24.05.2013

#31 Zayn /Faster (Część 1)/

Oddaję w Wasze ręce imagina o Zaynie. Miłej lektury!






„Gdzie jest do cholery moja komórka?” przeklinałam pod nosem, w pośpiechu szukając mojej różowej Nokii. Miałam już na koncie półgodzinne spóźnienie, a czekała mnie jeszcze długa droga. Mia, moja przyjaciółka wyciągnęła mnie na jakieś ognisko u swojej znajomej. Nie miałam ochoty tam iść, ale nie chciałam robić jej przykrości… tak bardzo się cieszyła…    „Jest!” burknęłam, kiedy zobaczyłam zgubę za fotelem. Pospiesznie zabrałam bluzę i ruszyłam w drogę – miałam spotkać się z Mią, gdzieś obok miejscowego supermarketu.
Słyszałam tylko rytmiczny stukot moich Conversów, kiedy starałam się iść, jak najszybciej.
Z zamyślenia gwałtownie wyrwał mnie jadowicie zielony ścigacz, który przejechał kilka centymetrów ode mnie z zawrotną prędkością. „Kurwa! Jak tacy ludzie zdają prawo jazdy?!” wykrzyczałam ze złością, czując jak ręce zaczynają trząść się ze strachu. Szybko jednak o tym zapomniałam, bo przypomniałam sobie, że czeka na mnie poirytowana Mia. Przyspieszyłam kroku, kiedy usłyszałam dźwięk kolejnego smsa pełnego epitetów pod moim adresem.
„Wow! W końcu się zjawiłaś księżniczko…” nawet nie zdążyłam zobaczyć Mii, a już dotarł do mnie jej sarkastyczny głos. Ucałowałam ją tylko w policzek, a ona udała, że ociera się ze złością. „Mój woźnica zabłądził” powiedziałam ze skruchą, a później obie wybuchnęłyśmy śmiechem. „Teraz już serio chodźmy, bo Bella urwie mi głowę” powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Szłyśmy dobre 10 minut, chaotycznie nawijając o wszystkim i o niczym. „To tutaj” poinformowała mnie w pewnym momencie Mia. Zatrzymałyśmy się przed białą furtką, która kilka sekund później otworzyła się. Stała w niej wysoka blondynka z długimi nogami. Okryłam się szczelniej bluzą, czując się niepewnie przy jej pięknie. Mia przedstawiła nas sobie. Jak się okazało dziewczyna była ową Bellą, która miała pozbawić Mię głowy. Zaprosiła nas do środka, więc moja przyjaciółka pewnie skierowała się w kierunku, który jak się domyśliłam był jej bardzo dobrze znany. Podążyłam za nią, przyglądając się długim nogom Belli, porównując je do moich grubych kłód. Ostatni zakręt… i znalazłyśmy się w centrum zainteresowania kilkunastoosobowej grupy zbitej przy cieple ogniska. Wlepili we mnie swoje oczy, oczekując jakiegoś wyjaśnienia, co do mojej osoby. Było mi to nie na rękę. Byłam pewna, że moje policzki oblały się rumieńcem.
Blondynka przedstawiła mnie reszcie, a ja zdobyłam się na ledwo słyszalne „cześć”. Mia była tutaj znana, witała się z wszystkimi po kolei. Miałam wrażenie jakby zapomniała o mnie całkowicie i zaczęłam żałować, że w ogóle tutaj przyszłam. Zaczęłam rozglądać się niepewnie, kiedy ktoś silnie pociągnął mnie za rękę. Moja przyjaciółka jednak pamiętała, że przyszła tutaj ze mną. Uśmiechnęła się do mnie i szepnęła „Wyluzuj! Chcesz piwa?”.
To wcale mnie nie pocieszyło. Pokręciłam przecząco głową i niechętnie podążyłam za nią. Usadowiłam się tuż obok na chwiejnym kawałku drewna. Minęło kilka minut, a Mia zdążyła się wyluzować aż za bardzo. Czułam się totalnie nieswojo, a teraz nie mogłam nawet na nią liczyć.
Kilka dłużących się w milczeniu chwil później do moich uszu dotarł warkot silnika. Serce podskoczyło mi do gardła, a moje największe obawy potwierdziły się, kiedy na horyzoncie pojawił się ten sam jadowicie zielony ścigacz, który o mało mnie nie potrącił. Wpatrywałam się w napięciu w wysokiego chłopaka ubranego w obcisły kombinezon, który z niezwykłą gracją zeskoczył z motoru. Hipnotyzującym ruchem zdjął z głowy kask.
Serce w piersi zabiło szybciej, kiedy moim oczom ukazał się brunet o czekoladowych oczach i ciemnej karnacji. Mój wzrok pochłaniał każdy centymetr jego ciała, a umysł upajał się każdym jego ruchem. Niedbale przeczesał swoje włosy, kiedy lekkim krokiem zbliżał się w naszą stronę. Zmusiłam się do oderwania oczu od jego opiętego ubraniem ciała.   „[T.I], powinnaś być na niego wściekła, o mało cię nie zabił!” pomyślałam, a moje myśli ogarnął gniew. Obrzuciłam go piorunującym wzrokiem. Brunet zauważył to i łobuzersko się uśmiechnął. Nagle niezwykle interesujący stał się odcień różu mojego obuwia. Kilka sekund później do czubków moich Conversów przyległy czarne solidne buty. Podniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą owego wysokiego chłopaka. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, ukazał swoje białe zęby i zapytał: „to ty krzyczałaś dzisiaj za mną coś w stylu kurwa?”
Znowu oblałam się tym cholernym rumieńcem, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Jego uśmiech był irytujący i spowodował we mnie nagły przypływ złości. „Tak. To ja nie dożyłabym swoich osiemnastych urodzin z powodu jakiegoś cholernego kolesia, który niewiadomo, jakim sposobem zdał prawo jazdy” odpyskowałam, podrywając się z miejsca. Staliśmy tak blisko siebie, że mogłam dostrzec każdy element jego tęczówki. Brunet wydawał się być nieco zbity z tropu moją odpowiedzią, ale szybko na jego twarzy znowu pojawił się uśmieszek.
 „Ostra dziewczyna… nie tego spodziewałem się po dziewczynie w różowych Conversach z różową komórką w ręce” wyszeptał. Jego usta były niebezpiecznie blisko moich. Czułam jego ciepły oddech.
„Zayn!” krzyknęła Mia, a chłopak momentalnie odwrócił się w jej kierunku. Moja przyjaciółka podeszła do nas, mówiąc wesoło: „widzę [T.I], że poznałaś już Zayna”. On zerknął w moją stronę, a jego oczy wyrażały coś, czego nie potrafiłam zdefiniować.
„Tak… niezwykle czarujący” odpowiedziałam z sarkazmem i zmusiłam się do sztucznego uśmiechu. Pociągnęłam ją na stronę i zwróciłam się do niej: „Mia, chcę się już stąd zmyć. Zostajesz czy idziesz ze mną?”
Odpowiedź była dla mnie oczywista. Nie chciałam jej tutaj zostawiać samej, ale była już dużą dziewczynką, a ja nie zamierzałam jej matkować. Czekała mnie długa droga do domu, a ja nawet nie wzięłam słuchawek, które umiliłyby mi chociaż trochę drogę. Mia przytuliła mnie na pożegnanie i potykając się lekko, wróciła do grupy. Niezauważalnie przemknęłam obok ekipy zajętej alkoholem i ruszyłam w kierunku białej furtki. Natknęłam się na Bellę.   
„Już idziesz?” zapytała zawiedzionym głosem. Potwierdziłam, podziękowałam i pożegnałam się. Chciałam odejść stamtąd najdalej i najszybciej, jak to możliwe.
Dreptałam poboczem. Było już ciemno i znacznie się ochłodziło. Zapięłam bluzę, ubrałam kaptur i włożyłam ręce do kieszeni. Żałowałam, że nie wzięłam roweru. Byłoby znacznie szybciej i prędko znalazłabym się w cieple. Zimno przenikało mnie na wskroś, a moje ciało przechodziły dreszcze. Postanowiłam przyspieszyć kroku.
