21.04.2013

#24. Niall


MIŁEGO CZYTANIA! ♥

W końcu nadszedł ten upragniony dzień. Ślub. Mój i Nialla. Od dzisiaj miałam już na zawsze przyjąć nazwisko Horan. Brakuje mi słów, żeby opisać co czułam. Na pewno wielkie szczęście i ogromną miłość do mojego narzeczonego. Była 7:00, stałam w łazience i myłam zęby, kiedy usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi. Otworzyłam je ze szczoteczką w ręku. Do środka bez żadnego uprzedzenia wpadły moja przyjaciółka Nelly, razem z fryzjerką i kosmetyczką. Spodziewałam się ich, ale trochę później. Uroczystość rozpoczynała się o 12:00, zatem było jeszcze trochę czasu.
Szkoda, że nie może być ze mną teraz mojej mamy... Mam nadzieję, że będzie naszym aniołem stróżem. Ciekawe co sobie teraz myśli... Podoba jej się mój wybranek? Nawet nie zdążyła go poznać. Myślę, że polubiłaby go. Gdyby nie ojciec, wszystko zapewne potoczyłoby się inaczej i moja mama mogłaby zobaczyć mnie w sukni ślubnej. Nienawidzę go i nie chcę znać. Ja nie mam ojca.
Tak mówiąc o sukni, wspominałam już, że ta, którą wybrałam była najpiękniejszą sukienką na świecie? Sporo mnie kosztowała, ale to w końcu tylko jeden taki dzień w całym życiu. Raz się żyje! Była zwykła, klasyczna, ale na mnie zrobiła ogromne wrażenie! Zobacz ją! KLIK
Trzy kobiety, które nawet się ze mną nie przywitały, zaczęły chaotycznie krążyć po moim domu szukając różnych rzeczy, które były im potrzebne. Na początek razem z Nelly dałyśmy sobie maseczki na twarz. Później zaczęły się wielkie przygotowania. Dziewczyny były niezastąpione. Oczywiście nie obyło się bez małych komplikacji. Przypadkowo zrobiłam w moich białych rajstopach dziurę. Na szczęście miałam drugą parę. Zrobiły mi makijaż i fryzurę, następnie wcisnęły w sukienkę. Na końcu, fryzjerka, malutkimi spineczkami wpięła welon w moje włosy. Wstałam, ubrałam białe szpilki i podeszłam do lustra w salonie. Wyglądałam pięknie. Czułam się niczym księżniczka z bajek Disney'a. Dochodziła 10:30. Moje znajome zajęły się  teraz Nelly. Ona również wyglądała przepięknie. Miała ubraną tą sukienkę: KLIK .

*Tymczasem u Nialla*
-Greg! Cholera pośpiesz się! Gdzie są obrączki?!
-Niall, bracie uspokój się! Wszystko pod kontrolą. Mamy jeszcze godzinę.
-Tak, wiem, ale jestem taki przejęty... Chcę, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik - mówił zdenerwowany.
-Przecież jest. Nie martw się! Wszystko będzie dobrze.
-Mam taką nadzieję.

*Twój dom*
Chciałam, żeby nasz ślub był jak z bajki, gdzie ojciec zawsze prowadzi do ołtarza swoją córkę. Ja nie chciałam znać mojego taty, więc poprosiłam mojego starego dobrego przyjaciela, żeby zrobił to za niego. Długo go namawiałam, jednak w końcu się zgodził. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Starałam się traktować go jak starszego brata, którego nigdy nie miałam. To on załatwił nam podwózkę do kościoła. Obiecał mi, że bardzo się postara, żebym miała cudowny ślub. Jednak nie chciał mi powiedzieć czym dokładnie pojedziemy. 11:30, dzwonek do drzwi.
-Zapraszam piękne panie do powozu - powiedział ceremonialnie Jackson.
Chłopak usunął się na bok, a ja zobaczyłam stojącą na ulicy, karetę z dwójką białych koni. Mówię poważnie. Tego to ja się nie spodziewałam. Stałam tam i nie wiedziałam co zrobić.
-Jej... Jackson..DZIĘKUJĘ - rzuciłam się mu na szyję.
-Hej! Pognieciesz suknię! - miał rację. Stanęłam z powrotem na ziemi i poprawiłam strój - Pięknie wyglądacie - powiedział i uśmiechnął się ciepło - A teraz wychodźcie, bo się spóźnimy.
-Jasne...ale powiedz mi... Czy Niall o tym wie? - wskazałam palcem na koniki.
-Pewnie, że wie! To w zasadzie był jego pomysł.
-Czyli wszystko jasne - zaśmiałam się. Nelly chwyciła moją białą torebeczkę, bukiet białych kwiatów i klucz od domu.
-Jesteś pewna, że masz wszystko?
-Nie - uśmiechnęłam się - ale jedźmy już, bo naprawdę nie chcę się spóźnić na własne wesele.
Nasz ślub odbywał się w Mullingar, w małym kościele. Nie chcieliśmy robić wielkiego przyjęcia. Wspólnie uznaliśmy, że mała, kameralna uroczystość będzie lepsza. Nelly zamknęła moje mieszkanie i wspólnie w trójkę udaliśmy się do powozu. Woźnica ruszył. Spojrzałam na moje ręce, które całe trzęsły mi się ze zdenerwowania. I nagle zdałam sobie sprawę, że nie zabrałam rękawiczek!
-No nie! Zapomniałam rękawiczek! - zaczęłam dramatyzować.
-Ale ja nie zapomniałam - powiedziała Nelly i wyciągnęła je ze swojej torebki - byłam ciekawa kiedy to zauważysz - zaśmiała się.
-Dzięki! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Stukot kopyt ustał. Znaleźliśmy się przed kościołem. Pierwszy wysiadł Jackson. Pomógł wyjść, najpierw Nelly, a później mi. Przed budynkiem zobaczyłam samochody naszych gości, jednak nikogo nie zauważyłam. Wszyscy musieli być już w środku. Zerknęłam na ogromną tarczę zegara na wieży kościoła i zobaczyłam, że właśnie wybiła 12:00. Niepewnie zaczęłam kroczyć w kierunku drzwi. Nelly już tam pobiegła.
-Jackson?
-Słucham.
-Obiecaj, że nie pozwolisz mi się przewrócić - zaśmiałam się.
-Jak tylko sobie życzysz - uśmiechnął się.
Chwyciłam go pod ramię i razem weszliśmy po schodach. On otworzył drzwi. Zamarłam. Tyle ludzi i każdy utkwił swój wzrok w mojej osobie. Jednak kiedy zobaczyłam mojego ukochanego, który czekał na mnie przy ołtarzu, mimowolnie się uśmiechnęłam. Chciałam tam podbiec i go pocałować, ale wiedziałam, że muszę się powstrzymać. Zaczęliśmy iść. 'Jeszcze tylko kawałek' myślałam. W końcu Jackson chwycił moją rękę i podał ją Niallowi. Byłam taka szczęśliwa. Oboje się do siebie uśmiechaliśmy. Najcudowniejsza chwila w całym moim dotychczasowym życiu.
Nadeszła najważniejsza część. Ksiądz podszedł do nas i powiedział:
-Jeżeli jest tutaj ktoś, kto nie zgadza się na to, aby ta dwójka zakochanych ludzi zawarła dzisiaj związek małżeński, niech wstanie i przemówi teraz, albo zamilknie na wieki.
Zamarłam na chwilę. 'Proszę, żeby nikt nie wstał, proszę' powtarzałam w myślach.
-JA! - wykrzyczał ktoś i wstał. Odwróciłam się i nie dowierzałam własnym oczom. Mój ojciec?!?! Co on tu robi? Przecież go nie zaprosiłam! Skąd w ogóle wiedział, że dzisiaj biorę ślub?!?!
Dosyć. Wyrwałam rękę z uścisku Nialla i wybiegłam z kościoła. Nie wierzę, że mi to zrobił! To miał być najlepszy dzień mojego życia. Strumienie łez spływały po moich policzkach. Słyszałam jak Niall za mną krzyczał, ale nie odwróciłam się. Po drodze zgubiłam gdzieś buty. Nie wiem czy chłopak biegł za mną. Boso udałam się w miejsce, w którym się poznaliśmy. Ludzie dziwnie patrzyli się na dziewczynę w sukni ślubnej i z rozmazanym makijażem na całej twarzy, ale nie przejmowałam się tym. Nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Usiadłam na murku, który otaczał fontannę i znów zaczęłam szlochać. Niespodziewanie ktoś chwycił mnie za ramię. Podniosłam głowę i zobaczyłam niską staruszkę.
-Kochana! Nie płacz. Co się stało? - kobieta usiadła obok mnie.
-To przez mojego ojca. On...on - znów wybuchłam płaczem. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że mogę jej powiedzieć wszystko.
-Wszystko będzie dobrze moja droga. Zawsze najpierw musi być źle, żeby później mogło być dobrze.
-[T.I]!
-A nie mówiłam! Chyba ukochany po ciebie biegnie - uśmiechnęła się staruszka, uścisnęła moją dłoń i odeszła.
-Dziękuję pani.
Niall podbiegł do mnie kilka sekund później. Bez zbędnych słów mocno mnie przytulił. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach.

*Rok później*
-Czy ty [T.I.] [T.N.] bierzesz sobie Nialla Horana za męża?
-Tak.
-Czy ty Niallu Horanie bierzesz sobie [T.I.] [T.N.] za żonę?
-Tak.
-Ogłaszam Was mężem i żoną! Teraz pan młody, może pocałować pannę młodą.
Niall odsłonił welon z mojej twarzy i delikatne z czułością i wielką miłością mnie pocałował.
Założyliśmy sobie obrączki.
Happy end? Zdecydowanie tak. Niall od dzisiaj jest moim mężem, a pod moim sercem rozwija się nasza malutka córeczka Julie.

____________________________________________________

Hej!
Wszystko ładnie pięknie, tylko dlaczego nie komentujecie? ;< Jestem smutna.
Myślę, że się podobało. Mnie ogólnie zadowala ten imagin.
Co myślicie?

~Nicki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz