na wyświetlaczu nieznany mi numer.

Masz jakieś plany na jutro, śliczna? Z.

Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego chłopaka z komórką w ręcę, uśmiechającego się szeroko.

***

Leżałam w łóżku. Próbowałam zasnąć, ale przed oczami miałam brzoskwiniowe usta Zayna. Nadal czułam ich delikatny dotyk. Po raz kolejny odblokowałam komórkę i weszłam w skrzynkę odbiorczą. Chwytałam zachłannie każde słowo jego wiadomości, jakby wszystko za sekundę miało okazać się nieprawdą. „Cholera!” wystraszyłam się czując silną wibrację w dłoni. Na ekranie widniało jego imię – kolejny sms.

Każda kolejna minuta oczekiwania na Twoją odpowiedź jest jak tortura… zlituj się!

Uświadomiłam sobie, że nie odpowiedziałam na jego pierwszą wiadomość. Pośpiesznie wystukałam „przepraszam, musiałam doprowadzić się do porządku… a co do moich planów, cały dzień będę się nudzić w towarzystwie mojego kota – party hard”

Przeproś swojego kota, ale chyba będzie musiał znaleźć sobie kogoś innego.
Widzimy się jutro o 18. Ubierz różowe trampki.
Śpij dobrze x

Z uśmiechem na twarzy, odłożyłam telefon na stolik i momentalnie zasnęłam, wyczerpana wydarzeniami minionego dnia.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Naciągnęłam na siebie pierwszy lepszy sweter i zbiegłam, żeby otworzyć. W drzwiach stała Mia. „Kochana, jak dobrze widzieć cię uśmiechniętą” wykrzyczałam wpadając w jej ramiona. Obejrzałam ją od stóp do głów – cała i zdrowa. Wciągnęłam ją do mieszkania i wyściskałam. „Och no daj już spokój, nic mi nie jest!” bąknęła poirytowana. Zaprowadziłam ją do kuchni, gdzie przygotowałam śniadanie.
„Coś ty taka wesoła?” zapytała podejrzliwie Mia, kiedy zauważyła mój dobry humor. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i zabrałam się za przegląd lodówki. „Ugh… no gadaj!” zaczęła mnie łaskotać. Zwijając się ze śmiechu, podałam jej komórkę. Usatysfakcjonowana usiadła ponownie na blat kuchenny i zaczęła przeglądać skrzynkę odbiorczą. „Żartujesz! Serio?” jej euforia była tak ogromna, że zaczęła piszczeć niczym 4letnie dziecko, które dostało właśnie upragnioną zabawkę.
- Uspokój się! Lepiej myśl, co mam ubrać! – upomniałam ją, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
Nic nie mówiąc, Mia pobiegła na górę. Chwilę później usłyszałam ogromny łoskot. Rzuciłam wszystko, co trzymałam w rękach i pobiegłam w kierunku mojego pokoju. Wszystkie moje ubrania zostały bestialsko wyrzucone z szafy, a wśród nich siedziała Mia. Przeglądała moje bluzki i przebierała w spodniach. „Skąd ty masz takie cuda? I w żadnym z nich cię jeszcze nie widziałam!” powiedziała z oburzeniem w moją stronę. „Ugh, są zbyt wyzywające” odpowiedziałam, klnąc w duchu, że znalazła te ubrania. „Pierdzielisz! Nie są wyzywające tylko seksi! Dzisiaj przywdziewasz jedną z tych rzeczy i koniec kropka. O!”  rzuciła we mnie jednym z obcisłych topów. „A do tego… o! wskakuj w te rurki” podała mi jeansowe spodnie. „…i obowiązkowo różowe trampki” rzuciła uśmiechając się pod nosem. Obrzuciłam ją spojrzeniem wyrażającym więcej niż niejedno „ugh” i wywróciłam oczami. Pociągnęłam ją za rękę i zaprowadziłam do kuchni. Postawiłam przed nią stos kanapek, który miała zjeść. Posłałam jej złośliwy uśmieszek, rzucając krótkie „masz to wszystko zjeść”.

***
Zamknęłam za Mią drzwi. Spędziłyśmy kilka dobrych godzin na oglądaniu Sagi Twilight  i obżeraniu się płatkami śniadaniowymi. Zerknęłam na zegar: jakimś cudem z 12 zrobiła się 16. „Fuck!” krzyknęłam i w pośpiechu wpadłam pod prysznic. Chaotycznie przeciągnęłam przez głowę obcisły t-shirt i wciągnęłam na siebie rurki, a włosy spięłam w luźny kok. Kończyłam wiązać moje różowe Conversy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zabrałam z łóżka telefon i zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i przywitał mnie cudowny uśmiech Zayna. Zlustrował mnie od góry do dołu, a jego oczy zabłyszczały. „Ugh, przepraszam… Mia mnie w to wcisnęła” powiedziałam zaklinając ją w myślach. „Nie masz za co przepraszać, wyglądasz… ostro” wyszczerzył się. Zamknęłam za sobą drzwi, usiłując ukryć rumieńce. Nie uciekło to jego uwadze, bo wyszeptał w moje ucho „już ci mówiłem, że wyglądasz słodko, kiedy się rumienisz”. Pociągnął mnie w kierunku motoru i wręczył mi kask. Chwilę później mknęliśmy w nieznanym mi kierunku. Przytuliłam się mocno do jego pleców, lubiłam czuć, że jest tuż obok.
Zatrzymaliśmy się przed ogromnym biurowcem. Weszliśmy do środka przez szklane drzwi i niepostrzeżenie znaleźliśmy się za drzwiami opisanymi, jako „wyjście awaryjne”.  Za nimi była klatka schodowa. „Wskakuj!” powiedział Zayn i usadowił mnie na swoich plecach. Chwyciłam się mocno jego torsu, a on zwinnie pokonywał kolejne schodki. „Jesteśmy na miejscu, śliczna” oznajmił tysiące schodów później. Otworzył przede mną kolejne drzwi, a ja niepewnie przestąpiłam próg. Znajdowaliśmy się na dachu wieżowca. Podeszłam do krawędzi. Widok zapierał mi dech w piersiach. Rozgwieżdżone niebo nad miastem wyglądało niesamowicie. Czułam, jak silne ramiona oplatają moją talię. Jego głowa spoczęła na moim ramieniu, a usta delikatnie muskały moją szyję. „Tutaj jest niesamowicie” wyszeptałam ulegając rozkoszy rozpływającej się po całym moim ciele. Jego łagodne pocałunki usypiały moje zmysły. „Przychodzę tutaj zawsze, kiedy chcę odetchnąć od rzeczywistości” powiedział.
Odwróciłam się. Przylegałam teraz klatką piersiową do jego torsu i wpatrywałam się w jego idealną twarz. Jego wzrok oplatał moją talię. Kolejny raz moje policzki zaróżowiły się, a on musnął delikatnie jeden z nich. „Chyba będę musiał podziękować Mii” uśmiechnął się zawadiacko.  



~ Wilma

26.05.2013

#32. Louis




Biegłam w pośpiechu na uczelnię, ponieważ dzisiaj mój budzik postanowił zrobić sobie wolne i nie zadzwonił. Było zimno jak cholera. Poprawiłam torbę na ramieniu. 
Miałam ubrane zielone, wąskie spodnie, czarne vansy i skórzaną brązową kurtkę. Szczerze mówiąc to nie rozstawałam się z nią odkąd tu przyjechałam. Londyn nie należy do najcieplejszych miast. 

W ręku trzymałam kilka notesów, które porwałam w biegu ze stolika w salonie. Byłam spóźniona już 10 minut, więc przyspieszyłam kroku, dysząc ciężko. 

Zbliżałam się do zakrętu, kiedy poczułam silne, dobrze zbudowane męskie ciało na swoim. Jeknęłam z bólu, nie wiedząc co się dzieje. Wszystkie notesy wypadły mi z ręki na ziemię. Przykucnęłam i zaczęłam je zbierać, nie zawracając sobie głowy mężczyzną na którego wpadłam. Ku mojemu zdziwieniu, nie był to mężczyzna, tylko chłopak, może w moim wieku. Pomógł mi pozbierać moje zeszyty i podał mi rękę. Założyłam włosy za ucho i zarumieniłam się lekko, widząc jego niebiesko-zielone oczy wpatrujące się w moją twarz. 
-Przepraszam - zaczął - nic ci nie jest?
-N..nie ma za co... -zaczęłam się jąkać - Tak, w porządku - uśmiechnęłam się - Przepraszam, ale śpieszę się na zajęcia...
-Ohh - wydał z siebie smutne westchnienie - Rozumiem.
Kiedy odchodziłam, chłopak złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się zdezorientowana. 
-Czy coś się stało? - zapytałam.
-Nie, ja tylko pomyślałem... Co robisz dzisiaj po południu? 
-Mam wolne, lekcje kończę o 14:00 - powiedziałam, posyłając mu najpiękniejszy uśmiech jaki umiałam. 
-Może poszłabyś ze mną na kawę? Do "Sweet coffe", o 17:00?
-Huh? To znaczy, ugh.. no pewnie. Byłoby miło. Naprawdę się śpieszę, do zobaczenia później - pomachałam mu i pobiegłam w stronę szkoły.

To dziwne nie uważacie? Umówiłam się z chłopakiem, na którego przypadkiem wpadłam na ulicy, nie wiem kim jest, jak się nazywa, czym się zajmuje. Postanowiłam na wszelki wypadek powiedzieć o tym przyjaciółce Lillie.

Jej reakcja, nie tyle mnie zdziwiła co przeraziła:
-Umówiłaś się z nieznajomym? Jesteś taka nieodpowiedzialna Naomi! Przecież on może ci coś zrobić...Zaraz, zaraz w co ty się ubierzesz? Zabieram cię do siebie, pożyczę ci coś ładnego!
Najpierw zaczęła mnie opieprzać, a potem martwi się o to co założę... Nie ogarniam jej zachowania, ale za to ją uwielbiam. 

Po szkole pobiegłam do domu, wzięłam krótki, odświeżający prysznic. Szybko wyciągnęłam z torby bluzkę w granatowo - białe paski, którą dała mi przyjaciółka. Do tego ubrałam czerwone rurki i czarne szelki, którym pozwoliłam luźno wisieć i białe trampki. 

Doszłam do kawiarni kilka minut przed czasem, jednak chłopak już na mnie czekał. Weszłam do środka i podeszłam do stolika, przy którym siedział. Wstał i chcąc się ze mną przywitać, parsknął śmiechem. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Zaczął mi się przyglądać nie przestając się śmiać. Ja też obejrzałam go sobie od stóp do głowy. Białe trampki, czerwone, wąskie spodnie, czarne szelki zwisające po bokach, koszulka w biało granatowe paski... I co było w tym takiego śmiesznego?

Zaraz zaraz! Ja też parsknęłam śmiechem. Byliśmy ubrani jak bliźniaki. 
-Cóż... 
-Naomi - dokończyłam za niego.
-A więc Naomi, widzę, że mamy ten sam gust - powiedział nie przestając się śmiać - Siadaj.
Wskazał ręką na krzesło, na przeciwko jego. Oboje siedliśmy do stołu.
-Czego się napijesz? - podał mi menu.
-Może cappucino... - uśmiechnęłam się.
Zamówiliśmy swoje napoje i kiedy kelnerka odeszła od naszego stolika zapadła niezręczna cisza.
-Nieznajomy... - zaczęłam próbując rozluźnić atmosferę - Mogę poznać twoje imię? - zaśmiałam się.
-A tak, nie przedstawiłem się - podrapał się w tył karku - Jestem Louis... - uśmiechnął się.
-Miło mi.
Kelnerka wróciła z naszymi napojami, ustawiła filiżanki na stoliku i odeszła. 
Znów zapanowała cisza. Po raz kolejny postanowiłam ją przerwać.
-Wiesz, Louis, kiedy byłam mała, mieszkaliśmy daleko stąd. Miałam tam przyjaciela, który też nazywał się Louis. Zawsze uwielbiał wszystko w paski i to chyba dzięki niemu prawie cała zawartość mojej szafy jest w ten wzór... - zaśmiałam się. 
Chłopak z zainteresowaniem wysłuchiwł mojej opowieści.
-Ja też od dziecka uwielbiam paski! 
-I kolorowe spodnie!
-I kolorowe spodnie! - powiedzieliśmy równocześnie. Wybuchliśmy śmiechem.
-Mamy wiele wspólnego - zaśmiał się Louis. 
-Tak, zdecydowanie.
Dobry humor już nas nie opuszczał. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Louis opowiadał mi dużo o sobie. Ja też powiedziałam mu parę słów z mojego życiorysu.
Właśnie zwijałam się ze śmiechu, bo Lou opowiedział mi dowcip, kiedy do kawiarni wpadł wysoki chłopak z kręconymi włosami.
-Harry? Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Louis.
-TOMLINSON! Co ty sobie wyobrażasz? Od godziny jeżdżę z Paulem po całym mieście i Cię szukam!
-J..jak go nazwałeś? - wtrąciłam się. Chłopak spojrzał na mnie jakbym spadła z choinki.
-Tomlinson. Tak się nazywa. Louis Tomlinson. Myślałem, że przedstawiasz się każdej panience - rzucił z sarkazmem do Louisa.
Patrzyłam z niedowierzaniem na ich dwójkę.
-Jaa...- zaczął paskowany, ale nie dane było mu dokończyć.
-Stary! Dwie godziny temu miałeś być w studiu! Zapomniałeś, że nagrywamy dzisiaj teledysk?! W ogóle, kim ona jest? - wskazał na mnie palcem - Do cholery! Louis, nigdy nie opuściłeś żadnej próby.... Co się z tobą dzieje?! - lokaty wręcz kipiał ze złości.
A ja dalej wpatrywałam się w Lousia, nie mogąc uwierzyć. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Bez ostrzeżenia rzuciłam się chłopakowi na szyję. On nie wiedział o co chodzi, ale w tym momencie najważniesze było to, że miałam go spowrotem.
To Louis. Mój kochany przyjaciel z dzieciństwa.

Odkleiłam się od niego i czując na sobie spojrzenia wszystich ludzi w kawiarni zaczerwieniłam się.
-Wychowywałeś się w Doncaster? - zapytałam, widząc, że Lou otwiera usta, żeby coś powiedzieć.
-Ja, no... Tak. Ale co to ma do rzeczy?
-Pamiętasz małą piaskownicę na placu zabaw? Zawsze budowałeś tam zamki z małą dziewczynką z dwoma warkoczykami, prawda? Wasze mamy często spędzały ze sobą czas i codziennie, któraś kupowała wam lody o truskawkowym smaku? Te które najbardziej lubiliście. Później mała blondynka, przeprowadziła się z rodzicami do innego miasta. Straciliście kontakt prawda?
Chłopak stał wpatrzony we mnie nie wiedząc co powiedzieć. Ja, podczas wspominania tych cudownych lat, rozkleiłam się na dobre.
-Naomi....moja mała Naomi. To naprawdę ty... Nie mogę uwierzyć... 
Wtuliłam się w tors chłopaka chcąc jeszcze przez chwilę nacieszyć się jego obecnością. 
-Ekhem... - przypomniał o swojej obecności brunet z burzą loków na głowie - Czy ktoś mi powie co się tu dzieje?
-Harry... to jest moja przyjaciółka z dzieciństwa, Naomi. Naomi, to mój przyjaciel Harry. Gramy razem w zespole. 
-W zespole?!
-Tak, nazywa się One Direction... może słyszałaś - uśmiechnął się.
-Szczerze powiedziawszy, to niesłyszałam. Mam tyle nauki na uczelni, że w ogóle nie słucham muzyki. 
-To może pojedziesz z nami? Kręcimy dzisiaj pierwsze ujęcia do nowego teledysku. Posłuchasz i powiesz, czy ci się podoba, dobrze?
-Jasne, bardzo chętnie.
Louis zostawił na stoliku kilka banknotów i pociągnął mnie do samochodu, wychodząc za Harrym z kawiarni. 

W ten oto sposób odzyskałam mojego starego przyjaciela. Ciekawe, że los właśnie tak to sobie wszystko ułożył. Po dzień dzisiejszy ciągle śmieję się, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie po latach. Mimo tak długiej rozłąki, nadal lubimy to samo. 
Pojechałam z chłopakami na próbę i od razu "zakochałam" się w ich muzyce. Teraz jestem ich wielką fanką. Spodobał mi się Niall. Tak jakby... No chyba coś między nami zaiskrzyło. 
Obecnie jesteśmy parą. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że chłopcy spędzają u mnie prawie 24 godziny na dobę. Możecie sobie wyobrazić jak wygląda mój dom, po wizycie piątki chłopaków... ;)
_______________________________

Hej! <3
Dawno nic nie dodałam, więc postanowiłam napisać coś dłuższego... Niezbyt mi to wyszło, ale musicie się nacieszyć 3,5-stronowym imaginem xd.
A tak wgl to, to jest mój pierwszy imagin z Louisem w roli głównej! Trzeba to oblać haha ^^
Zostawcie jakiś komentarz. Choćby głupi emotikon, plissss!

~Nicki