10.05.2013

#29 Harry /Violence (Część 2)/


Druga, ostatnia część Harrego. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu...
KOCHANI, czy Wy jeszcze żyjecie? Co u Was? Jak Wam mija dzień? Dajcie znać, czy coś w tym stylu  ;___;








„Tak, słucham?” usłyszałam w słuchawce jego ochrypły głos. Zaniemówiłam, a na ziemię sprowadziło mnie dopiero jego kolejne „halo?”.
„Harry?” wymamrotałam.
- Och, cześć [T.I] – jego głos się rozpogodził
- Przepraszam, ja… a nieważne. Znalazłam twoją karteczkę i… chciałam ci jeszcze raz podziękować, gdyby nie ty ja… - bełkotałam w nieładzie do słuchawki, co przerwało dopiero jego ciche „shhh”
- Jeśli chcesz mi się odwdzięczyć to przestań mi wreszcie dziękować i bądź gotowa o 18 – powiedział poirytowany i odłożył słuchawkę.
Kompletnie nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. On miał w sobie coś, co powodowało u mnie zaćmienie wszelkich rozsądnych słów. Czułam, że wyszłam na nieogarniętą idiotkę. Zerknęłam na zegar – 16.00. Miałam niewiele czasu do zebrania się w jedną całość. Włączyłam muzykę i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam zmęczoną dziewczynę w starym dresie, która czekała na pomoc. Stanęłam przed szafą, a kilka minut później podłoga zasypana była toną ubrań. Po kilkunastu minutach przebierania się, zdecydowałam się na czarne legginsy, brzoskwiniową tunikę i balerinki. Uczesałam włosy w kok i nałożyłam delikatny makijaż. Nawet nie wiedziałam, że zajęło mi to aż tyle czasu. W mgnieniu oka zegar wskazał 17.45, więc Harry lada chwila miał się pojawić.
Nie trwało długo, gdy odezwał się dzwonek do drzwi. „Witam, jestem ojcem [T.I]” usłyszałam donośny głos mojego taty. Wyobraziłam sobie chłopaka z burzą loków, otoczonego przez mojego ojca, którego postura budziła respekt oraz mamę zasypującą go podziękowaniami i bliską łez. To zmotywowało mnie do działania: ostatnie spojrzenie w lustro, głęboki oddech i szybki bieg na dół. Było dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Rodzice otoczyli Harrego i nie dali mu dojść do słowa. Chrząknęłam głośno i wydusiłam z siebie „cześć Harry”. Tata zabrał mamę do kuchni, ale ja wiedziałam, że ich ciekawość jest zbyt wielka, żeby tak po prostu odpuścili. Zielonooki nie zdążył mi nawet odpowiedzieć, a już zatrzaskiwałam za nami drzwi.
„Przepraszam za moich rodziców… wdzięczność i troska o córkę robi swoje. Oddalmy się stąd, ok?” zwróciłam się do niego. Uśmiechnął się tylko zdezorientowany całą sytuację i zaprowadził mnie w stronę samochodu. Otworzył przede mną drzwi i sam kilka sekund później znalazł się w środku, przekręcając kluczyk w stacyjce. Ruszyliśmy.