Na domiar złego usłyszałam za sobą znany mi już doskonale warkot silnika. Zacisnęłam w złości pięści i kroczyłam dalej, nie oglądając się za siebie. Warkot stał się intensywniejszy – motor przyspieszył. Usłyszałam pisk opon i błysk światła. Ścigacz zarysował na asfalcie koło i ucichł. Dzieliło nas kilkanaście metrów. Idąc dalej, obserwowałam wysokiego chłopaka. Opierał się o motor z założonymi rękami. Oczywiste było to, że czeka aż podejdę bliżej. Nie miałam szans, żeby go wyminąć, więc zwolniłam tempo, żeby opóźnić moment, kiedy znowu zobaczę jego irytujący uśmiech. Byłam pewna, że już gości na jego twarzy.
Głęboko odetchnęłam i chwilę później stanęłam tuż przed nim. „Dlaczego tak szybko uciekłaś, śliczna?” zapytał tonem, który doprowadzał mnie do szału. Był przesłodzony i zdradzał jego wyższość. „Nie miałam ochoty dłużej męczyć się twoim widokiem, przystojniaku” odpowiedziałam poirytowana. Gwałtownie zbliżył się i znowu mogłam poczuć jego ciepły oddech. Jego zapach uderzał w moje nozdrza i obezwładniał ciało. Moja klatka podnosiła się i opadała w szybkim tempie – nie wiedziałam, czego się spodziewać. Już miałam się cofnąć, kiedy ujął moją twarz w swoje dłonie i wyszeptał: „daj mi się chociaż trochę nacieszyć swoim widokiem”
Odepchnęłam go i odeszłam bez słowa. Poczułam szarpnięcie za łokieć. Zostałam odwrócona i znalazłam się w jego silnych ramionach. „Nie zamierzam pozwolić ci odejść. Jest ciemno, ty jesteś sama… ktoś mógłby zrobić ci krzywdę” jego słowa trafiły prosto do mojego ucha. 
„Och, nie powiesz mi, że się o mnie martwisz. Daruj sobie!” wysyczałam ze złością w jego twarz. „Jesteś śliczna, kiedy się złościsz” znowu wymierzył we mnie tym swoim uśmiechem, który doprowadzał mnie do stanu irytacji. Próbowałam wyrwać się z jego mocnych ramion, ale nie było to takie łatwe. Zayn przypatrywał się z politowaniem na moje nieudolne próby uwolnienia się z uścisku i powstrzymując śmiech, powiedział:  „nie byłoby łatwiej poprosić?”  Przestałam się szarpać, a on ułatwił mi wydostanie się z sideł jego ramion.
„Może dasz się chociaż podwieźć?” zapytał ukazując rząd idealnych zębów. Nie czekając na odpowiedź, ruszył w stronę ścigacza i wyjął ze schowka drugi kask. Podał mi go, a ja nie ruszyłam się z miejsca. Odczekał chwilę. Kiedy nie uzyskał mojej reakcji, zdjął z mojej głowy kaptur i delikatnie nałożył kask. Ujął mnie za rękę i zaprowadził w stronę ogromnej maszyny. „Boisz się?” szepnął. Moje ciało zalała fala złości. Znowu chciał udowodnić swoją pieprzoną wyższość.
„Nie” odpowiedziałam pewnie i wskoczyłam na miejsce dla pasażera. Na twarzy bruneta malowało się zaskoczenie, a ja wpatrywałam się w jego minę z pełną satysfakcją. „Na co czekasz? Dziewczyna w różowych Converasch oczekuje ostrej jazdy” rzuciłam zaczepnie w jego stronę. Zamierzałam zabawić się z nim inaczej. Nie myślałam o konsekwencjach swojego zachowania, chciałam tylko pokazać mu, jak bardzo myli się dążąc za stereotypami. Wyrwany z otępienia, szybko usadowił się tuż przede mną. Nałożył kask i odwrócił głowę w moją stronę. „Trzymaj się mocno dziewczyno w różowych trampkach” powiedział równie zaczepnym tonem, a ja oplotłam go mocno w pasie. Po raz kolejny wydawał się być zaskoczony moją reakcją, a ja byłam z tego cholernie zadowolona. Odpalił silnik. Wydobył z niego potężny warkot, a we mnie obudziła się adrenalina.
Ruszyliśmy. Dłonie mocniej zacisnęły się na piersi bruneta. Wskazówka licznika uciekała nieustannie w górę. Adrenalina uderzała falami, a myśli chaotycznie biły się ze sobą. Poczułam, że moje ciało opada w dół. Zayn postanowił umocnić moje doznania. Prowadził maszynę na tylnim kole, nie zwalniając. Opadliśmy na powierzchnię drogi, a daleko przed nami ukazała się betonowa ściana. Ciemnooki spojrzał przed siebie… i przyspieszył. Moje mięśnie spięły się gwałtownie. Chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam. Przywarłam mocno ciałem do jego pleców i zamknęłam oczy. Nagle poczułam się, jak na karuzeli. Obróciło nas, a motor zatrzymał się. Silnik ucichł, a ja nadal nie potrafiłam się poruszyć. Strach sparaliżował moje ciało. „Nie żeby mi się nie podobało, ale możesz mnie już puścić” powiedział tym swoim przesłodzonym tonem.
Opanowałam się, zeskoczyłam z siedzenia i rzuciłam kask na ziemię. „Czyś ty oszalał? Nie łatwiej byłoby wziąć nóż i wbić mi go w plecy, jeśli już tak koniecznie chcesz wysłać mnie na drugi świat?!” wykrzyczałam, czując jak wszystkie emocje uchodzą ze mnie.
„Pieprzony dupek!” krzyknęłam, odwróciłam się i pobiegłam przed siebie wydobywając wszystkie siły. Wydawało mi się, że biegłam kilka godzin. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa, a serce biło jak oszalałe.
Zatrzymałam się i usiadłam na poboczu. Byłam wyczerpana. Oparłam głowę o kolana i próbowałam uspokoić oddech. Kilka sekund później usłyszałam kroki odbijające się od asfaltu. Chwilę później otuliło mnie silne ramię… tak dobrze znane mi ramię. Nie miałam siły protestować, a właściwie nie chciałam protestować. Było mi dobrze.
„Przepraszam” usłyszałam łagodny szept. Milczeliśmy. Czułam się okropnie. Właściwie sama zachęciłam go do pozerstwa, a później na niego naskoczyłam. „To ja przepraszam. Dziewczyna w różowych trampkach nie jest tak odważna, jakby chciała” zwróciłam się do niego. Uśmiechnął się lekko, po czym powiedział: „ale nie powinienem był narażać cię na ryzyko, śliczna”. Tym razem jego ton był pozbawiony tego przesłodzenia. Poczułam napływ sympatii w stosunku do niego. Był zamyślony, a jego twarz przepełniona była poczuciem winy. Wpatrywałam się chwilę w rysy jego twarzy. Były idealne. Niewiele myśląc ucałowałam go w policzek… trochę dłużej niż zamierzałam. Znowu oblałam się rumieńcem i usłyszałam jego głos: „jesteś słodka, kiedy się rumienisz”
Swoimi słowami spowodował, że zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, ale chyba właśnie to miał na celu. Nadal zatapiałam się w jego silnym uścisku. Cała złość na niego, gdzieś zniknęła.
„Wiesz… przepraszam, że zachowuję się, jak pieprzony dupek” zaczął. „Uroczy, pieprzony dupek” dopowiedziałam.  Zayn zbliżył swoje usta do mojego policzka. Były tak delikatne. Moje zmysły oszalały, a jego dłoń zatopiła się w moich włosach. Jego brzoskwiniowe wargi błądziły po moim policzku, aż dotarły do kącika moich ust. Czekał na moje przyzwolenie. Dopasowałam kształt jego ust do moich. Były jak stworzone dla siebie. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, a moje myśli oszalały. Pod wpływem impulsu otoczyłam jego biodra łydkami i oplotłam szyję rękami. Siedziałam teraz na jego kolanach i muskałam jego włosy opuszkami palców. On zatapiał swoje usta w moich.
Wtedy zadzwonił jego telefon. Niechętnie oderwał swoje usta od moich i nacisnął zieloną słuchawkę. Jego mina wyrażała miliony emocji naraz: panika, strach, determinacja. Schował pośpiesznie telefon do kieszeni, powiedział tylko „Mia, coś z nią nie tak” i pociągnął mnie za rękę.


~ Wilma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz