20.03.2013

#12. Harry (Część 4)

Ostatnia część. Miłego czytania! ♥

"(...)Byłam bardzo ciekawa co tym razem Harry napisał. Myślałam, że się dzisiaj zobaczymy, byłam trochę zawiedziona. Ale po przeczytaniu, nie mogłam się już na niego gniewać."






"Hmm... Zapewne powinienem napisać tutaj coś mądrego, ale jakoś nic nie przychodzi mi do głowy. Spotkajmy się dzisiaj o 19:00, przy drzwiach wejściowych hotelu. Zabieram Cię na kolację. Pryszedłbym po Ciebie osobiście, ale do tej pory nie wiem, który jest twój pokój. Chcę Ci coś powiedzieć. Twój Harry" .

Teraz już rozumiecie, dlaczego nie mogłam się na niego gniewać? Był taki... kochany.
Pierwszy raz w życiu czułam coś takiego. Pierwszy raz w życiu, chłopak, a właściwie światowa gwiazda, zabiera mnie na kolację! Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Kate. Jednak po pierwszym sygnale, rozłączyłam się. Ona nie dałaby mi spokoju. Pewnie chciałaby, żebym zapoznała ją z chłopakami, albo co gorsza spróbowała umówić ją z jednym z nich, a w poniedziałek cała szkoła wiedziałaby już, że byłam na kolacji z Harrym Stylesem. Powiem jej, ale w swoim czasie. Tak bardzo brakowało mi prawdziwej przyjaciółki, z którą mogłabym dzielić wszystkie sekrety i tajemnice, która byłaby ze mną na dobre i na złe. "No cóż taki marny mój los" pomyślałam. Zerknęłam na zegarek, na lewej ręce. Dochodziła 14:00. Wyskoczyłam jak oparzona z łóżka i pobiegłam zadzwonić po Robbena.
-Podrzucisz mnie do najbliższego centrum handlowego? -powiedziałam z ekscytacją w głosie.
-Oczywiście. Wiem, że lubisz zakupy, ale żeby aż tak? - zaśmiał się, kiedy wsiadłam do samochodu.
-IDĘ NA KOLACJĘ Z HARRYM STYLESEM! - wykrzyczałam, piszcząc z radości.
-[T.I.] proszę, trochę ciszej. Chciałbym zachować dobry słuch, przynajmniej do emerytury - powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam - powiedziałam, nie mogąc przestać się śmiać.
-A kto to właściwie ten Harry? - no tak mogłam się domyśleć, że pięćdziesięcioletni facet, nie będzie kojarzyć takich osób.
-To,ee.. taki jeden chłopak z mojej szkoły.- powiedziałam, unikając niepotrzebnych pytań. W końcu jeszcze wczoraj mówiłam, że nie nawidzę One Direction.
Kilkanaście minut później, byliśmy już na miejscu.
-Czekać tu na ciebie? - spytał Robben.
-Wiesz...jak chcesz. Ale wątpie, że będziesz tu siedział trzy godziny - powiedziałam.
-Jak skończysz, to zadzwoń, przyjadę.
-Ok, dziękuję! - zatrzasnęłam drzwi samochodu i pobiegłam w stronę pierwszego sklepu. Nie nawidziłam chodzić sama po centrum handlowym, ale co miałam zrobić? Gdyby ktoś ze mną poszedł, nieuniknione byłoby pytanie po co kupuję sukienkę. Nie wiem ile przymierzyłam sukienek. Przestałam liczyć po piętnastej. Każda była śliczna, ale czegoś w nich brakowało.
"Moja ostatnia nadzieja" pomyślałam spoglądając w stronę ostatniego sklepu, którego jeszcze nie zdążyłam odwiedzić. Weszłam do środka i od razu skierowała się w stronę sukienek.
"TO JEST TO!" pomyślałam, kiedy zobaczyłam piękną, morelową sukienkę na manekinie. Poprosiłam sprzedawczynię o nią. Poszłam ją przymierzyć. Pasowała idealnie. Na cieńkich ramiączkach, pokryta czarną koronką. Tak, to była idealna sukienka na dzisiejsze spotkanie. Zapłaciłam za nią i zadzwoniłam po Robbena. Ten stawił się pod budynkiem kilka minut później. Dotarłam do domu około godziny 17:00.
"Czas się przygotować" pomyślałam. Udałam się do mojego pokoju, zmyłam makijaż, który zrobiłam rano i umalowałam się jeszcze raz. Moje paznokcie pokrywał teraz beżowy lakier.
Wlosy zakręciłam w delikatne fale i ubrałam sukienkę. Podeszłam do lustra. Muszę powiedzieć, że wyglądałam świetnie. Przejrzałam się jeszcze raz i uświadomiłam sobie, że nie mam żadnych butów. Spojrzałam w stronę mojego łóżka. "Może to dzisiaj jest ta wyjątkowa okazja" pomyślałam i wyciągnęłam czarne szpilki, które kupiłam zaledwie dwa dni temu. Włożyłam buty na stopy i ponownie stanęłam przed lustrem. Tak teraz wyglądałam idealnie.
Chodziłam chwilę po pokoju, żeby przyzwyczaić się do wysokich obcasów.
Jak zwykle nie było nikogo w domu, więc postanowiłam wyjść kilka minut wcześniej i porozmawiać z panią Berdhard, czy wyglądam dobrze.
-Kochana! Wyglądasz niesamowicie! Kto jest tym szczęściarzem? Czyżby chłopak od karteczek i róż?
-Tak i dziękuję - zaśmiałam się.
-19:00, idź już lepiej, nie wypada się spóźnić. - powiedziała pani Berdhard. Mimo, że nie była nikim z mojej rodziny, to jednak traktowałam ją, jako ciocię. Posłusznie wyszłam z pomieszczenia, w którym się znajdowałyśmy i poszłam w kierunku głównych drzwi hotelowych. Zobaczyłam Harrego. Stał tam, tyłem do mnie i wpatrywał się w coś na zewnątrz.
-Harry?
Odwrócił się. Zobaczyłam jego piękne oczy i dołeczki, które pokazywały się za każdym razem kiedy się uśmiechał.
-[T.I.] pięknie wyglądasz - powiedział, wręczając mi bukiecik różowych róż.
-Dziękuję - powiedziałam spuszczając głowę. Nie chciałam, żeby zobaczył moje okropne rumieńce. -Wiesz, że już trzeci raz dzisiaj dostaję od ciebie kwiaty?
-Tak, ale pierwszy raz, odemnie osobiście - powiedział nie przestając się uśmiechać.
Harry zabrał mnie do jednej z najlepszych restauracji. Po skończonym posiłku,chłopak zapytał mnie:
-[T.I.] może się przejdziemy, zamiast wracać samochodem? Będziemy mieć więcej czasu dla siebie. - uśmiechnął się.
-Jestem jak najbardziej za. Spacer dobrze nam zrobi. - powiedziałam. Obawiałam się, że moje nogi mogą tego nie wytrzymać, ale czego się nie robi dla ukochanej osoby. No właśnie ukochanej. Zaczynałam czuć do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Dziwne, jak uczucia mogą się szybko zmienić. Najpierw go nienawidziłam, później polubiłam, a teraz chyba kochałam. I to wszystko w ciągu dwóch dni. Zabawne. Tylko on chyba tego nie odwzajemniał. Gdyby tak było, powiedziałby mi. Szliśmy tak alejkami, rozmawiając i śmiejąc się co chwilę. Nagle przypomniałam sobie o karteczce. Napisał tam, że musi mi coś powiedzieć.
-Harry? - zapytałam niepewnie.
-Słucham cię.
-Ja..jaa chciałam się dowiedzieć.. AŁŁAAA! - zaczęłam krzyczeć i upadłam na ziemię. Czułam okropny ból w kostce. W przypływie tylu emocji zemdlałam.
Ocknęłam się dopiero w szpitalnej sali. Chciałam się podnieść, ale ktoś mi na to nie pozwolił. Odwróciłam się w lewą stronę i zobaczyłam zmartwionego, ale jednocześnie radosnego, że się obudziłam, Harrego.
-Harry! - powiedziałam - co, co się stało?
-To chyba nie był dobry pomysł zakładać kilkunastocentymetrowe szpilki - powiedział. Dopiero teraz poczułam, że na mojej nodze jest gips.
-No to pięknie. - powiedziałam zła sama na siebie.
-Spokojnie, lekarz powiedział, że to nic poważnego. A tu mam coś dla ciebie. - wręczył mi torbę. Otworzyłam ją i zobaczyłam w środku moje buty. No tak, złamany obcas dużo wyjaśniał.
-Harry?
-Tak?
-Wczoraj, zanim to się stało...Ja chciałam się coś dowiedzieć...
-Mów dalej - chyba wiedział, co zamierzam powiedzieć.
-Napisałeś, że chcesz się ze mną spotkać, żeby mi coś powiedzieć....
-A czy zamiast ci to mówić, mogę to zrobić ?
Nachylił się nademną i złożył na moich ustach delikatny, słodki pocałunek. Z początku byłam zdezorientowana, ale szybko oddałam pocałunek.
-Ja też cię kocham - powiedziałam, po czym ponownie złączyliśmy nasze usta.

---------------------------------------------------------------------------------

I jak? Podoba się zakończenie ? A może spodziewaliście się czegoś innego ? :>

W najbliższym czasie pojawi się imagin o Louisie :D

~Nicki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz