Pomógł
mi wdrapać się na siedzenie i zwinnie wskoczył na miejsce kierowcy. Nie miałam
czasu, żeby się bać. Zostawiłam Mię samą, a teraz „coś było z nią nie tak”.
Tysiące złych myśli przewijało się przez moją głowę. Przed oczami rozgrywały
się tragiczne scenariusze. Pędziliśmy z zawrotną prędkością. Wtuliłam się w
jego plecy, a po moich policzkach spłynęły łzy. Tak bardzo bałam się o moją
przyjaciółkę. Zatrzymaliśmy się z piskiem opon przed białą furtką, którą
mijałam już dzisiaj dwa razy. Przed domem Belli stała karetka. Poczułam silny
ucisk w brzuchu… tak bardzo się o nią bałam.
Pojawiły
się nosze, które nieśli ratownicy. Na noszach dojrzałam dziewczynę z rudą
czupryną.
„Mia!”
pobiegłam w ich kierunku, wykrzykując jej imię. Spojrzałam na nieobecną twarz mojej
przyjaciółki. Łzy płynęły po policzkach. Poczułam jak ktoś mocno odciąga mnie
od niej i powtarza moje imię. Mia została wniesiona do karetki i pogotowie
odjechało na sygnałach. Dźwięk syreny ranił moje uszy i doprowadził do
niekontrolowanego szlochu. Zobaczyłam przez mgłę, że to Zayn odciągnął mnie od
Mii. Teraz przytulił mnie mocno i głaskał po głowie.
„Proszę,
zawieź mnie do niej” wyszeptałam. Nic nie mówiąc podał mi kask, usadowił mnie
na moim miejscu i ruszyliśmy za karetką. Byłam otępiała. Przed oczami miałam
nieprzytomną dziewczynę z rudą czupryną. To wszystko było moją winą… zostawiłam
ją samą.
Zatrzymaliśmy
się przed szpitalem. Szybko zdjęłam kask i upuściłam go na ziemię. Pobiegłam w
kierunku wejścia… chciałam jak najszybciej znaleźć Mię. On jednak mnie
zatrzymał. Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do drzwi razem. „Zayn, to wszystko
moja wina. Zostawiłam ją tam samą, widziałam w jakim jest stanie, a mimo to…”
wyszlochałam. „[T.I], nie możesz się obwiniać. Przecież Mia to dorosła
dziewczyna, nie możesz wiecznie się o nią martwić… ma swój rozum” powiedział
łagodnie, przytulając mnie jeszcze mocniej. Dotarliśmy do recepcji. Zayn
zapytał o moją przyjaciółkę i zaprowadził mnie w jakiś korytarz.
„Mia
jest za tymi drzwiami. Musimy cierpliwie czekać, żeby czegoś się dowiedzieć. To
może trochę potrwać”. „Dziękuję” powiedziałam, czując się wdzięczna za to, że
jest tutaj ze mną. Sama nie poradziłabym sobie. „Zostanę z tobą, ile tylko
będziesz potrzebowała” powiedział i ucałował mnie w czoło. Siedzieliśmy w
milczeniu, żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Byłam zbyt przejęta Mią,
żeby podjąć jakikolwiek temat do rozmowy.
Wreszcie
po godzinie napiętego oczekiwania, w drzwiach gabinetu pojawił się lekarz.
Zerwałam się z krzesła, żeby kilka sekund później zasypać wysokiego mężczyznę w
średnim wieku milionem pytań o stan przyjaciółki. „[T.I], pozwól, że ja będę
mówił… proszę” odezwał się zza moich pleców Zayn. Przerwałam swój słowotok i
odsunęłam się na bok. On zapytał lekarza, jak czuje się Mia i co tak właściwie
się stało. Mężczyzna powiedział, że Mia zatruła się zbyt dużą ilością alkoholu,
straciła przez to przytomność. Zrobiono jej płukanie żołądka, podpięto pod
kroplówkę i co najważniejsze… odzyskała świadomość! Kamień spadł mi z serca.
Teraz chciałam ją tylko zobaczyć całą i bezpieczną. „Czy mogę ją zobaczyć?”
zapytałam lekarza. Zezwolił na krótkie odwiedziny. Spojrzałam wyczekująco na
Zayna, na co odpowiedział: „zostawię was same, nie będę się wtrącał”.
Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam w stronę drzwi z numerem 269. Podświadomość
kazała mi jednak wrócić się i przytulić go najmocniej, jak tylko potrafię.
Objęłam go w pasie i wyszeptałam „dziękuję”. Teraz mogłam iść i zobaczyć moją
przyjaciółkę. Uchyliłam lekko drzwi i rozejrzałam się po sali. Mia leżała na
kozetce, połączona kabelkiem z pojemnikiem z witaminami. Odwróciła głowę w moją
stronę, kiedy tylko usłyszała, że ktoś wchodzi. Uśmiechnęła się słabo. Cichym i
zachrypłym głosem powiedziała: „będę miała kaca przez najbliższe 3 tygodnie”.
„Coś ty narobiła? Nawet nie wiesz, jak cholernie się o ciebie bałam….” głos mi
się załamał. Podbiegłam do łóżka i ucałowałam przyjaciółkę. Była wycieńczona,
ale mimo to przeprosiła mnie i przyznała, że mogła ze mną iść. W jej głosie
była słyszalna skrucha. „Przepraszam, że zostawiłam cię tam samą… nie powinnam
była” zwróciłam się do niej. Ujęła moją dłoń i podziękowała za to, że zawsze
może na mnie liczyć i zapewniła, że to tylko i wyłącznie jej wina.
„Pomijając
już ten temat… co z Zaynem? Opowiadaj! Widziałam, że po twoim wyjściu od razu
wsiadł na motor i gdzieś zniknął” skutecznie zmieniła temat. Bez słowa
podeszłam do drzwi i gestem zachęciłam do wejścia bruneta. Nieśmiało przestąpił
próg, nie wiedział, jak zachować się wobec całej tej sytuacji. „Cześć Mia”
zwrócił się do rudzielca na lekarskim łóżku. Mia zrobiła zaskoczoną minę, a ja
nie musiałam jej nic więcej tłumaczyć. Siedzieliśmy przy niej dobre kilka
godzin, po czym do sali wkroczyła jej mama. „Córeczko nic ci nie jest?”
podbiegła do łóżka córki. Nie używając słów, jednomyślnie pożegnaliśmy się z
Mią i wyszliśmy z pokoju.
Zayn
objął mnie i powiedział: „odwiozę cię do domu, jesteś pewnie bardzo zmęczona”.
Był niezwykle troskliwy, przy nim czułam, że nic mi nie zagraża. Pokiwałam
twierdząco głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Kilkanaście minut później
zatrzymaliśmy się przed moim domem. Zeskoczyłam ze ścigacza i oddałam Zaynowi
kask. „Dziękuję ci za wszystko, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś… że byłeś ze mną.
Chciałabym, żebyś wiedział, jak wiele to dla mnie znaczyło” zwróciłam się do
niego. Odwlekałam, jak tylko mogłam chwilę, kiedy będę musiała odejść i stracić
go z zasięgu oczu. Wpatrywałam się w dłonie, czekając na jego odpowiedź. Wtedy
ujął jedną z nich i przyciągnął mnie do siebie. Mogłam znów upajać się jego
zapachem. Przylegałam do jego umięśnionej klatki piersiowej, wsłuchując się w
rytm jego serca. „Nie masz, za co dziękować. Zapomnijmy o całym tym przykrym
zdarzeniu. Pamiętasz może, co działo się przed tym, kiedy zadzwonił mój
telefon?” zwrócił się do mnie, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech,
ten sam, który kilka godzin wcześniej doprowadzał mnie do szału. Teraz
postrzegałam go, jako uroczy, unikatowy. „Ugh… zapomniałam. Gdyby tylko ktoś mi
przypomniał…” zaczęłam się z nim droczyć. Jego usta musnęły delikatnie mój nos.
Znowu czułam jego cudownie ciepły oddech. „Może teraz coś ci się kojarzy?”
zapytał cicho. Pokręciłam przecząco głową. Jego celem stały się moje usta.