„Teraz możemy już swobodnie pogadać?” zaczął żartobliwie. „Myślę, że nie zamontowali żadnych podsłuchów” odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. „Właściwie to gdzie jedziemy? Wiem, że dzisiaj mam spłacić mój dług wdzięczności, ale…” rozpoczęłam, nie czekając na jego słowo. „Czy ty zawsze tyle mówisz…? To niespodzianka” przerwał mi w połowie zdania. Milczałam przez całą drogę, zawstydzona swoim potokiem słów. Po raz kolejny czułam się idiotycznie. Miałam jednak okazję, żeby dyskretnie i bez żadnych konsekwencji przypatrywać się idealnym rysom jego twarzy. „Wiesz… nie żeby coś, ale trochę mnie to onieśmiela” odezwał się po kilku minutach. Kolejny raz na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. „Jesteś urocza, kiedy się zawstydzasz” powiedział ciągle wpatrując się w drogę. Dopiero teraz zauważyłam, że jedziemy leśną ścieżką. Obserwowałam z ciekawością widoki przesuwające się za oknem. Chwilę później w oddali pojawił się mały, drewniany domek. Spojrzałam na Harrego pytającym wzrokiem, a ten tylko tajemniczo się uśmiechnął. Zatrzymał swoje BMW i otworzył przede mną drzwi. Niepewnie ujął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę chatki. Zerkał na mnie nieśmiało, aż wreszcie przemówił: „Odziedziczyłem ten domek po moim dziadku. Byłem z nim bardzo związany. Zawsze przyjeżdżaliśmy tutaj w weekendy i latem… a teraz zapraszam w moje skromne progi”. Nieśmiało weszłam do środka. Było bardzo przytulnie, a wnętrze wzbudziło we mnie poczucie bezpieczeństwa. Harry zaproponował mi oprowadzenie, widząc, z jaką ciekawością rozglądam się dookoła. Pokazał mi malutki salon z kominkiem, kuchnię z okrągłym, białym stoliczkiem i dwoma krzesłami do kompletu oraz sypialnię z ogromnym łóżkiem. Wszystko to wyglądało bardzo uroczo, a ja zostałam zaproszona do salonu. Usiadłam na kanapie przy kominku, niebawem wrócił też Harry z dwoma kubkami i talerzykiem z ciastkami. Opadł lekko koło mnie i wręczył mi kubek w serduszka. Rozmowa potoczyła się własnym torem. Ani na minutę nie zapanowała ta niezręczna cisza, kiedy żadna ze stron nie wie, co właściwie powiedzieć. Harry wypytywał mnie o moje zainteresowania i inne w tym rodzaju, ja również dużo się o nim dowiedziałam. Zatraciłam poczucie czasu. W jego obecności minuty przestawały istnieć. Był cudownym słuchaczem, a jego opowieści były niezwykle wciągające. Nie miałam najmniejszej ochoty się stąd ruszać, chociaż wiedziałam, że będę musiała niebawem wracać do domu. Mimo, że miałam już osiemnaście lat i rodzice nie trzymali ostrego rygoru, zawsze wracałam do domu punktualnie, według starych zasad z czasów szkolnych, to było pewnego rodzaju przyzwyczajenie.
W pewnym momencie zapanowała cisza. Ja napiłam się cappuccino, które przyniósł Harry, a on nad czymś się zastanawiał. Wtedy powiedział: „Masz w sobie coś, co budzi we mnie poczucie, że muszę cię za wszelką cenę chronić, jak gdybyś była najcenniejszym skarbem”.
„Ty nie zostajesz mi dłużny… przy tobie moje usta nie potrafią zamilknąć i plotą straszne głupstwa” odpowiedziałam. „To jest równie urocze, jak momenty, w których się rumienisz” wyszeptał mi wprost do ucha. Czułam na szyi jego ciepły oddech, ale coś wewnątrz hamowało mnie. Na moim obojczyku spoczął delikatny pocałunek, a w moim brzuchu pojawiły się „motylki”. „Harry, moi rodzice…” zaczęłam powstrzymując emocje. „Twój tata powiedział mi, że masz wrócić cała i zdrowa, czy dziś, czy jutro – po prostu bezpieczna, w jednym kawałku” oznajmił mi i krótko po tych słowach, pocałował mnie… nieziemsko mocno. Nigdy nikt nie sprawił, że czułam się tak, jak w tym momencie. To było silniejsze ode mnie, coś w rodzaju uniesienia. Wiedziałam, że Harry czeka na mój krok, przyzwolenie… Zanurzyłam rękę w jego bujnej czuprynie i odwzajemniłam pocałunek. Czas się zatrzymał, liczył się tylko on. Obudziło się we mnie uczucie, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie doznałam: pożądanie. W jego oczach mogłam dostrzec to samo. Harry był pierwszą osobą, której pragnęłam. Ten chłopak nie był mi obojętny. Oplotłam jego biodra łydkami, a moje ręce spoczęły na jego szyi. Nasze usta nie były w stanie oderwać się od siebie. Harry podniósł się z kanapy, podtrzymując mnie delikatnie, żebym nie spadła. Skierował się do owej sypialni, którą miałam już dzisiaj okazję odwiedzić. Teraz było mi wszystko jedno. Chciałam, żeby on był przy mnie… tylko tyle.
*** Uchyliłam powiekę. Obok spał słodko on, a ja spoczywałam oparta o jego nagi tors. Przepełniało mnie coś w rodzaju szczęścia, a usta mimowolnie układały się w szeroki uśmiech. Miałam ochotę oznajmić całemu światu, jak cholerną szczęściarą jestem. Wypełzłam spod kołdry i narzuciłam na siebie jego koszulkę. Była za duża, ale to mi nie przeszkadzało. Poszłam do kuchni i wróciłam kilka minut później z kubkiem ciepłej herbaty. Stanęłam w oknie i obserwowałam: była niezwykle piękna pogoda, co było dziwne, biorąc pod uwagę, że kartka w kalendarzu sugerowała, że był listopad. Odłożyłam kubek i wróciłam do łóżka. Leżałam jeszcze chwilę wpatrując się w jego idealną twarz, kiedy Harry zaczął się budzić. Otworzył oczy i przywitał mnie swoim najbardziej promiennym uśmiechem.
„Dzień dobry!” oznajmiłam serdecznie i wskoczyłam na niego. „Wstawaj! Zabieram cię na spacer… a właściwie to ty mnie zabierasz, bo ja nie znam się na okolicy” zaśmiałam się. „Ughh, czy ty mówisz serio? Jestem kompletnie niewyspany” wymamrotał te kilka słów zachrypłym, porannym głosem. Uśmiechnęłam się tylko niewinnie, a on całując mnie czule w czoło powiedział: „dla ciebie wszystko” i zaczął gramolić się z łóżka. Godzinę później zatrzasnęliśmy za sobą drzwi i objęci ruszyliśmy w znaną tylko jemu drogę. Słowa były zbędne, nie rozmawialiśmy dużo. Wystarczyła mi sama jego obecność i spojrzenie jego zielonych oczu. Nadal nie wierzyłam w to, co zdarzyło się w moim życiu przez zaledwie kilka dni. Nie potrafiłam uświadomić sobie, że ciepłe, silne ramiona, które mnie teraz obejmowały są moje. Poczucie, że ma się kogoś, do kogo można w każdej chwili się przytulić i tak cudownie pomilczeć było wspaniałe…
„Jesteśmy na miejscu” oznajmił. Moim oczom ukazało się malutkie jezioro, które uznałam za mój raj na ziemi. Zbliżyliśmy się jego do brzegu, a ja napawałam się pięknem miejsca. Harry stanął za mną i objął mnie w talii. Swoją głowę oparł na moim ramieniu i delikatnie muskał płatek mojego ucha. Słońce ogrzewało moją twarz, a ja rozkoszowałam się ciepłem z zamkniętymi powiekami.
„Wiesz, czego nigdy nie będę żałował?” zapytał po chwili. Spojrzałam na niego, oczekując rozwinięcia myśli. „Tego, że cię wtedy obroniłem… nie wyobrażam sobie, żebym mógł stać teraz tutaj sam i nie miał, kogo objąć” oznajmił po chwili ciszy. „Dziękuję, za to, co dla mnie zrobiłeś. Będę ci wdzięczna…” zaczęłam, ale on nie dał mi szansy dokończyć. „Ty nigdy nie zamilkniesz, prawda?” zapytał lekko poirytowany, a ja nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo jego usta szczelnie zamknęły moje delikatnym pocałunkiem.
„Pamiętaj, że do końca życia będę twoim prywatnym aniołem stróżem” wyszeptał mi do ucha, a ja wiedziałam, że będę go zawsze miała u swego boku.

~ Wilma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz