Hej, tu Nicki.
Słuchajcie jest nam na prawdę przykro.
Zbliżamy się do 2000 wyświetleń i to jest super, ale byłoby nam naprawdę niezmiernie miło, gdybyście docenili naszą prace i czas, który poświęcamy na pisanie.
Ja nie mówię, że chcę od razu po 100 komentarzy pod każdym imaginem.
Jeden, dwa...To wystarczy.
Łącznie na blogu mamy 25 komentarzy w tym 5 naszych odpowiedzi. Nie sądzicie, że to trochę mało, kiedy blog odwiedziło 2000 osób?
Jeżeli nie komentarz...Pod imaginem znajdują się 3 opinie. Naprawdę tak ciężko jest Wam raz kliknąć myszką?
Ponadto po prawej stronie, znajduje się ankieta. Jeśli naprawdę już nie macie czasu, kliknijcie przynajmniej tam odpowiedz: Czytam.
Dobra, koniec już mojego marudzenia.
Dziękuję tym, którzy to przeczytali. Mam nadzieję, że coś się zmieni.
Do następnego! (czyli prawdopodobnie Hazzy xd)
Kocham <3
31.05.2013
30.05.2013
#33 /Zayn Faster (Część 2)/
Pomógł
mi wdrapać się na siedzenie i zwinnie wskoczył na miejsce kierowcy. Nie miałam
czasu, żeby się bać. Zostawiłam Mię samą, a teraz „coś było z nią nie tak”.
Tysiące złych myśli przewijało się przez moją głowę. Przed oczami rozgrywały
się tragiczne scenariusze. Pędziliśmy z zawrotną prędkością. Wtuliłam się w
jego plecy, a po moich policzkach spłynęły łzy. Tak bardzo bałam się o moją
przyjaciółkę. Zatrzymaliśmy się z piskiem opon przed białą furtką, którą
mijałam już dzisiaj dwa razy. Przed domem Belli stała karetka. Poczułam silny
ucisk w brzuchu… tak bardzo się o nią bałam.
Pojawiły
się nosze, które nieśli ratownicy. Na noszach dojrzałam dziewczynę z rudą
czupryną.
„Mia!”
pobiegłam w ich kierunku, wykrzykując jej imię. Spojrzałam na nieobecną twarz mojej
przyjaciółki. Łzy płynęły po policzkach. Poczułam jak ktoś mocno odciąga mnie
od niej i powtarza moje imię. Mia została wniesiona do karetki i pogotowie
odjechało na sygnałach. Dźwięk syreny ranił moje uszy i doprowadził do
niekontrolowanego szlochu. Zobaczyłam przez mgłę, że to Zayn odciągnął mnie od
Mii. Teraz przytulił mnie mocno i głaskał po głowie.
„Proszę,
zawieź mnie do niej” wyszeptałam. Nic nie mówiąc podał mi kask, usadowił mnie
na moim miejscu i ruszyliśmy za karetką. Byłam otępiała. Przed oczami miałam
nieprzytomną dziewczynę z rudą czupryną. To wszystko było moją winą… zostawiłam
ją samą.
Zatrzymaliśmy
się przed szpitalem. Szybko zdjęłam kask i upuściłam go na ziemię. Pobiegłam w
kierunku wejścia… chciałam jak najszybciej znaleźć Mię. On jednak mnie
zatrzymał. Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do drzwi razem. „Zayn, to wszystko
moja wina. Zostawiłam ją tam samą, widziałam w jakim jest stanie, a mimo to…”
wyszlochałam. „[T.I], nie możesz się obwiniać. Przecież Mia to dorosła
dziewczyna, nie możesz wiecznie się o nią martwić… ma swój rozum” powiedział
łagodnie, przytulając mnie jeszcze mocniej. Dotarliśmy do recepcji. Zayn
zapytał o moją przyjaciółkę i zaprowadził mnie w jakiś korytarz.
„Mia
jest za tymi drzwiami. Musimy cierpliwie czekać, żeby czegoś się dowiedzieć. To
może trochę potrwać”. „Dziękuję” powiedziałam, czując się wdzięczna za to, że
jest tutaj ze mną. Sama nie poradziłabym sobie. „Zostanę z tobą, ile tylko
będziesz potrzebowała” powiedział i ucałował mnie w czoło. Siedzieliśmy w
milczeniu, żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Byłam zbyt przejęta Mią,
żeby podjąć jakikolwiek temat do rozmowy.
Wreszcie
po godzinie napiętego oczekiwania, w drzwiach gabinetu pojawił się lekarz.
Zerwałam się z krzesła, żeby kilka sekund później zasypać wysokiego mężczyznę w
średnim wieku milionem pytań o stan przyjaciółki. „[T.I], pozwól, że ja będę
mówił… proszę” odezwał się zza moich pleców Zayn. Przerwałam swój słowotok i
odsunęłam się na bok. On zapytał lekarza, jak czuje się Mia i co tak właściwie
się stało. Mężczyzna powiedział, że Mia zatruła się zbyt dużą ilością alkoholu,
straciła przez to przytomność. Zrobiono jej płukanie żołądka, podpięto pod
kroplówkę i co najważniejsze… odzyskała świadomość! Kamień spadł mi z serca.
Teraz chciałam ją tylko zobaczyć całą i bezpieczną. „Czy mogę ją zobaczyć?”
zapytałam lekarza. Zezwolił na krótkie odwiedziny. Spojrzałam wyczekująco na
Zayna, na co odpowiedział: „zostawię was same, nie będę się wtrącał”.
Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam w stronę drzwi z numerem 269. Podświadomość
kazała mi jednak wrócić się i przytulić go najmocniej, jak tylko potrafię.
Objęłam go w pasie i wyszeptałam „dziękuję”. Teraz mogłam iść i zobaczyć moją
przyjaciółkę. Uchyliłam lekko drzwi i rozejrzałam się po sali. Mia leżała na
kozetce, połączona kabelkiem z pojemnikiem z witaminami. Odwróciła głowę w moją
stronę, kiedy tylko usłyszała, że ktoś wchodzi. Uśmiechnęła się słabo. Cichym i
zachrypłym głosem powiedziała: „będę miała kaca przez najbliższe 3 tygodnie”.
„Coś ty narobiła? Nawet nie wiesz, jak cholernie się o ciebie bałam….” głos mi
się załamał. Podbiegłam do łóżka i ucałowałam przyjaciółkę. Była wycieńczona,
ale mimo to przeprosiła mnie i przyznała, że mogła ze mną iść. W jej głosie
była słyszalna skrucha. „Przepraszam, że zostawiłam cię tam samą… nie powinnam
była” zwróciłam się do niej. Ujęła moją dłoń i podziękowała za to, że zawsze
może na mnie liczyć i zapewniła, że to tylko i wyłącznie jej wina.
„Pomijając
już ten temat… co z Zaynem? Opowiadaj! Widziałam, że po twoim wyjściu od razu
wsiadł na motor i gdzieś zniknął” skutecznie zmieniła temat. Bez słowa
podeszłam do drzwi i gestem zachęciłam do wejścia bruneta. Nieśmiało przestąpił
próg, nie wiedział, jak zachować się wobec całej tej sytuacji. „Cześć Mia”
zwrócił się do rudzielca na lekarskim łóżku. Mia zrobiła zaskoczoną minę, a ja
nie musiałam jej nic więcej tłumaczyć. Siedzieliśmy przy niej dobre kilka
godzin, po czym do sali wkroczyła jej mama. „Córeczko nic ci nie jest?”
podbiegła do łóżka córki. Nie używając słów, jednomyślnie pożegnaliśmy się z
Mią i wyszliśmy z pokoju.
Zayn
objął mnie i powiedział: „odwiozę cię do domu, jesteś pewnie bardzo zmęczona”.
Był niezwykle troskliwy, przy nim czułam, że nic mi nie zagraża. Pokiwałam
twierdząco głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Kilkanaście minut później
zatrzymaliśmy się przed moim domem. Zeskoczyłam ze ścigacza i oddałam Zaynowi
kask. „Dziękuję ci za wszystko, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś… że byłeś ze mną.
Chciałabym, żebyś wiedział, jak wiele to dla mnie znaczyło” zwróciłam się do
niego. Odwlekałam, jak tylko mogłam chwilę, kiedy będę musiała odejść i stracić
go z zasięgu oczu. Wpatrywałam się w dłonie, czekając na jego odpowiedź. Wtedy
ujął jedną z nich i przyciągnął mnie do siebie. Mogłam znów upajać się jego
zapachem. Przylegałam do jego umięśnionej klatki piersiowej, wsłuchując się w
rytm jego serca. „Nie masz, za co dziękować. Zapomnijmy o całym tym przykrym
zdarzeniu. Pamiętasz może, co działo się przed tym, kiedy zadzwonił mój
telefon?” zwrócił się do mnie, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech,
ten sam, który kilka godzin wcześniej doprowadzał mnie do szału. Teraz
postrzegałam go, jako uroczy, unikatowy. „Ugh… zapomniałam. Gdyby tylko ktoś mi
przypomniał…” zaczęłam się z nim droczyć. Jego usta musnęły delikatnie mój nos.
Znowu czułam jego cudownie ciepły oddech. „Może teraz coś ci się kojarzy?”
zapytał cicho. Pokręciłam przecząco głową. Jego celem stały się moje usta.
Nasze wargi połączyły się w zachłannym pocałunku. Pragnęłam tylko poczuć smak
jego brzoskwiniowych ust. Moje ręce szczelnie oplotły jego szyję, a jego dłonie
mierzwiły intensywnie moje włosy. Zayn odsunął się. Jego klatka opadała i
podnosiła się szybko. „Powinnaś już iść. Pewnie padasz z nóg… Miłych snów,
śliczna” powiedział, próbując uspokoić swój ciężki oddech. Podziękowałam
jeszcze raz, życzyłam mu równie miłych snów i skierowałam się w stronę bramy.
Wtedy usłyszałam dźwięk smsa. Wyjęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam na
wyświetlaczu nieznany mi numer.
Masz jakieś plany
na jutro, śliczna? Z.
Odwróciłam
się i zobaczyłam wysokiego chłopaka z komórką w ręcę, uśmiechającego się
szeroko.
***
Leżałam
w łóżku. Próbowałam zasnąć, ale przed oczami miałam brzoskwiniowe usta Zayna.
Nadal czułam ich delikatny dotyk. Po raz kolejny odblokowałam komórkę i weszłam
w skrzynkę odbiorczą. Chwytałam zachłannie każde słowo jego wiadomości, jakby
wszystko za sekundę miało okazać się nieprawdą. „Cholera!” wystraszyłam się
czując silną wibrację w dłoni. Na ekranie widniało jego imię – kolejny sms.
Każda kolejna
minuta oczekiwania na Twoją odpowiedź jest jak tortura… zlituj się!
Uświadomiłam
sobie, że nie odpowiedziałam na jego pierwszą wiadomość. Pośpiesznie wystukałam
„przepraszam, musiałam doprowadzić się do porządku… a co do moich planów, cały
dzień będę się nudzić w towarzystwie mojego kota – party hard”
Przeproś swojego
kota, ale chyba będzie musiał znaleźć sobie kogoś innego.
Widzimy się jutro
o 18. Ubierz różowe trampki.
Śpij dobrze x
Z
uśmiechem na twarzy, odłożyłam telefon na stolik i momentalnie zasnęłam,
wyczerpana wydarzeniami minionego dnia.
Rano
obudził mnie dzwonek do drzwi. Naciągnęłam na siebie pierwszy lepszy sweter i
zbiegłam, żeby otworzyć. W drzwiach stała Mia. „Kochana, jak dobrze widzieć cię
uśmiechniętą” wykrzyczałam wpadając w jej ramiona. Obejrzałam ją od stóp do
głów – cała i zdrowa. Wciągnęłam ją do mieszkania i wyściskałam. „Och no daj
już spokój, nic mi nie jest!” bąknęła poirytowana. Zaprowadziłam ją do kuchni,
gdzie przygotowałam śniadanie.
„Coś
ty taka wesoła?” zapytała podejrzliwie Mia, kiedy zauważyła mój dobry humor. Uśmiechnęłam
się tylko pod nosem i zabrałam się za przegląd lodówki. „Ugh… no gadaj!”
zaczęła mnie łaskotać. Zwijając się ze śmiechu, podałam jej komórkę.
Usatysfakcjonowana usiadła ponownie na blat kuchenny i zaczęła przeglądać
skrzynkę odbiorczą. „Żartujesz! Serio?” jej euforia była tak ogromna, że
zaczęła piszczeć niczym 4letnie dziecko, które dostało właśnie upragnioną
zabawkę.
-
Uspokój się! Lepiej myśl, co mam ubrać! – upomniałam ją, powstrzymując się od
wybuchnięcia śmiechem.
Nic
nie mówiąc, Mia pobiegła na górę. Chwilę później usłyszałam ogromny łoskot. Rzuciłam
wszystko, co trzymałam w rękach i pobiegłam w kierunku mojego pokoju. Wszystkie
moje ubrania zostały bestialsko wyrzucone z szafy, a wśród nich siedziała Mia.
Przeglądała moje bluzki i przebierała w spodniach. „Skąd ty masz takie cuda? I
w żadnym z nich cię jeszcze nie widziałam!” powiedziała z oburzeniem w moją
stronę. „Ugh, są zbyt wyzywające” odpowiedziałam, klnąc w duchu, że znalazła te
ubrania. „Pierdzielisz! Nie są wyzywające tylko seksi! Dzisiaj przywdziewasz
jedną z tych rzeczy i koniec kropka. O!” rzuciła we mnie jednym z obcisłych topów. „A
do tego… o! wskakuj w te rurki” podała mi jeansowe spodnie. „…i obowiązkowo
różowe trampki” rzuciła uśmiechając się pod nosem. Obrzuciłam ją spojrzeniem
wyrażającym więcej niż niejedno „ugh” i wywróciłam oczami. Pociągnęłam ją za
rękę i zaprowadziłam do kuchni. Postawiłam przed nią stos kanapek, który miała
zjeść. Posłałam jej złośliwy uśmieszek, rzucając krótkie „masz to wszystko
zjeść”.
***
Zamknęłam
za Mią drzwi. Spędziłyśmy kilka dobrych godzin na oglądaniu Sagi Twilight i obżeraniu się płatkami śniadaniowymi.
Zerknęłam na zegar: jakimś cudem z 12 zrobiła się 16. „Fuck!” krzyknęłam i w
pośpiechu wpadłam pod prysznic. Chaotycznie przeciągnęłam przez głowę obcisły
t-shirt i wciągnęłam na siebie rurki, a włosy spięłam w luźny kok. Kończyłam
wiązać moje różowe Conversy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zabrałam z
łóżka telefon i zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i przywitał mnie cudowny
uśmiech Zayna. Zlustrował mnie od góry do dołu, a jego oczy zabłyszczały. „Ugh,
przepraszam… Mia mnie w to wcisnęła” powiedziałam zaklinając ją w myślach. „Nie
masz za co przepraszać, wyglądasz… ostro” wyszczerzył się. Zamknęłam za sobą
drzwi, usiłując ukryć rumieńce. Nie uciekło to jego uwadze, bo wyszeptał w moje
ucho „już ci mówiłem, że wyglądasz słodko, kiedy się rumienisz”. Pociągnął mnie
w kierunku motoru i wręczył mi kask. Chwilę później mknęliśmy w nieznanym mi
kierunku. Przytuliłam się mocno do jego pleców, lubiłam czuć, że jest tuż obok.
Zatrzymaliśmy
się przed ogromnym biurowcem. Weszliśmy do środka przez szklane drzwi i
niepostrzeżenie znaleźliśmy się za drzwiami opisanymi, jako „wyjście
awaryjne”. Za nimi była klatka schodowa.
„Wskakuj!” powiedział Zayn i usadowił mnie na swoich plecach. Chwyciłam się
mocno jego torsu, a on zwinnie pokonywał kolejne schodki. „Jesteśmy na miejscu,
śliczna” oznajmił tysiące schodów później. Otworzył przede mną kolejne drzwi, a
ja niepewnie przestąpiłam próg. Znajdowaliśmy się na dachu wieżowca. Podeszłam
do krawędzi. Widok zapierał mi dech w piersiach. Rozgwieżdżone niebo nad
miastem wyglądało niesamowicie. Czułam, jak silne ramiona oplatają moją talię.
Jego głowa spoczęła na moim ramieniu, a usta delikatnie muskały moją szyję.
„Tutaj jest niesamowicie” wyszeptałam ulegając rozkoszy rozpływającej się po
całym moim ciele. Jego łagodne pocałunki usypiały moje zmysły. „Przychodzę
tutaj zawsze, kiedy chcę odetchnąć od rzeczywistości” powiedział.
Odwróciłam
się. Przylegałam teraz klatką piersiową do jego torsu i wpatrywałam się w jego
idealną twarz. Jego wzrok oplatał moją talię. Kolejny raz moje policzki zaróżowiły
się, a on musnął delikatnie jeden z nich. „Chyba będę musiał podziękować Mii”
uśmiechnął się zawadiacko.
26.05.2013
#32. Louis
Biegłam w pośpiechu na uczelnię, ponieważ dzisiaj mój budzik postanowił zrobić sobie wolne i nie zadzwonił. Było zimno jak cholera. Poprawiłam torbę na ramieniu.
Miałam ubrane zielone, wąskie spodnie, czarne vansy i skórzaną brązową kurtkę. Szczerze mówiąc to nie rozstawałam się z nią odkąd tu przyjechałam. Londyn nie należy do najcieplejszych miast.
W ręku trzymałam kilka notesów, które porwałam w biegu ze stolika w salonie. Byłam spóźniona już 10 minut, więc przyspieszyłam kroku, dysząc ciężko.
Zbliżałam się do zakrętu, kiedy poczułam silne, dobrze zbudowane męskie ciało na swoim. Jeknęłam z bólu, nie wiedząc co się dzieje. Wszystkie notesy wypadły mi z ręki na ziemię. Przykucnęłam i zaczęłam je zbierać, nie zawracając sobie głowy mężczyzną na którego wpadłam. Ku mojemu zdziwieniu, nie był to mężczyzna, tylko chłopak, może w moim wieku. Pomógł mi pozbierać moje zeszyty i podał mi rękę. Założyłam włosy za ucho i zarumieniłam się lekko, widząc jego niebiesko-zielone oczy wpatrujące się w moją twarz.
-Przepraszam - zaczął - nic ci nie jest?
-N..nie ma za co... -zaczęłam się jąkać - Tak, w porządku - uśmiechnęłam się - Przepraszam, ale śpieszę się na zajęcia...
-Ohh - wydał z siebie smutne westchnienie - Rozumiem.
Kiedy odchodziłam, chłopak złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się zdezorientowana.
-Czy coś się stało? - zapytałam.
-Nie, ja tylko pomyślałem... Co robisz dzisiaj po południu?
-Mam wolne, lekcje kończę o 14:00 - powiedziałam, posyłając mu najpiękniejszy uśmiech jaki umiałam.
-Może poszłabyś ze mną na kawę? Do "Sweet coffe", o 17:00?
-Huh? To znaczy, ugh.. no pewnie. Byłoby miło. Naprawdę się śpieszę, do zobaczenia później - pomachałam mu i pobiegłam w stronę szkoły.
To dziwne nie uważacie? Umówiłam się z chłopakiem, na którego przypadkiem wpadłam na ulicy, nie wiem kim jest, jak się nazywa, czym się zajmuje. Postanowiłam na wszelki wypadek powiedzieć o tym przyjaciółce Lillie.
Jej reakcja, nie tyle mnie zdziwiła co przeraziła:
-Umówiłaś się z nieznajomym? Jesteś taka nieodpowiedzialna Naomi! Przecież on może ci coś zrobić...Zaraz, zaraz w co ty się ubierzesz? Zabieram cię do siebie, pożyczę ci coś ładnego!
Najpierw zaczęła mnie opieprzać, a potem martwi się o to co założę... Nie ogarniam jej zachowania, ale za to ją uwielbiam.
Po szkole pobiegłam do domu, wzięłam krótki, odświeżający prysznic. Szybko wyciągnęłam z torby bluzkę w granatowo - białe paski, którą dała mi przyjaciółka. Do tego ubrałam czerwone rurki i czarne szelki, którym pozwoliłam luźno wisieć i białe trampki.
Doszłam do kawiarni kilka minut przed czasem, jednak chłopak już na mnie czekał. Weszłam do środka i podeszłam do stolika, przy którym siedział. Wstał i chcąc się ze mną przywitać, parsknął śmiechem. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Zaczął mi się przyglądać nie przestając się śmiać. Ja też obejrzałam go sobie od stóp do głowy. Białe trampki, czerwone, wąskie spodnie, czarne szelki zwisające po bokach, koszulka w biało granatowe paski... I co było w tym takiego śmiesznego?
Zaraz zaraz! Ja też parsknęłam śmiechem. Byliśmy ubrani jak bliźniaki.
-Cóż...
-Naomi - dokończyłam za niego.
-A więc Naomi, widzę, że mamy ten sam gust - powiedział nie przestając się śmiać - Siadaj.
Wskazał ręką na krzesło, na przeciwko jego. Oboje siedliśmy do stołu.
-Czego się napijesz? - podał mi menu.
-Może cappucino... - uśmiechnęłam się.
Zamówiliśmy swoje napoje i kiedy kelnerka odeszła od naszego stolika zapadła niezręczna cisza.
-Nieznajomy... - zaczęłam próbując rozluźnić atmosferę - Mogę poznać twoje imię? - zaśmiałam się.
-A tak, nie przedstawiłem się - podrapał się w tył karku - Jestem Louis... - uśmiechnął się.
-Miło mi.
Kelnerka wróciła z naszymi napojami, ustawiła filiżanki na stoliku i odeszła.
Znów zapanowała cisza. Po raz kolejny postanowiłam ją przerwać.
-Wiesz, Louis, kiedy byłam mała, mieszkaliśmy daleko stąd. Miałam tam przyjaciela, który też nazywał się Louis. Zawsze uwielbiał wszystko w paski i to chyba dzięki niemu prawie cała zawartość mojej szafy jest w ten wzór... - zaśmiałam się.
Chłopak z zainteresowaniem wysłuchiwł mojej opowieści.
-Ja też od dziecka uwielbiam paski!
-I kolorowe spodnie!
-I kolorowe spodnie! - powiedzieliśmy równocześnie. Wybuchliśmy śmiechem.
-Mamy wiele wspólnego - zaśmiał się Louis.
-Tak, zdecydowanie.
Dobry humor już nas nie opuszczał. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Louis opowiadał mi dużo o sobie. Ja też powiedziałam mu parę słów z mojego życiorysu.
Właśnie zwijałam się ze śmiechu, bo Lou opowiedział mi dowcip, kiedy do kawiarni wpadł wysoki chłopak z kręconymi włosami.
-Harry? Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Louis.
-TOMLINSON! Co ty sobie wyobrażasz? Od godziny jeżdżę z Paulem po całym mieście i Cię szukam!
-J..jak go nazwałeś? - wtrąciłam się. Chłopak spojrzał na mnie jakbym spadła z choinki.
-Tomlinson. Tak się nazywa. Louis Tomlinson. Myślałem, że przedstawiasz się każdej panience - rzucił z sarkazmem do Louisa.
Patrzyłam z niedowierzaniem na ich dwójkę.
-Jaa...- zaczął paskowany, ale nie dane było mu dokończyć.
-Stary! Dwie godziny temu miałeś być w studiu! Zapomniałeś, że nagrywamy dzisiaj teledysk?! W ogóle, kim ona jest? - wskazał na mnie palcem - Do cholery! Louis, nigdy nie opuściłeś żadnej próby.... Co się z tobą dzieje?! - lokaty wręcz kipiał ze złości.
A ja dalej wpatrywałam się w Lousia, nie mogąc uwierzyć. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Bez ostrzeżenia rzuciłam się chłopakowi na szyję. On nie wiedział o co chodzi, ale w tym momencie najważniesze było to, że miałam go spowrotem.
To Louis. Mój kochany przyjaciel z dzieciństwa.
Odkleiłam się od niego i czując na sobie spojrzenia wszystich ludzi w kawiarni zaczerwieniłam się.
-Wychowywałeś się w Doncaster? - zapytałam, widząc, że Lou otwiera usta, żeby coś powiedzieć.
-Ja, no... Tak. Ale co to ma do rzeczy?
-Pamiętasz małą piaskownicę na placu zabaw? Zawsze budowałeś tam zamki z małą dziewczynką z dwoma warkoczykami, prawda? Wasze mamy często spędzały ze sobą czas i codziennie, któraś kupowała wam lody o truskawkowym smaku? Te które najbardziej lubiliście. Później mała blondynka, przeprowadziła się z rodzicami do innego miasta. Straciliście kontakt prawda?
Chłopak stał wpatrzony we mnie nie wiedząc co powiedzieć. Ja, podczas wspominania tych cudownych lat, rozkleiłam się na dobre.
-Naomi....moja mała Naomi. To naprawdę ty... Nie mogę uwierzyć...
Wtuliłam się w tors chłopaka chcąc jeszcze przez chwilę nacieszyć się jego obecnością.
-Ekhem... - przypomniał o swojej obecności brunet z burzą loków na głowie - Czy ktoś mi powie co się tu dzieje?
-Harry... to jest moja przyjaciółka z dzieciństwa, Naomi. Naomi, to mój przyjaciel Harry. Gramy razem w zespole.
-W zespole?!
-Tak, nazywa się One Direction... może słyszałaś - uśmiechnął się.
-Szczerze powiedziawszy, to niesłyszałam. Mam tyle nauki na uczelni, że w ogóle nie słucham muzyki.
-To może pojedziesz z nami? Kręcimy dzisiaj pierwsze ujęcia do nowego teledysku. Posłuchasz i powiesz, czy ci się podoba, dobrze?
-Jasne, bardzo chętnie.
Louis zostawił na stoliku kilka banknotów i pociągnął mnie do samochodu, wychodząc za Harrym z kawiarni.
W ten oto sposób odzyskałam mojego starego przyjaciela. Ciekawe, że los właśnie tak to sobie wszystko ułożył. Po dzień dzisiejszy ciągle śmieję się, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie po latach. Mimo tak długiej rozłąki, nadal lubimy to samo.
Pojechałam z chłopakami na próbę i od razu "zakochałam" się w ich muzyce. Teraz jestem ich wielką fanką. Spodobał mi się Niall. Tak jakby... No chyba coś między nami zaiskrzyło.
Obecnie jesteśmy parą. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że chłopcy spędzają u mnie prawie 24 godziny na dobę. Możecie sobie wyobrazić jak wygląda mój dom, po wizycie piątki chłopaków... ;)
_______________________________
Hej! <3
Dawno nic nie dodałam, więc postanowiłam napisać coś dłuższego... Niezbyt mi to wyszło, ale musicie się nacieszyć 3,5-stronowym imaginem xd.
A tak wgl to, to jest mój pierwszy imagin z Louisem w roli głównej! Trzeba to oblać haha ^^
Zostawcie jakiś komentarz. Choćby głupi emotikon, plissss!
~Nicki
24.05.2013
#31 Zayn /Faster (Część 1)/
Oddaję w Wasze ręce imagina o Zaynie. Miłej lektury!
~ Wilma
„Gdzie
jest do cholery moja komórka?” przeklinałam pod nosem, w pośpiechu szukając
mojej różowej Nokii. Miałam już na koncie półgodzinne spóźnienie, a czekała
mnie jeszcze długa droga. Mia, moja przyjaciółka wyciągnęła mnie na jakieś
ognisko u swojej znajomej. Nie miałam ochoty tam iść, ale nie chciałam robić
jej przykrości… tak bardzo się cieszyła…
„Jest!” burknęłam, kiedy
zobaczyłam zgubę za fotelem. Pospiesznie zabrałam bluzę i ruszyłam w drogę –
miałam spotkać się z Mią, gdzieś obok miejscowego supermarketu.
Słyszałam
tylko rytmiczny stukot moich Conversów, kiedy starałam się iść, jak
najszybciej.
Z
zamyślenia gwałtownie wyrwał mnie jadowicie zielony ścigacz, który przejechał
kilka centymetrów ode mnie z zawrotną prędkością. „Kurwa! Jak tacy ludzie zdają
prawo jazdy?!” wykrzyczałam ze złością, czując jak ręce zaczynają trząść się ze
strachu. Szybko jednak o tym zapomniałam, bo przypomniałam sobie, że czeka na
mnie poirytowana Mia. Przyspieszyłam kroku, kiedy usłyszałam dźwięk kolejnego
smsa pełnego epitetów pod moim adresem.
„Wow!
W końcu się zjawiłaś księżniczko…” nawet nie zdążyłam zobaczyć Mii, a już
dotarł do mnie jej sarkastyczny głos. Ucałowałam ją tylko w policzek, a ona
udała, że ociera się ze złością. „Mój woźnica zabłądził” powiedziałam ze
skruchą, a później obie wybuchnęłyśmy śmiechem. „Teraz już serio chodźmy, bo Bella
urwie mi głowę” powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Szłyśmy dobre 10 minut, chaotycznie
nawijając o wszystkim i o niczym. „To tutaj” poinformowała mnie w pewnym momencie
Mia. Zatrzymałyśmy się przed białą furtką, która kilka sekund później otworzyła
się. Stała w niej wysoka blondynka z długimi nogami. Okryłam się szczelniej
bluzą, czując się niepewnie przy jej pięknie. Mia przedstawiła nas sobie. Jak
się okazało dziewczyna była ową Bellą, która miała pozbawić Mię głowy.
Zaprosiła nas do środka, więc moja przyjaciółka pewnie skierowała się w
kierunku, który jak się domyśliłam był jej bardzo dobrze znany. Podążyłam za
nią, przyglądając się długim nogom Belli, porównując je do moich grubych kłód.
Ostatni zakręt… i znalazłyśmy się w centrum zainteresowania kilkunastoosobowej
grupy zbitej przy cieple ogniska. Wlepili we mnie swoje oczy, oczekując
jakiegoś wyjaśnienia, co do mojej osoby. Było mi to nie na rękę. Byłam pewna, że
moje policzki oblały się rumieńcem.
Blondynka
przedstawiła mnie reszcie, a ja zdobyłam się na ledwo słyszalne „cześć”. Mia
była tutaj znana, witała się z wszystkimi po kolei. Miałam wrażenie jakby
zapomniała o mnie całkowicie i zaczęłam żałować, że w ogóle tutaj przyszłam.
Zaczęłam rozglądać się niepewnie, kiedy ktoś silnie pociągnął mnie za rękę.
Moja przyjaciółka jednak pamiętała, że przyszła tutaj ze mną. Uśmiechnęła się
do mnie i szepnęła „Wyluzuj! Chcesz piwa?”.
To
wcale mnie nie pocieszyło. Pokręciłam przecząco głową i niechętnie podążyłam za
nią. Usadowiłam się tuż obok na chwiejnym kawałku drewna. Minęło kilka minut, a
Mia zdążyła się wyluzować aż za bardzo. Czułam się totalnie nieswojo, a teraz
nie mogłam nawet na nią liczyć.
Kilka
dłużących się w milczeniu chwil później do moich uszu dotarł warkot silnika. Serce
podskoczyło mi do gardła, a moje największe obawy potwierdziły się, kiedy na
horyzoncie pojawił się ten sam jadowicie zielony ścigacz, który o mało mnie nie
potrącił. Wpatrywałam się w napięciu w wysokiego chłopaka ubranego w obcisły
kombinezon, który z niezwykłą gracją zeskoczył z motoru. Hipnotyzującym ruchem
zdjął z głowy kask.
Serce
w piersi zabiło szybciej, kiedy moim oczom ukazał się brunet o czekoladowych
oczach i ciemnej karnacji. Mój wzrok pochłaniał każdy centymetr jego ciała, a
umysł upajał się każdym jego ruchem. Niedbale przeczesał swoje włosy, kiedy
lekkim krokiem zbliżał się w naszą stronę. Zmusiłam się do oderwania oczu od
jego opiętego ubraniem ciała. „[T.I],
powinnaś być na niego wściekła, o mało cię nie zabił!” pomyślałam, a moje myśli
ogarnął gniew. Obrzuciłam go piorunującym wzrokiem. Brunet zauważył to i
łobuzersko się uśmiechnął. Nagle niezwykle interesujący stał się odcień różu mojego
obuwia. Kilka sekund później do czubków moich Conversów przyległy czarne
solidne buty. Podniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą owego wysokiego chłopaka. Wpatrywał
się we mnie przez chwilę, ukazał swoje białe zęby i zapytał: „to ty krzyczałaś
dzisiaj za mną coś w stylu kurwa?”
Znowu
oblałam się tym cholernym rumieńcem, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Jego
uśmiech był irytujący i spowodował we mnie nagły przypływ złości. „Tak. To ja
nie dożyłabym swoich osiemnastych urodzin z powodu jakiegoś cholernego kolesia,
który niewiadomo, jakim sposobem zdał prawo jazdy” odpyskowałam, podrywając się
z miejsca. Staliśmy tak blisko siebie, że mogłam dostrzec każdy element jego
tęczówki. Brunet wydawał się być nieco zbity z tropu moją odpowiedzią, ale
szybko na jego twarzy znowu pojawił się uśmieszek.
„Ostra dziewczyna… nie tego spodziewałem się
po dziewczynie w różowych Conversach z różową komórką w ręce” wyszeptał. Jego
usta były niebezpiecznie blisko moich. Czułam jego ciepły oddech.
„Zayn!”
krzyknęła Mia, a chłopak momentalnie odwrócił się w jej kierunku. Moja
przyjaciółka podeszła do nas, mówiąc wesoło: „widzę [T.I], że poznałaś już
Zayna”. On zerknął w moją stronę, a jego oczy wyrażały coś, czego nie
potrafiłam zdefiniować.
„Tak…
niezwykle czarujący” odpowiedziałam z sarkazmem i zmusiłam się do sztucznego
uśmiechu. Pociągnęłam ją na stronę i zwróciłam się do niej: „Mia, chcę się już
stąd zmyć. Zostajesz czy idziesz ze mną?”
Odpowiedź
była dla mnie oczywista. Nie chciałam jej tutaj zostawiać samej, ale była już
dużą dziewczynką, a ja nie zamierzałam jej matkować. Czekała mnie długa droga
do domu, a ja nawet nie wzięłam słuchawek, które umiliłyby mi chociaż trochę
drogę. Mia przytuliła mnie na pożegnanie i potykając się lekko, wróciła do
grupy. Niezauważalnie przemknęłam obok ekipy zajętej alkoholem i ruszyłam w
kierunku białej furtki. Natknęłam się na Bellę.
„Już
idziesz?” zapytała zawiedzionym głosem. Potwierdziłam, podziękowałam i pożegnałam
się. Chciałam odejść stamtąd najdalej i najszybciej, jak to możliwe.
Dreptałam
poboczem. Było już ciemno i znacznie się ochłodziło. Zapięłam bluzę, ubrałam
kaptur i włożyłam ręce do kieszeni. Żałowałam, że nie wzięłam roweru. Byłoby
znacznie szybciej i prędko znalazłabym się w cieple. Zimno przenikało mnie na
wskroś, a moje ciało przechodziły dreszcze. Postanowiłam przyspieszyć kroku.
Na
domiar złego usłyszałam za sobą znany mi już doskonale warkot silnika.
Zacisnęłam w złości pięści i kroczyłam dalej, nie oglądając się za siebie.
Warkot stał się intensywniejszy – motor przyspieszył. Usłyszałam pisk opon i
błysk światła. Ścigacz zarysował na asfalcie koło i ucichł. Dzieliło nas
kilkanaście metrów. Idąc dalej, obserwowałam wysokiego chłopaka. Opierał się o
motor z założonymi rękami. Oczywiste było to, że czeka aż podejdę bliżej. Nie
miałam szans, żeby go wyminąć, więc zwolniłam tempo, żeby opóźnić moment, kiedy
znowu zobaczę jego irytujący uśmiech. Byłam pewna, że już gości na jego twarzy.
Głęboko
odetchnęłam i chwilę później stanęłam tuż przed nim. „Dlaczego tak szybko
uciekłaś, śliczna?” zapytał tonem, który doprowadzał mnie do szału. Był
przesłodzony i zdradzał jego wyższość. „Nie miałam ochoty dłużej męczyć się
twoim widokiem, przystojniaku” odpowiedziałam poirytowana. Gwałtownie zbliżył
się i znowu mogłam poczuć jego ciepły oddech. Jego zapach uderzał w moje
nozdrza i obezwładniał ciało. Moja klatka podnosiła się i opadała w szybkim
tempie – nie wiedziałam, czego się spodziewać. Już miałam się cofnąć, kiedy
ujął moją twarz w swoje dłonie i wyszeptał: „daj mi się chociaż trochę
nacieszyć swoim widokiem”
Odepchnęłam
go i odeszłam bez słowa. Poczułam szarpnięcie za łokieć. Zostałam odwrócona i
znalazłam się w jego silnych ramionach. „Nie zamierzam pozwolić ci odejść. Jest
ciemno, ty jesteś sama… ktoś mógłby zrobić ci krzywdę” jego słowa trafiły
prosto do mojego ucha.
„Och,
nie powiesz mi, że się o mnie martwisz. Daruj sobie!” wysyczałam ze złością w
jego twarz. „Jesteś śliczna, kiedy się złościsz” znowu wymierzył we mnie tym
swoim uśmiechem, który doprowadzał mnie do stanu irytacji. Próbowałam wyrwać
się z jego mocnych ramion, ale nie było to takie łatwe. Zayn przypatrywał się z
politowaniem na moje nieudolne próby uwolnienia się z uścisku i powstrzymując
śmiech, powiedział: „nie byłoby łatwiej
poprosić?” Przestałam się szarpać, a on
ułatwił mi wydostanie się z sideł jego ramion.
„Może
dasz się chociaż podwieźć?” zapytał ukazując rząd idealnych zębów. Nie czekając
na odpowiedź, ruszył w stronę ścigacza i wyjął ze schowka drugi kask. Podał mi
go, a ja nie ruszyłam się z miejsca. Odczekał chwilę. Kiedy nie uzyskał mojej
reakcji, zdjął z mojej głowy kaptur i delikatnie nałożył kask. Ujął mnie za
rękę i zaprowadził w stronę ogromnej maszyny. „Boisz się?” szepnął. Moje ciało
zalała fala złości. Znowu chciał udowodnić swoją pieprzoną wyższość.
„Nie”
odpowiedziałam pewnie i wskoczyłam na miejsce dla pasażera. Na twarzy bruneta
malowało się zaskoczenie, a ja wpatrywałam się w jego minę z pełną satysfakcją.
„Na co czekasz? Dziewczyna w różowych Converasch oczekuje ostrej jazdy”
rzuciłam zaczepnie w jego stronę. Zamierzałam zabawić się z nim inaczej. Nie
myślałam o konsekwencjach swojego zachowania, chciałam tylko pokazać mu, jak
bardzo myli się dążąc za stereotypami. Wyrwany z otępienia, szybko usadowił się
tuż przede mną. Nałożył kask i odwrócił głowę w moją stronę. „Trzymaj się mocno
dziewczyno w różowych trampkach” powiedział równie zaczepnym tonem, a ja
oplotłam go mocno w pasie. Po raz kolejny wydawał się być zaskoczony moją
reakcją, a ja byłam z tego cholernie zadowolona. Odpalił silnik. Wydobył z
niego potężny warkot, a we mnie obudziła się adrenalina.
Ruszyliśmy.
Dłonie mocniej zacisnęły się na piersi bruneta. Wskazówka licznika uciekała
nieustannie w górę. Adrenalina uderzała falami, a myśli chaotycznie biły się ze
sobą. Poczułam, że moje ciało opada w dół. Zayn postanowił umocnić moje
doznania. Prowadził maszynę na tylnim kole, nie zwalniając. Opadliśmy na
powierzchnię drogi, a daleko przed nami ukazała się betonowa ściana. Ciemnooki
spojrzał przed siebie… i przyspieszył. Moje mięśnie spięły się gwałtownie. Chciałam
krzyczeć, ale nie potrafiłam. Przywarłam mocno ciałem do jego pleców i
zamknęłam oczy. Nagle poczułam się, jak na karuzeli. Obróciło nas, a motor
zatrzymał się. Silnik ucichł, a ja nadal nie potrafiłam się poruszyć. Strach
sparaliżował moje ciało. „Nie żeby mi się nie podobało, ale możesz mnie już
puścić” powiedział tym swoim przesłodzonym tonem.
Opanowałam
się, zeskoczyłam z siedzenia i rzuciłam kask na ziemię. „Czyś ty oszalał? Nie
łatwiej byłoby wziąć nóż i wbić mi go w plecy, jeśli już tak koniecznie chcesz
wysłać mnie na drugi świat?!” wykrzyczałam, czując jak wszystkie emocje uchodzą
ze mnie.
„Pieprzony
dupek!” krzyknęłam, odwróciłam się i pobiegłam przed siebie wydobywając wszystkie
siły. Wydawało mi się, że biegłam kilka godzin. Moje nogi odmówiły
posłuszeństwa, a serce biło jak oszalałe.
Zatrzymałam
się i usiadłam na poboczu. Byłam wyczerpana. Oparłam głowę o kolana i
próbowałam uspokoić oddech. Kilka sekund później usłyszałam kroki odbijające
się od asfaltu. Chwilę później otuliło mnie silne ramię… tak dobrze znane mi
ramię. Nie miałam siły protestować, a właściwie nie chciałam protestować. Było
mi dobrze.
„Przepraszam”
usłyszałam łagodny szept. Milczeliśmy. Czułam się okropnie. Właściwie sama
zachęciłam go do pozerstwa, a później na niego naskoczyłam. „To ja przepraszam.
Dziewczyna w różowych trampkach nie jest tak odważna, jakby chciała” zwróciłam
się do niego. Uśmiechnął się lekko, po czym powiedział: „ale nie powinienem był
narażać cię na ryzyko, śliczna”. Tym razem jego ton był pozbawiony tego
przesłodzenia. Poczułam napływ sympatii w stosunku do niego. Był zamyślony, a
jego twarz przepełniona była poczuciem winy. Wpatrywałam się chwilę w rysy jego
twarzy. Były idealne. Niewiele myśląc ucałowałam go w policzek… trochę dłużej
niż zamierzałam. Znowu oblałam się rumieńcem i usłyszałam jego głos: „jesteś
słodka, kiedy się rumienisz”
Swoimi
słowami spowodował, że zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, ale chyba właśnie
to miał na celu. Nadal zatapiałam się w jego silnym uścisku. Cała złość na
niego, gdzieś zniknęła.
„Wiesz…
przepraszam, że zachowuję się, jak pieprzony dupek” zaczął. „Uroczy, pieprzony
dupek” dopowiedziałam. Zayn zbliżył
swoje usta do mojego policzka. Były tak delikatne. Moje zmysły oszalały, a jego
dłoń zatopiła się w moich włosach. Jego brzoskwiniowe wargi błądziły po moim
policzku, aż dotarły do kącika moich ust. Czekał na moje przyzwolenie.
Dopasowałam kształt jego ust do moich. Były jak stworzone dla siebie. Złożył na
moich ustach delikatny pocałunek, a moje myśli oszalały. Pod wpływem impulsu
otoczyłam jego biodra łydkami i oplotłam szyję rękami. Siedziałam teraz na jego
kolanach i muskałam jego włosy opuszkami palców. On zatapiał swoje usta w
moich.
Wtedy zadzwonił jego
telefon. Niechętnie oderwał swoje usta od moich i nacisnął zieloną słuchawkę.
Jego mina wyrażała miliony emocji naraz: panika, strach, determinacja. Schował
pośpiesznie telefon do kieszeni, powiedział tylko „Mia, coś z nią nie tak” i pociągnął
mnie za rękę.~ Wilma
19.05.2013
1,8k
Kochani jesteście! Dzięki Wam dobiłyśmy do 1,8k wyświetleń ♥
Jutro jedziemy na wycieczkę klasową, więc nie będzie nas z Wami przez 2 dni :c
Obiecuję, że nadrobimy! Dzisiaj udało mi się wymyślić na ogłoszeniach w kościele kolejnego imagina o Zaynie i jadowicie zielonym ścigaczu ^___^ Napisałam kawałek, a raczej kawał, więc będzie co dodawać :) Pamiętajcie, że możecie pisać do nas ze speszjal zamówieniami, a my postaramy się je zrealizować ♥
Miłego wieczoru! 3majcie się
~ Wilma
Jutro jedziemy na wycieczkę klasową, więc nie będzie nas z Wami przez 2 dni :c
Obiecuję, że nadrobimy! Dzisiaj udało mi się wymyślić na ogłoszeniach w kościele kolejnego imagina o Zaynie i jadowicie zielonym ścigaczu ^___^ Napisałam kawałek, a raczej kawał, więc będzie co dodawać :) Pamiętajcie, że możecie pisać do nas ze speszjal zamówieniami, a my postaramy się je zrealizować ♥
Miłego wieczoru! 3majcie się
~ Wilma
12.05.2013
#30. Wszyscy
-Nareszcie mamy tydzień wolnego. Uwielbiamy wyjeżdżać w trasę koncertową, jednak jest to trochę męczące i od czasu do czasu, przydaje nam się parę dni odpoczynku - powiedział Liam.
-Zatem jakie macie plany ? - zapytała dziennikarka.
-Korzystając z tego, że akurat jesteśmy w Paryżu, postanowiliśmy trochę pozwiedzać.
-Co konkretnie chcecie zobaczyć?
-Myśleliśmy o wieży Eiffla i innych zabytkach - odparł Louis.
-No, a co z tym Disneylandem? Obiecaliście mi! - wyskoczył oburzony Niall.
-A tak, odwiedzimy jeszcze Myszkę Miki i Kaczora Donalda - zaśmiał się Zayn.
-Nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć Wam udanego weekendu.
-Dziękujemy!
-To ja dziękuję za wywiad, do zobaczenia - dziennikarka wstała i pożegnała się z chłopakami.
***
-Siema stary! To ja, Threvor.
-Cześć, dawno się nie widzieliśmy! - odparł Harry.
-Widziałem wasz wywiad w telewizji. Podobno wybieracie się do Disneylandu? - zapytał.
-Tak, wiesz Niall, nie daje nam żyć. On koniecznie musi zobaczyć się z Goofy'im. - zaśmiał się loczek.
-A może się tam spotkamy? Z chęcią poznałbym resztę zespołu, z tobą też dawno nie rozmawiałem. Tak się składa, że tam pracuję.
- Ty? Tam? Co ty tam robisz? Myślałem, że masz większe ambicje.
-Taaa, potrzebowałem pilnie kasy, a tu nawet nieźle płacą. Pracuję w zastępstwie za Suzie, wyjechała do chorej matki, do Niemiec. Nawet nie pytaj co tam robię.
-Dobra, nie zapytam...Albo.... Jednak zapytam! Zatem co tam robisz? - wybuchnął śmiechem Harry.
-Zostałem największą atrakcją Disneylandu! Jestem Myszką Minnie!
-Hahahahahahaha!!! - wybuchnął Harry - no niezłą robotę sobie znalazłeś!
-Ej miałeś się nie śmiać! - odparł oburzony Threvor.
-No przepraszam nie mogłem się powstrzymać - powiedział z udawaną skruchą w głosie, Harry.
-To wpadniecie? - Threvor zmienił temat, wyraźnie zirytowany.
-Pogadam z resztą i zadzwonię, kiedy przyjedziemy.
-Ok, czekam z niecierpliwością.
-Do zobaczenia!
*Dwa dni później*
-Jesteśmy! - wykrzyczał Louis, budząc pozostałych członków zespołu i zatrzymując samochód.
-Cholera, Lou nie drzyj się tak! - powiedział oburzony Zayn.
-No przestań zrzędzić Malik! Popraw fryzurę i wyskakuj!
-Myślicie, że będzie tu stoisko z popcornem, albo hot dogami? - zapytał Niall, skacząc w miejscu i ciesząc się jak pięcioletnie dziecko.
-Niall! Przed chwilą zjadłeś dwa ogromne hamburgery i duże frytki. Do tego wypiłeś całą colę! I znowu jesteś głodny?
Blondyn pokręcił twierdząco głową i wyszczerzył zęby.
-Nigdy nie zrozumiem tego, jak można tyle zjeść - Lou uderzył ręką w swoje czoło.
-No idziemy?! - krzyknął zniecierpliwiony Niall.
***
-Miki! Patrzcie! Myszka Miki! - zaczął krzyczeć Niall jak tylko przekroczyliśmy bramę do bajkowego świata. Pobiegł do maskotki.
-Jak dziecko... - stwierdził Liam.
-Dajmy się mu wyszaleć - krótko powiedział Zayn - Niall! Za 3 godziny spotykamy się pod głównym wejściem!
-Ok, ok - rzucił blondyn i ruszył w kierunku bajkowego świata.
-Kto się ze mną założy, że będziemy go szukać? - zapytał Louis.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Chłopaki, słuchajcie zapomniałem wam powiedzieć... Pracuje tutaj mój stary znajomy i obiecałem mu, że przyjdziemy go odwiedzić - powiedział Harry.
-Nie ma sprawy - stwierdził Liam
-Pamiętacie Threvora? Opowiadałem wam jak kiedyś pojechaliśmy razem nad jezioro... Kąpaliśmy się nago, a on później ukrył wszystkie moje ubrania...- chłopak lekko zarumienił się na wspomnienie tego dnia.
Zayn wybuchnął śmiechem.
-Pewnie, że pamiętamy! Czym się tu zajmuje?
-Nie uwierzycie jak wam powiem.
-No mów!
-Jest Myszką Minnie - powiedział loczek starając się ukryć rozbawienie, żeby wyglądać wiarygodniej.
-Żartujesz? - zaśmiał się Louis.
-No więc... Nie.
Teraz śmiali się już wszyscy.
-Ludzie ogarnijcie się już, chłopak potrzebował kasy - zaczął tłumaczyć Hazza.
***
-Hej! Harry, czy to nie tam stoi ta twoja...hmm... a może twój Myszka Minnie - zastanowił się Zayn wskazując na maskotkę stojącą przy ogromnym rollercoasterze.
-Wygląda na to, że tak.
Wszyscy stali chwilę patrząc jak Minnie ustawia się do zdjęć.
-Zróbmy mu jakiś kawał! - wyskoczył Lou.
-Co masz konkretnie na myśli? - zaciekawił się Liam.
-Porwijmy Threvora i wsadźmy do tej kolejki - wskazał palcem na rollercoaster.
-Czemu nie. Będzie zabawa! - Zayn potarł ręce.
***
-Minnie, bądź grzeczna to cię wypuścimy - mówił łagodnie Liam. Threvor coś krzyczał, ale przez kostium nie można było go zrozumieć. Cała czwórka wzięła go na ręce i wsadziła do jednego z krzeseł. Zatrzasnęli zabezpieczenie i zadowoleni zeszli z podestu obserwując jak kolejka powoli rusza. Maskotka szarpała się jeszcze chwilę, próbując się wydostać.
Kiedy kolejka zbliżała się właśnie do ostatniej podwójnej pętli obok chłopaków stanął jakiś chłopak. Louis, Zayn, Liam i Harry zajęci byli obserwowaniem Minnie, która...właściwie który, wysiadł na chwiejnych nogach z rollercoastera. Harry i Louis śmiali się wniebogłosy. Zayn i Liam też nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
-Harry? - rozległ się nagle głos zza pleców chłopaka.
-Threvor! Miło cię widzieć.
-Was też. Zayn, Liam, Louis tak? - wskazywał po kolei na każdego z chłopaków.
-Tak, miło nam - powiedział Liam.
-Czekajcie! - krzyknął Louis - Skoro Threvor jest tu... - spojrzał przerażony w stronę maskotki, która szła w ich kierunku - TO KTO JEST PRZEBRANY ZA MINNIE?!
***
-Zabiję was kiedyś! Dobrze wiecie, że nienawidzę takich kolejek! - oburzał się chłopak.
-No przecież przeprosiliśmy. Nie gniewaj się już Niall.
-Jak to się w ogóle stało, że to ty byłeś przebrany za gwiazdę Disney'a?
-Spotkałem Threvora, kiedy akurat miał przerwę i poznałem go, bo Harry kiedyś pokazywał mi ich wspólne zdjęcia. Porozmawialiśmy chwilę i tak jakoś wyszło, że Threvor zaproponował mi, żebym przebrał się i zobaczył jak to jest. I później WY - podkreślił to słowo jak tylko umiał - wsadziliście mnie do tego rollercoastera!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-No i z czego się tak cieszycie!? - Nialler był nadal zły na przyjaciół - Za karę chcę ogromną watę cukrową! A później może drugą...
-Ewentualnie piątą, dziesiątą lub piętnastą - zaśmiał się Zayn.
-Ej! - Niall uderzył go w ramię.
-Ał! - Zayn potarł bolące miejsce.
Wszyscy do końca dnia świetnie się bawili. Niall zrezygnował ze wszystkich atrakcji, ale poszedł do bufetu i założę się, że połowa jedzenia była już przez niego wykupiona...;)
~Nicki
10.05.2013
#29 Harry /Violence (Część 2)/
Druga, ostatnia część Harrego. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu...
KOCHANI, czy Wy jeszcze żyjecie? Co u Was? Jak Wam mija dzień? Dajcie znać, czy coś w tym stylu ;___;
„Tak,
słucham?” usłyszałam w słuchawce jego ochrypły głos. Zaniemówiłam, a na ziemię
sprowadziło mnie dopiero jego kolejne „halo?”.
„Harry?”
wymamrotałam.
- Och, cześć
[T.I] – jego głos się rozpogodził
-
Przepraszam, ja… a nieważne. Znalazłam twoją karteczkę i… chciałam ci jeszcze
raz podziękować, gdyby nie ty ja… - bełkotałam w nieładzie do słuchawki, co
przerwało dopiero jego ciche „shhh”
- Jeśli
chcesz mi się odwdzięczyć to przestań mi wreszcie dziękować i bądź gotowa o 18
– powiedział poirytowany i odłożył słuchawkę.
Kompletnie
nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. On miał w sobie coś, co powodowało u mnie
zaćmienie wszelkich rozsądnych słów. Czułam, że wyszłam na nieogarniętą
idiotkę. Zerknęłam na zegar – 16.00. Miałam niewiele czasu do zebrania się w
jedną całość. Włączyłam muzykę i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam zmęczoną
dziewczynę w starym dresie, która czekała na pomoc. Stanęłam przed szafą, a
kilka minut później podłoga zasypana była toną ubrań. Po kilkunastu minutach
przebierania się, zdecydowałam się na czarne legginsy, brzoskwiniową tunikę i
balerinki. Uczesałam włosy w kok i nałożyłam delikatny makijaż. Nawet nie
wiedziałam, że zajęło mi to aż tyle czasu. W mgnieniu oka zegar wskazał 17.45,
więc Harry lada chwila miał się pojawić.
Nie trwało
długo, gdy odezwał się dzwonek do drzwi. „Witam, jestem ojcem [T.I]” usłyszałam
donośny głos mojego taty. Wyobraziłam sobie chłopaka z burzą loków, otoczonego
przez mojego ojca, którego postura budziła respekt oraz mamę zasypującą go
podziękowaniami i bliską łez. To zmotywowało mnie do działania: ostatnie
spojrzenie w lustro, głęboki oddech i szybki bieg na dół. Było dokładnie tak,
jak sobie wyobrażałam. Rodzice otoczyli Harrego i nie dali mu dojść do słowa.
Chrząknęłam głośno i wydusiłam z siebie „cześć Harry”. Tata zabrał mamę do
kuchni, ale ja wiedziałam, że ich ciekawość jest zbyt wielka, żeby tak po
prostu odpuścili. Zielonooki nie zdążył mi nawet odpowiedzieć, a już
zatrzaskiwałam za nami drzwi.
„Przepraszam
za moich rodziców… wdzięczność i troska o córkę robi swoje. Oddalmy się stąd,
ok?” zwróciłam się do niego. Uśmiechnął się tylko zdezorientowany całą sytuację
i zaprowadził mnie w stronę samochodu. Otworzył przede mną drzwi i sam kilka sekund
później znalazł się w środku, przekręcając kluczyk w stacyjce. Ruszyliśmy.
„Teraz możemy
już swobodnie pogadać?” zaczął żartobliwie. „Myślę, że nie zamontowali żadnych
podsłuchów” odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. „Właściwie to gdzie jedziemy?
Wiem, że dzisiaj mam spłacić mój dług wdzięczności, ale…” rozpoczęłam, nie
czekając na jego słowo. „Czy ty zawsze tyle mówisz…? To niespodzianka” przerwał
mi w połowie zdania. Milczałam przez całą drogę, zawstydzona swoim potokiem
słów. Po raz kolejny czułam się idiotycznie. Miałam jednak okazję, żeby
dyskretnie i bez żadnych konsekwencji przypatrywać się idealnym rysom jego
twarzy. „Wiesz… nie żeby coś, ale trochę mnie to onieśmiela” odezwał się po
kilku minutach. Kolejny raz na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. „Jesteś
urocza, kiedy się zawstydzasz” powiedział ciągle wpatrując się w drogę. Dopiero
teraz zauważyłam, że jedziemy leśną ścieżką. Obserwowałam z ciekawością widoki
przesuwające się za oknem. Chwilę później w oddali pojawił się mały, drewniany
domek. Spojrzałam na Harrego pytającym wzrokiem, a ten tylko tajemniczo się
uśmiechnął. Zatrzymał swoje BMW i otworzył przede mną drzwi. Niepewnie ujął
mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę chatki. Zerkał na mnie nieśmiało, aż
wreszcie przemówił: „Odziedziczyłem ten domek po moim dziadku. Byłem z nim
bardzo związany. Zawsze przyjeżdżaliśmy tutaj w weekendy i latem… a teraz
zapraszam w moje skromne progi”. Nieśmiało weszłam do środka. Było bardzo
przytulnie, a wnętrze wzbudziło we mnie poczucie bezpieczeństwa. Harry zaproponował
mi oprowadzenie, widząc, z jaką ciekawością rozglądam się dookoła. Pokazał mi
malutki salon z kominkiem, kuchnię z okrągłym, białym stoliczkiem i dwoma
krzesłami do kompletu oraz sypialnię z ogromnym łóżkiem. Wszystko to wyglądało
bardzo uroczo, a ja zostałam zaproszona do salonu. Usiadłam na kanapie przy
kominku, niebawem wrócił też Harry z dwoma kubkami i talerzykiem z ciastkami. Opadł
lekko koło mnie i wręczył mi kubek w serduszka. Rozmowa potoczyła się własnym
torem. Ani na minutę nie zapanowała ta niezręczna cisza, kiedy żadna ze stron
nie wie, co właściwie powiedzieć. Harry wypytywał mnie o moje zainteresowania i
inne w tym rodzaju, ja również dużo się o nim dowiedziałam. Zatraciłam poczucie
czasu. W jego obecności minuty przestawały istnieć. Był cudownym słuchaczem, a
jego opowieści były niezwykle wciągające. Nie miałam najmniejszej ochoty się
stąd ruszać, chociaż wiedziałam, że będę musiała niebawem wracać do domu. Mimo,
że miałam już osiemnaście lat i rodzice nie trzymali ostrego rygoru, zawsze
wracałam do domu punktualnie, według starych zasad z czasów szkolnych, to było
pewnego rodzaju przyzwyczajenie.
W pewnym
momencie zapanowała cisza. Ja napiłam się cappuccino, które przyniósł Harry, a
on nad czymś się zastanawiał. Wtedy powiedział: „Masz w sobie coś, co budzi we
mnie poczucie, że muszę cię za wszelką cenę chronić, jak gdybyś była
najcenniejszym skarbem”.
„Ty nie
zostajesz mi dłużny… przy tobie moje usta nie potrafią zamilknąć i plotą
straszne głupstwa” odpowiedziałam. „To jest równie urocze, jak momenty, w
których się rumienisz” wyszeptał mi wprost do ucha. Czułam na szyi jego ciepły
oddech, ale coś wewnątrz hamowało mnie. Na moim obojczyku spoczął delikatny
pocałunek, a w moim brzuchu pojawiły się „motylki”. „Harry, moi rodzice…”
zaczęłam powstrzymując emocje. „Twój tata powiedział mi, że masz wrócić cała i
zdrowa, czy dziś, czy jutro – po prostu bezpieczna, w jednym kawałku” oznajmił
mi i krótko po tych słowach, pocałował mnie… nieziemsko mocno. Nigdy nikt nie
sprawił, że czułam się tak, jak w tym momencie. To było silniejsze ode mnie,
coś w rodzaju uniesienia. Wiedziałam, że Harry czeka na mój krok, przyzwolenie…
Zanurzyłam rękę w jego bujnej czuprynie i odwzajemniłam pocałunek. Czas się
zatrzymał, liczył się tylko on. Obudziło się we mnie uczucie, jakiego jeszcze
nigdy wcześniej nie doznałam: pożądanie. W jego oczach mogłam dostrzec to samo.
Harry był pierwszą osobą, której pragnęłam. Ten chłopak nie był mi obojętny.
Oplotłam jego biodra łydkami, a moje ręce spoczęły na jego szyi. Nasze usta nie
były w stanie oderwać się od siebie. Harry podniósł się z kanapy, podtrzymując mnie
delikatnie, żebym nie spadła. Skierował się do owej sypialni, którą miałam już
dzisiaj okazję odwiedzić. Teraz było mi wszystko jedno. Chciałam, żeby on był
przy mnie… tylko tyle.
*** Uchyliłam
powiekę. Obok spał słodko on, a ja spoczywałam oparta o jego nagi tors. Przepełniało
mnie coś w rodzaju szczęścia, a usta mimowolnie układały się w szeroki uśmiech.
Miałam ochotę oznajmić całemu światu, jak cholerną szczęściarą jestem.
Wypełzłam spod kołdry i narzuciłam na siebie jego koszulkę. Była za duża, ale
to mi nie przeszkadzało. Poszłam do kuchni i wróciłam kilka minut później z
kubkiem ciepłej herbaty. Stanęłam w oknie i obserwowałam: była niezwykle piękna
pogoda, co było dziwne, biorąc pod uwagę, że kartka w kalendarzu sugerowała, że
był listopad. Odłożyłam kubek i wróciłam do łóżka. Leżałam jeszcze chwilę
wpatrując się w jego idealną twarz, kiedy Harry zaczął się budzić. Otworzył
oczy i przywitał mnie swoim najbardziej promiennym uśmiechem.
„Dzień
dobry!” oznajmiłam serdecznie i wskoczyłam na niego. „Wstawaj! Zabieram cię na
spacer… a właściwie to ty mnie zabierasz, bo ja nie znam się na okolicy”
zaśmiałam się. „Ughh, czy ty mówisz serio? Jestem kompletnie niewyspany”
wymamrotał te kilka słów zachrypłym, porannym głosem. Uśmiechnęłam się tylko
niewinnie, a on całując mnie czule w czoło powiedział: „dla ciebie wszystko” i
zaczął gramolić się z łóżka. Godzinę później zatrzasnęliśmy za sobą drzwi i
objęci ruszyliśmy w znaną tylko jemu drogę. Słowa były zbędne, nie
rozmawialiśmy dużo. Wystarczyła mi sama jego obecność i spojrzenie jego
zielonych oczu. Nadal nie wierzyłam w to, co zdarzyło się w moim życiu przez
zaledwie kilka dni. Nie potrafiłam uświadomić sobie, że ciepłe, silne ramiona,
które mnie teraz obejmowały są moje. Poczucie, że ma się kogoś, do kogo można w
każdej chwili się przytulić i tak cudownie pomilczeć było wspaniałe…
„Jesteśmy na
miejscu” oznajmił. Moim oczom ukazało się malutkie jezioro, które uznałam za
mój raj na ziemi. Zbliżyliśmy się jego do brzegu, a ja napawałam się pięknem
miejsca. Harry stanął za mną i objął mnie w talii. Swoją głowę oparł na moim
ramieniu i delikatnie muskał płatek mojego ucha. Słońce ogrzewało moją twarz, a
ja rozkoszowałam się ciepłem z zamkniętymi powiekami.
„Wiesz, czego
nigdy nie będę żałował?” zapytał po chwili. Spojrzałam na niego, oczekując
rozwinięcia myśli. „Tego, że cię wtedy obroniłem… nie wyobrażam sobie, żebym
mógł stać teraz tutaj sam i nie miał, kogo objąć” oznajmił po chwili ciszy.
„Dziękuję, za to, co dla mnie zrobiłeś. Będę ci wdzięczna…” zaczęłam, ale on
nie dał mi szansy dokończyć. „Ty nigdy nie zamilkniesz, prawda?” zapytał lekko
poirytowany, a ja nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo jego usta szczelnie
zamknęły moje delikatnym pocałunkiem.
„Pamiętaj, że
do końca życia będę twoim prywatnym aniołem
stróżem” wyszeptał mi do ucha, a ja wiedziałam, że będę go zawsze miała u
swego boku.
~ Wilma
6.05.2013
#28. Niall
IMAGIN Z DEDYKACJĄ DLA
CARRIE
Nareszcie nadszedł ten wyczekiwany przeze mnie dzień! Byłam taka podekscytowana, że nawet wstałam wcześnie rano. A wyciągnąć mnie z łóżka przed 10, to nie lada wyzwanie. Jednak ten dzień miał być wyjątkowy. Zresztą taki właśnie był.
Przejdźmy do konkretów. W naszym mieście miał się odbyć koncert Justina Biebera. Byłam jego wielką fanką, właściwie to dalej jestem. Bardzo chciałam tam iść. Jednak rodzice nie byli w stanie kupić mi biletu, ze względu na naszą sytuację majątkową.
Zaczynały się wakacje, koncert dopiero za rok. Nie czekając na zgodę rodziców, zatrudniłam się w pobliskim supermarkecie. Zdawałam sobie sprawę, że za taką wakacyjną pracę nie dostanę zbyt wiele. Zbierałam pieniądze, gdzie i jak się tylko dało.
Koniec sierpnia. Dostałam dość wysoką zapłatę za pracę w sklepie. O wiele większą, niż się spodziewałam. W roku szkolnym, popołudniami często gościłam w wypożyczalni płyt i pomagałam sprzątać. Dostawałam za to marne grosze, ale jednak to zawsze coś. Nieźle się natrudziłam, żeby zdobyć pieniądze, ale w końcu udało się! I było warto.
W internecie udało mi się znaleźć niedrogi bilet, tuż przy scenie. Rozbiłam moją skarbonkę i przeliczyłam pieniądze. Kupiłam ten bilet, a nawet zostało mi jeszcze trochę banknotów, żeby kupić sobie coś, w prawdzie taniego, ale ważne, że nowego. W mojej szafie dawno nie było nowej bluzki ani spodni. Od kiedy ojciec stracił pracę... A zresztą nie ważne.
Najważniejsze było to, że miałam bilet. Bilet na spełnienie mojego największego marzenia.
Stałam przed areną pośród wszystkich innych Beliebers. Poznałam Julie. Trzymałyśmy się cały czas razem, ponieważ, jak się okazało miała miejsce obok mnie.
Zaczęto nas wpuszczać do środka. Stanęłam przed sceną. Cała trzęsłam się ze zdenerwowania.
Jakąś godzinę czekałyśmy, aż wszyscy wejdą do środka.
Jest! Na scenę wbiegł Justin. Moje serce stanęło na chwilę, kiedy go zobaczyłam. To na prawdę on. "Żywy, prawdziwy Bieber" - myślałam.
Piosenka "One less lonely girl". Wszystkie dziewczyny zamarły. Która zostanie wybrana tą jedyną? Obok Justina stanęła śliczna blondynka. Kiedy chłopak pobiegł z nią za kulisy, nachyliłam się, żeby powiedzieć coś Julie. Jednak jej nigdzie nie było. Zaczęłam się rozglądać.
I wtedy go zobaczyłam. Obok mnie stał chłopak. Trochę mnie to zdziwiło. Chłopak na koncercie Justina Biebera i jeszcze pod samą sceną? Przyglądałam mu się chwilę. Myślałam, że może przyszedł z dziewczyną czy coś, ale nie zauważyłam, żeby znał którąś z otaczających go panienek. Nie za bardzo mogłam zobaczyć jak wygląda, ale zauważyłam, że miał czerwony full cap i skórzaną kurtkę. Zapomniałam o Julie, zapomniałam o Justinie. Mój wzrok skupiony był na jego osobie. Co miał w sobie takiego niesamowitego? Nie mam pojęcia. Chłopak chyba zauważył, że cały czas się na niego patrzyłam, bo odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnął się do mnie. Moje kolana zmiękły. Takiego uśmiechu nie widziałam jeszcze nigdy w życiu.
Odwróciłam zawstydzona głowę. Dobrze, że nie mógł dostrzec moich czerwonych policzków. Do końca patrzyłam tylko na Justina. Nie odważyłam się spojrzeć w jego stronę. Jednak moje myśli krążyły tylko wokół osoby, która stała obok mnie.
Nawet nie zauważyłam kiedy koncert dobiegł końca. Justin ukłonił się, podziękował za przybycie i w podskokach opuścił scenę. Ludzie wolno zaczęli opuszczać arenę. Kiedy w końcu udało mi się wydostać, stanęłam niedaleko drzwi, szukając wzrokiem Julie. Nigdzie jej nie było. Jakby wyparowała. Nagle mój wzrok napotkał TEN uśmiech. Chłopak, jak teraz zauważyłam, blondyn uśmiechał się i rozmawiał przez telefon.
W mojej głowie plątało się mnóstwo myśli. Blondyn skończył rozmowę, ale pozostał pod areną. "W sumie nie mam nic do stracenia" pomyślałam. Nieśmiało ruszyłam w stronę chłopaka.
-Cześć - powiedziałam cicho. Ten szybko odwrócił się w moją stronę.
-Cześć. Niall, miło mi - powiedział i podał mi rękę.
-Catherine, mnie również - nie za bardzo wiedziałam co mam powiedzieć - no, a ten.. to.. lubisz Justina? - spytałam. Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy. Teraz zauważyłam jego niesamowite niebieskie tęczówki.
-To ty stałaś obok mnie? - zarumieniłam się na te słowa, przypominając sobie jak przyłapał mnie, kiedy się mu przyglądałam.
-Tak... ja - uśmiechnęłam się lekko, ze spuszczoną głową. Kątem oka widziałam jak szeroko się uśmiechnął.
-Ja uwielbiam Justina, a dlaczego pytasz? - odpowiedział na pytanie zadane przeze mnie, o którym nawiasem mówiąc zdążyłam zapomnieć.
-Wiesz.. no z ciekawości. Nie często spotyka się chłopaka, który nie hejtuje Biebera, ale słucha jego muzyki - powiedziałam zgodnie z tym co myślałam.
-Chcesz spotkać Jusa? - zapytał niespodziewanie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo... Ale to niemożliwe...
-A gdybym ci powiedział, że możliwe? - uśmiechnął się tajemniczo.
-Co masz na myśli?
-Nie pytaj, tylko chodź za mną.
Niall chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Właściwie nie wiem czemu za nim poszłam. Przecież mógł równie dobrze wpakować mnie do samochodu i wykorzystać. Ale w nim było coś takiego...
Obeszliśmy cały budynek. Niall pogadał z ochroniarzem, a ten wpuścił nas do środka, od tyłu.
-Niall... - zaczęłam. Chłopak odwrócił się i zdjął czapkę. Znajdowaliśmy się w korytarzu. Było tu dużo jaśniej niż na zewnątrz, gdzie słońce już dawno zaszło za horyzont. W tym momencie przeżyłam szok. Przede mną we własnej osobie stał Niall Horan. Ten z One Direction.
-O Boże!
-Cii... Tak to ja, ale nie krzycz proszę - zaśmiał się cicho.
Pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Weszliśmy do środka.
-Siema Justin! - rzucił Niall.
-Hey! Niall, co tam? - przywitał się Justin. Ja stałam jak wmurowana w drzwiach i patrzyłam na rozwój sytuacji.
-Poznaj Catherine. Nie gniewasz się, że ją przyprowadziłem? Jest twoją wielką fanką.
-Cześć - powiedział do mnie chłopak i przytulił. Poczułam zapach jego perfum. Dalej stałam jak słup soli. Nie mogłam się ruszyć. Byłam w kompletnym szoku.
-Siadaj Cath! - powiedział Niall, robiąc mi miejsce obok siebie na kanapie. Justin usiadł po drugiej stronie.
Zaczęliśmy rozmawiać. Zadzwoniłam do mamy, że zostaję na noc u koleżanki. Przesiedziałam z chłopakami całą noc. Prywatnie, to naprawdę super ludzie.
Kilka dni później Niall zapoznał mnie z resztą jego zespołu. Największe wrażenie zrobił na mnie chyba Louis. Kto normalny w wieku 21 lat zjeżdża na materacu ze schodów i krzyczy "MARCHEWKO JADĘ PO CIEBIE" ? No, ale pomińmy ten fakt.
Często zaczęłam się spotykać z chłopakami. Z Justinem też miałam kontakt telefoniczny.
Dziwne prawda? W ciągu jednej nocy poznajesz aż szóstkę sławnych ludzi i do tego utrzymujesz z nimi kontakt. Byłam... właściwie jestem wielką szczęściarą.
Niedawno Niall zapytał mnie czy zostanę jego dziewczyną. Rzuciłam mu się na szyję, krzycząc na cały park, że się zgadzam. Ten słodki blondynek jest najlepszym co mnie do tej pory spotkało w życiu i mam nadzieję, że zostanie ze mną jeszcze długo... :)
__________________________________________________
Podobało się? Liczę na koment. ;D
~Nicki
Podobało się? Liczę na koment. ;D
~Nicki
"Pamiętnik Amy"
WRÓCIŁAM <3
Jak pamiętacie (albo i nie), zaczęłam dodawać tutaj kilka części imagina o Niallu. Był to jakby pamiętnik Amy. Założyłam osobnego bloga na tą historię. Zapraszam tutaj: KLIK..
Te osoby, które przeczytały dodane tutaj 4 części! - przeczytajcie wszystko od początku, bo zmieniłam trochę treść :)
Pozdrawiam!
~Nicki
Jak pamiętacie (albo i nie), zaczęłam dodawać tutaj kilka części imagina o Niallu. Był to jakby pamiętnik Amy. Założyłam osobnego bloga na tą historię. Zapraszam tutaj: KLIK..
Te osoby, które przeczytały dodane tutaj 4 części! - przeczytajcie wszystko od początku, bo zmieniłam trochę treść :)
Pozdrawiam!
~Nicki
3.05.2013
#27 Harry /Violence (Część 1)/
Nicole wyjechała w góry, a ja zostałam z Wami sama :3 Macie do Waszej dyspozycji kolejnego Harrego :)
Miłej lektury...
~ Wilma
Miłej lektury...
Padałam z
nóg. Praca w Domu Starców mimo, iż satysfakcjonująca, wymagała cierpliwości i
przede wszystkim ciężkiej harówki. Skończyłam dopiero o 20, a czekała mnie
jeszcze długa droga do domu – pieszo. Założyłam słuchawki i kaptur, bo lało.
Kolejne piosenki, kolejne metry drogi za mną. Właśnie miałam przechodzić obok
baru. Nie był to kulturalny pub, gdzie spotykają się grzeczni mężowie na piwo.
Najprościej mówiąc była to menelnia wypełniona awanturującymi się, pijanymi mężczyznami.
Przyspieszyłam kroku. Nie miałam zamiaru zostać obiektem zaczepek. Na moje
nieszczęście z baru wytoczyła się grupa typowych klientów. Starałam się przejść
jak najszybciej, niewidoczna. Niestety zauważyli mnie.
„Hej, laleczko, gdzie tak pędzisz?” zaczęły
sypać się te wszystkie żałosne teksty. Nie zareagowałam, po prostu chciałam
zniknąć. Z każdym nerwowym krokiem, oni byli coraz bliżej. Wreszcie mnie
otoczyli, a ja nie miałam, dokąd uciec. W około było ciemno i pusto. Krzyk nie
miał najmniejszego sensu. Strach opanował moje ciało, nie wiedziałam, co ze
sobą zrobić. Oni zacieśniali krąg, a ja bełkotałam coś w stylu „zostawcie
mnie”. Jeden z nich złapał mnie od tyłu i obezwładnił moje dłonie. „To mój
koniec” pomyślałam, a łzy bezradności polały się po moich policzkach. Szeptali
mi do ucha te wszystkie zbereźne słowa. Kiedy zaczęli między sobą licytować
moje ciało, coś we mnie pękło. Zaczęłam gwałtownie się wyrywać i krzyczeć. To
był mój ostatni ratunek. „Zamknij się!” krzyknął jeden z nich i uderzył mnie w
twarz. Płakałam i szeptałam cicho „pomocy”. Właśnie wtedy w oddali zobaczyłam
biegnącą w naszą stronę postać. Podbiegła i uderzyła jednego z napastników. Bójka,
ciosy, krew, potem potężne uderzenie w brzuch. Tylko tyle pamiętam.
***Otworzyłam
oczy. Oślepiło mnie światło. Próbowałam wstać, ale obolałe ciało nie pozwoliło
mi na to. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Bałam się rozglądnąć dookoła. „Nie
mogę tutaj leżeć w nieskończoność” pomyślałam i przełamałam strach przed
rzeczywistością. Rozglądnęłam się na tyle, na ile mogłam. Leżałam w ogromnym
łóżku w przytulnym pokoju z kominkiem. „To z pewnością nie mieszkanie jednego z
tych meneli” przemknęło mi przez myśl. Zaczęłam zastanawiać się, co tak
naprawdę stało się wczoraj i gdzie tak właściwie jestem. Wtedy uchyliły się
drzwi do pokoju, w którym się znajdowałam. Gwałtownie podniosłam się,
zapominając o bolącym brzuchu. Jęknęłam głośno.
„Mogłem cię
jednak zawieźć do szpitala, a nie ulegać twoim protestom” usłyszałam
zmartwiony, męski głos. Tuż obok mnie pojawił się wysoki chłopak z burzą loków
na głowie. „Kim Ty tak właściwie jesteś?” zapytałam totalnie rozbita. Nie bałam
się. Od owego szatyna biła pewnego rodzaju łagodność. „Jestem Harry… biłem się
o ciebie pod barem, pamiętasz?” wyjaśniał. „Pamiętam tylko biegnącą w moją
stronę postać… to byłeś ty?” zapytałam. Pokiwał twierdząco głową i odsłonił z
czoła grzywkę. Miał rozcięty łuk brwiowy i ogromnego guza na czole. Poprosiłam
go, aby opowiedział mi, co stało się po tym, jak straciłam przytomność.
„Wracałem
właśnie od przyjaciela, kiedy usłyszałem krzyki, twoje krzyki. Zobaczyłem bandę
pijanych mężczyzn i ciebie w środku. Dotarły do mnie wszystkie te obleśne
słowa, które wypowiadali. Bez zastanowienia zacząłem biec w waszym kierunku.
Jeden z nich uderzył cię w twarz. Nie wytrzymałem, nie mogłem bezczynnie
przyglądać się, jak znęcają się nad tobą. Uderzyłem jednego z nich. Zaczęła się
niezła bójka. Kątem oka ujrzałem, jak upadasz. Wiedziałem, że mam mało czasu,
jeśli stało ci się coś poważnego. Tłukliśmy się dalej, a w międzyczasie
barmanka zadzwoniła po policję. Kilka minut później usłyszałem syreny, a gnojki
zwiały. Zostałem tylko ja i ty leżąca bez ruchu na ziemi. Spisali zeznania, a
ty ocknęłaś się. Chcieliśmy zawieźć cię do szpitala, ale protestowałaś. Tak
naprawdę nie byli zbytnio zaangażowani w tą interwencję. Powiedziałem im, że się
tobą zajmę, a oni odjechali. Zadzwoniłem po kumpla. Nie wiedziałem, gdzie
mieszkasz ani jak się nazywasz, więc zawiózł nas do mojego domu i tak znalazłaś
się tutaj. Momentalnie zasnęłaś” opowiedział wszystko ze szczegółami.
Po moich
policzkach spłynęły łzy. Byłam mu tak bardzo wdzięczna. Nie zważając na to, że
go w ogóle nie znałam i na piekielny ból brzucha, przytuliłam go. Szeptałam
chaotyczne „dziękuję”. Nie wiedziałam, jak mogę mu podziękować. Zrobił dla mnie
tak wiele. Gdyby nie on, teraz leżałabym nie w ciepłym łóżku, ale w jakiejś
melinie, pozostawiona sama sobie. Harry powtarzał tylko „to nic wielkiego, nie
mogłem postąpić inaczej”.
Wyszedł z
pokoju mówiąc krótkie „zaraz wracam”, a ja siedziałam w obcym mieszkaniu,
daleko od domu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Kiedy zamykałam oczy, widziałam
sceny dnia wczorajszego. Uderzało to we mnie z podwójną siłą. Z trudem
powstrzymałam się od płaczu. Tymczasem wrócił Harry. Przyniósł mi szeroką bluzę
i legginsy, które zostawiła kiedyś jego siostra. Miał również ogromną tacę z
górą kanapek i ciepłą herbatą. Zostawił mnie samą, żebym mogła się przebrać i w
spokoju zjeść. Ja jednak nie chciałam być sama, nie teraz, nie tutaj. Gdy tylko
wskoczyłam w jego bluzę, zawołałam go. Poprosiłam, aby posiedział trochę ze mną,
tak po prostu. Ujęłam w dłonie kubek z ciepłym napojem i ugryzłam kawałek
kanapki. On wpatrywał się we mnie. Był zamyślony. Nie bardzo wiedziałam, co
powiedzieć. Milczałam, rozmyślając gorączkowo, co ze sobą zrobić. Postanowiłam,
że muszę jak najszybciej dotrzeć do domu, gdzie z pewnością czekała na mnie
odchodząca od zmysłów mama. Mój telefon leżał pewnie pod barem, a ja nie
miałam, jak powiedzieć jej, żeby się nie martwiła. Musiałam jej wszystko
wytłumaczyć, uspokoić. Ja sama również musiałam ochłonąć.
Kiedy
skończyłam jeść, Harry pozbierał naczynia i zaniósł je do kuchni. Tymczasem
pościeliłam łóżko, pozbierałam swoje rzeczy i postanowiłam wyruszyć do domu.
Idąc korytarzem i szukając wyjścia, natknęłam się na Harrego. „Gdzie się
wybierasz?” zapytał z zaniepokojoną miną. Wytłumaczyłam, że mama z pewnością
odchodzi od zmysłów i muszę jak najszybciej do niej dotrzeć. Podziękowałam
jeszcze raz za wszystko, co dla mnie zrobił. On jednak nie dał mi odejść tak
szybko. „Odwiozę cię. Nie mogę pozwolić, żebyś wracała sama” oznajmił z troską
w głosie. Zgodziłam się. Czułam wobec niego ogromną wdzięczność, więc nie
chciałam się z nim droczyć. Chwilę później zatrzymaliśmy się pod moim domem.
Spojrzałam w jego zielone oczy. „Nawet nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczy to,
co dla mnie zrobiłeś” powiedziałam. „Nie czuj się wobec mnie dłużna. Każdy
zrobiłby tak na moim miejscu. Nie mógłbym pozwolić na skrzywdzenie tak…
wyjątkowej dziewczyny” odwrócił spojrzenie wyraźnie zawstydzony. „Przepraszam,
nie powinienem tego mówić” dodał. „Nie często słyszę takie słowa. W każdym
razie bardzo ci dziękuję. Jesteś moim bohaterem” odpowiedziałam i już miałam
otworzyć drzwi, kiedy dodał „gdybyś tylko potrzebowała pomocy…” i urwał w
połowie zdania. Może nie chciał kolejny raz powiedzieć za dużo słów, których
będzie później żałował.
Pożegnałam
się z Harrym i ruszyłam w kierunku domu. Drzwi otworzyła mama. Poczułam się
okropnie widząc jej oczy podkrążone od niewyspania i opuchłe od płaczu.
Przytuliła mnie mocno, a ja zabrałam się za tłumaczenie jej całej historii.
Kiedy kończyłam, po jej policzkach płynęły strumienie łez. Kolejny raz
przytuliła mnie tak mocno, jak gdyby obawiała się, że znowu stanie mi się coś
złego.
Byłam
zmęczona i obolała. Chciałam tylko iść do swojego pokoju i położyć się.
Zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się na górę. Rzuciłam się na pościel i
zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. W domu panowała cisza, a ja postanowiłam
doprowadzić się do porządku. Wzięłam długi prysznic, przebrałam się w czyste
ubrania. Wróciłam do pokoju i zaczęłam sprzątać. Ubrania brudne od krwi i błota
zabrałam i zaniosłam do prania. Wracając korytarzem, natknęłam się na kartkę.
Podniosłam ją, wróciłam do pokoju i rozwinęłam.
„Gdybyś kiedykolwiek
potrzebowała pomocy, bez wahania dzwoń. Harry”
U dołu kartki
napisał numer telefonu.
Po raz
kolejny poczułam ten ogrom wdzięczności w stosunku do owego chłopaka z burzą
loków.
Ktoś cicho
zapukał do moich drzwi. „Proszę” zachęciłam, jak domyśliłam się, mamę.
Niepewnie weszła. „Kochanie, przygotowałam śniadanie” oznajmiła, lekko się
uśmiechając. Czuła się nieswojo, nie wiedziała, co powiedzieć. Wyszła. Chcąc
pokazać, że wszystko ze mną okay, zeszłam na dół, ucałowałam ją w policzek i
podziękowałam za troskę. Zabrałam się za jajecznicę, a ona dosiadła się do
mnie. „Córeczko, wiele mówiłaś o tym chłopaku, który cię uratował, Harrym,
tak?” zaczęła niepewnie rozmowę. Pokiwałam twierdząco głową, bo usta miałam
pełne. „Jestem mu bardzo wdzięczna za to, co zrobił. Gdyby nie jego
interwencja, nawet nie myślę, co te zbiry mogłyby ci zrobić” kontynuowała.
„Mamo, ja również na wszelkie sposoby myślę, o tym, w jaki sposób mogłabym mu
podziękować…” przerwałam jej i podałam jej kartkę, którą znalazłam idąc z
łazienki. Do kuchni wszedł tata. Wyrwał mamie liścik z rąk. „Nono, chłopak
ewidentnie się zadurzył” powiedział chichocząc. Skarciłyśmy go wzrokiem, a on
żartował dalej: „[T.I], chłopcy teraz są inni. Wolą szlajać się po mieście i
szpanować tym, że palą papierosy. Czy naprawdę sądzisz, że pierwszy lepszy
pozer z twojego liceum, napisałby takie coś?”. Wstałam od stołu poirytowana
jego żartami. Zamknęłam się w pokoju, myśląc o Harrym i o tym, co mówił w
samochodzie.
Wiedziałam
jedno. Musiałam mu odwdzięczyć się za wszystko. Kolejne pukanie do drzwi –
mając nadzieję, że to nie tata, powiedziałam cicho „proszę”. Z ulgą
odetchnęłam, gdyż do pokoju weszła mama. „Kochanie, chciałam Ci tylko
powiedzieć, że… ugh, po prostu zadzwoń do tego chłopaka” podała mi swoją
komórkę i wyszła. Nie zastanawiając się wiele wybrałam jego numer. Każda
sekunda dłużyła się niemiłosiernie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)