Nasze wargi połączyły się w zachłannym pocałunku. Pragnęłam tylko poczuć smak
jego brzoskwiniowych ust. Moje ręce szczelnie oplotły jego szyję, a jego dłonie
mierzwiły intensywnie moje włosy. Zayn odsunął się. Jego klatka opadała i
podnosiła się szybko. „Powinnaś już iść. Pewnie padasz z nóg… Miłych snów,
śliczna” powiedział, próbując uspokoić swój ciężki oddech. Podziękowałam
jeszcze raz, życzyłam mu równie miłych snów i skierowałam się w stronę bramy.
Wtedy usłyszałam dźwięk smsa. Wyjęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam na
wyświetlaczu nieznany mi numer.
Masz jakieś plany
na jutro, śliczna? Z.
Odwróciłam
się i zobaczyłam wysokiego chłopaka z komórką w ręcę, uśmiechającego się
szeroko.
***
Leżałam
w łóżku. Próbowałam zasnąć, ale przed oczami miałam brzoskwiniowe usta Zayna.
Nadal czułam ich delikatny dotyk. Po raz kolejny odblokowałam komórkę i weszłam
w skrzynkę odbiorczą. Chwytałam zachłannie każde słowo jego wiadomości, jakby
wszystko za sekundę miało okazać się nieprawdą. „Cholera!” wystraszyłam się
czując silną wibrację w dłoni. Na ekranie widniało jego imię – kolejny sms.
Każda kolejna
minuta oczekiwania na Twoją odpowiedź jest jak tortura… zlituj się!
Uświadomiłam
sobie, że nie odpowiedziałam na jego pierwszą wiadomość. Pośpiesznie wystukałam
„przepraszam, musiałam doprowadzić się do porządku… a co do moich planów, cały
dzień będę się nudzić w towarzystwie mojego kota – party hard”
Przeproś swojego
kota, ale chyba będzie musiał znaleźć sobie kogoś innego.
Widzimy się jutro
o 18. Ubierz różowe trampki.
Śpij dobrze x
Z
uśmiechem na twarzy, odłożyłam telefon na stolik i momentalnie zasnęłam,
wyczerpana wydarzeniami minionego dnia.
Rano
obudził mnie dzwonek do drzwi. Naciągnęłam na siebie pierwszy lepszy sweter i
zbiegłam, żeby otworzyć. W drzwiach stała Mia. „Kochana, jak dobrze widzieć cię
uśmiechniętą” wykrzyczałam wpadając w jej ramiona. Obejrzałam ją od stóp do
głów – cała i zdrowa. Wciągnęłam ją do mieszkania i wyściskałam. „Och no daj
już spokój, nic mi nie jest!” bąknęła poirytowana. Zaprowadziłam ją do kuchni,
gdzie przygotowałam śniadanie.
„Coś
ty taka wesoła?” zapytała podejrzliwie Mia, kiedy zauważyła mój dobry humor. Uśmiechnęłam
się tylko pod nosem i zabrałam się za przegląd lodówki. „Ugh… no gadaj!”
zaczęła mnie łaskotać. Zwijając się ze śmiechu, podałam jej komórkę.
Usatysfakcjonowana usiadła ponownie na blat kuchenny i zaczęła przeglądać
skrzynkę odbiorczą. „Żartujesz! Serio?” jej euforia była tak ogromna, że
zaczęła piszczeć niczym 4letnie dziecko, które dostało właśnie upragnioną
zabawkę.
-
Uspokój się! Lepiej myśl, co mam ubrać! – upomniałam ją, powstrzymując się od
wybuchnięcia śmiechem.
Nic
nie mówiąc, Mia pobiegła na górę. Chwilę później usłyszałam ogromny łoskot. Rzuciłam
wszystko, co trzymałam w rękach i pobiegłam w kierunku mojego pokoju. Wszystkie
moje ubrania zostały bestialsko wyrzucone z szafy, a wśród nich siedziała Mia.
Przeglądała moje bluzki i przebierała w spodniach. „Skąd ty masz takie cuda? I
w żadnym z nich cię jeszcze nie widziałam!” powiedziała z oburzeniem w moją
stronę. „Ugh, są zbyt wyzywające” odpowiedziałam, klnąc w duchu, że znalazła te
ubrania. „Pierdzielisz! Nie są wyzywające tylko seksi! Dzisiaj przywdziewasz
jedną z tych rzeczy i koniec kropka. O!” rzuciła we mnie jednym z obcisłych topów. „A
do tego… o! wskakuj w te rurki” podała mi jeansowe spodnie. „…i obowiązkowo
różowe trampki” rzuciła uśmiechając się pod nosem. Obrzuciłam ją spojrzeniem
wyrażającym więcej niż niejedno „ugh” i wywróciłam oczami. Pociągnęłam ją za
rękę i zaprowadziłam do kuchni. Postawiłam przed nią stos kanapek, który miała
zjeść. Posłałam jej złośliwy uśmieszek, rzucając krótkie „masz to wszystko
zjeść”.
***
Zamknęłam
za Mią drzwi. Spędziłyśmy kilka dobrych godzin na oglądaniu Sagi Twilight i obżeraniu się płatkami śniadaniowymi.
Zerknęłam na zegar: jakimś cudem z 12 zrobiła się 16. „Fuck!” krzyknęłam i w
pośpiechu wpadłam pod prysznic. Chaotycznie przeciągnęłam przez głowę obcisły
t-shirt i wciągnęłam na siebie rurki, a włosy spięłam w luźny kok. Kończyłam
wiązać moje różowe Conversy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zabrałam z
łóżka telefon i zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i przywitał mnie cudowny
uśmiech Zayna. Zlustrował mnie od góry do dołu, a jego oczy zabłyszczały. „Ugh,
przepraszam… Mia mnie w to wcisnęła” powiedziałam zaklinając ją w myślach. „Nie
masz za co przepraszać, wyglądasz… ostro” wyszczerzył się. Zamknęłam za sobą
drzwi, usiłując ukryć rumieńce. Nie uciekło to jego uwadze, bo wyszeptał w moje
ucho „już ci mówiłem, że wyglądasz słodko, kiedy się rumienisz”. Pociągnął mnie
w kierunku motoru i wręczył mi kask. Chwilę później mknęliśmy w nieznanym mi
kierunku. Przytuliłam się mocno do jego pleców, lubiłam czuć, że jest tuż obok.
Zatrzymaliśmy
się przed ogromnym biurowcem. Weszliśmy do środka przez szklane drzwi i
niepostrzeżenie znaleźliśmy się za drzwiami opisanymi, jako „wyjście
awaryjne”. Za nimi była klatka schodowa.
„Wskakuj!” powiedział Zayn i usadowił mnie na swoich plecach. Chwyciłam się
mocno jego torsu, a on zwinnie pokonywał kolejne schodki. „Jesteśmy na miejscu,
śliczna” oznajmił tysiące schodów później. Otworzył przede mną kolejne drzwi, a
ja niepewnie przestąpiłam próg. Znajdowaliśmy się na dachu wieżowca. Podeszłam
do krawędzi. Widok zapierał mi dech w piersiach. Rozgwieżdżone niebo nad
miastem wyglądało niesamowicie. Czułam, jak silne ramiona oplatają moją talię.
Jego głowa spoczęła na moim ramieniu, a usta delikatnie muskały moją szyję.
„Tutaj jest niesamowicie” wyszeptałam ulegając rozkoszy rozpływającej się po
całym moim ciele. Jego łagodne pocałunki usypiały moje zmysły. „Przychodzę
tutaj zawsze, kiedy chcę odetchnąć od rzeczywistości” powiedział.
Odwróciłam
się. Przylegałam teraz klatką piersiową do jego torsu i wpatrywałam się w jego
idealną twarz. Jego wzrok oplatał moją talię. Kolejny raz moje policzki zaróżowiły
się, a on musnął delikatnie jeden z nich. „Chyba będę musiał podziękować Mii”
uśmiechnął się zawadiacko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz