P.S. KOCHAMY WAS <3
Druga, chyba ostatnia część Falling Star. Nie jestem do końca zadowolona z tego imagina, ale to moje odczucie. Nadal nie wiem, co Wy sądzicie o naszej twórczości... może tak jeden mały komentarz z króciutkim "OK"? (:
A teraz zapraszam do czytania.
Z zamyślenia
wyrwał mnie dźwięk smsa. „Córeczko, nie wrócę dzisiaj do domu. Muszę zostać
dłużej z pracy, a później lecę prosto do restauracji. Zobaczymy się dopiero
jutro. Dacie sobie z Joshem radę?” - tak brzmiała jego treść. Miałam wyrzuty
sumienia. Nie mogłam jeszcze pracować, a ten cholerny łajdak, Josh siedział na
bezrobotnym i nie zamierzał ruszyć palcem. Tak bardzo żal mi było mamy.
Postanowiłam
dokończyć zakupy. Zabrałam jeszcze kilka rzeczy i ruszyłam w stronę kas.
Otwarta była tylko jedna, a kolejka rozciągała się na pół sklepu. Stanęłam
zirytowana za jakąś starszą kobietą, która nie zamierzała się śpieszyć. „Kasa
numer 2 została otwarta, zapraszamy!” usłyszałam kobiecy głos. Czym prędzej
zaczęłam biec do owej kasy, biorąc pod uwagę fakt, że była na drugim końcu
supermarketu. Już prawie byłam na miejscu, kiedy ktoś na mnie wpadł. Moje
zakupy rozsypały się po podłodze, a na moim czole pojawił się cholernie bolący guz.
Już miałam wydrzeć się na nieznajomego, który mnie staranował, kiedy zobaczyłam
tego przystojnego chłopaka, który pomógł mi z Redbullem.
„Oh,
przepraszam!” powiedział z wyraźnie zaniepokojoną miną. „Nic mi nie jest”
zwróciłam się do niego, masując obolałe czoło. Na domiar nieszczęść, oboje w
tym samym momencie schyliliśmy się, żeby pozbierać porozrzucane rzeczy i
zderzyliśmy się czołami. Mój guz zaczął boleć jeszcze bardziej, a ciemnooki
nabił sobie nowego. Staliśmy tak pośrodku marketu trzymając się za głowy i
patrząc się na siebie. Nagle on wybuchnął śmiechem, który był zaraźliwy, więc i
ja zaczęłam się śmiać. Musieliśmy wyglądać jak dwójka wariatów, trzymająca się
za głowy, śmiejąca się niewiadomo, z czego, stojąca pośród porozsypywanych zakupów.
„Okay,
pozwól, że SAM pozbieram Twoje zakupy, a Ty staniesz w kolejce” powiedział,
próbując opanować histeryczny śmiech. Zrobiłam jak kazał i ustawiłam się w
gigantycznym ogonku, a on chwilę później stanął za mną i podał mi moją siatkę.
Sam miał tylko Snickersa. „Właściwie
to jestem Liam i miło mi Cię poznać” powiedział wyciągając w moim kierunku
dłoń. „Czy to aby bezpieczne?” - zapytałam rozbawiona – „a tak serio to jestem
[T.I] i również cieszę się, że Cię poznałam”
„Siostrzyczko,
co to za frajer?” niewiadomo skąd pojawił się tutaj Josh. Tylko jego tutaj
brakowało. „Joshku, spójrz w witrynę sklepową i zobaczysz największego luzera
na świecie, a teraz spadaj, chyba, że chcesz tym razem dostać z lewego
sierpowego, hm?” zwróciłam się do niego. Dotknął miejsca, w które poprzednio
oberwał i bez słowa odszedł.
„Cóż za
kochające się rodzeństwo” powiedział wyraźnie rozbawiony Liam. Uśmiechnęłam się
tylko i zaczęłam wypakowywać swoje zakupy. Zapłaciłam, spakowałam wszystko i
ruszyłam w stronę drzwi.
„To ty tak urządziłaś swojego brata?” dogonił
mnie ciemnooki. „Uhm.. tak” odpowiedziałam. „Gdzie się tego nauczyłaś?” nie
dawał za wygraną i dotrzymywał mi kroku. „Często oglądałam z tatą boks w
telewizji” uśmiechnęłam się zawadiacko.
„Pozwolisz, że wynagrodzę Ci te wszystkie
guzy, które przeze mnie sobie dzisiaj zafundowałaś?” zapytał i nie czekając na
odpowiedź pociągnął mnie za rękę w kierunku swojego samochodu. Otworzył przede
mną drzwi i chwilę później sam był w środku. „No wsiadaj, przecież cię nie
zjem” zażartował, a ja wsiadłam. Ruszyliśmy spod sklepu.
„Nic nie wiem
o tym chłopaku, siedzę w jego aucie, wiezie mnie niewiadomo dokąd – jestem skrajnie
nieodpowiedzialna” pomyślałam, uśmiechając się pod nosem. „Z czego się
śmiejesz?” zapytał, a ja opowiedziałam mu, o czym przed chwilą myślałam, na co
zareagował śmiechem.Właśnie w radiu leciała moja ulubiona piosenka, odruchowo
zaczęłam śpiewać, a Liam podkręcił głośność i sam zaczął nucić. W samochodzie
zrobiła się mała impreza, co wprawiło nas w świetne nastroje.
Zatrzymaliśmy
się przed niewielkim domem. „Tutaj mieszkam. Zapraszam w moje skromne progi”
zachęcił mnie uśmiechem. Otworzył przede mną drzwi, a ja nieśmiało
przekroczyłam próg. W środku było bardzo przytulnie. Kazał mi się rozgościć, a
sam skierował się do kuchni. Usiadłam na kanapie i rozglądałam się z
ciekawością po salonie. Stosy płyt, kominek, mały telewizor i gitara w kącie.
Tymczasem wrócił Liam z tacą.
„Grasz?” zapytałam, wskazując na instrument.
„Czasem brzdękam, jak mam czas” odpowiedział oblewając się rumieńcem.
Poprosiłam, aby coś zagrał. Protestował, upierając się, że nie potrafi grać.
Ustąpił dopiero, kiedy zaproponowałam, że zaśpiewam. Wspólnie wybraliśmy
„Rolling In the deep”. Muszę przyznać, że całkiem dobrze nam szło. Liam
wciągnął się w brzdękanie, a ja w śpiewanie. Kolejne piosenki, niekontrolowane
wybuchy śmiechu – nawet nie wiedziałam, kiedy zrobiło się ciemno. Zerknęłam na
zegar. Była już 22.
„Muszę
lecieć. Świetnie było tutaj sobie z tobą posiedzieć” oznajmiłam. Liam zrobił
smutną minę i starał się mnie zatrzymać. Przekonał mnie na dodatkowe dziesięć
minut. Postawiłam jeden warunek – tym razem on miał zaśpiewać. Zgodził się i
zaczął wertować swój notes z utworami. Od pierwszych akordów rozpoznałam
piosenkę, którą grał – „As long as you love me”. Wyśpiewał pierwsze słowa, a po
moim ciele przebiegły dreszcze. Słuchałam go w milczeniu. Zahipnotyzował mnie
swoim głosem. Zapomniałam o całym świecie… o Joshu, mamie, wszystkich
dręczących mnie problemach. Nie miałam ochoty wracać do domu. Tutaj czułam się
bezpieczna. Przypomniałam sobie owy wieczór na balkonie, moje rozmyślania,
spadającą gwiazdę i… moje życzenie.
„Pragnę tylko osoby, która wypełniłaby
moje życie i była dla mnie wsparciem” –
tak właśnie brzmiało. Przyglądając się Liamowi, rozmyślałam o mojej prośbie.
Miałam wrażenie, jakby to właśnie on miał być moim aniołem, który miał mnie
strzec.
Z zamyślenia
wyrwał mnie jego głos. „Wszystko w porządku?” zapytał z zatroskaną miną. „Tak,
ymm… wszystko okay” odpowiedziałam, powracając na ziemię. Minęło to obiecane mu
dziesięć minut. Już miało przez gardło przejść mi kolejne „muszę już iść”,
kiedy odłożył gitarę, znalazł się koło mnie i niespodziewanie pocałował.
Czas się
zatrzymał, nic nie istniało. Tylko ja i on.
~ Wilma
~ Wilma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz