16.03.2013

#9. Harry (Część 2)

Witajcie kochani ♥ Dziękuję i przepraszam, że nie zdążyłam wczoraj go dodać.
Ale dodaję dzisiaj i mam nadzieję, że będzie trochę lepszy niż poprzedni.
Podzielcie się ze mną, swoją opinią!
xoxo.


"(...) Odłożyłam buty do pudełka i wsunęłam je pod łóżko."


Następnego dnia, lekcje minęły mi bardzo szybko. Kiedy wyszłam ze szkoły, zobaczyłam, że czeka już na mnie mój kierowca. Pośpiesznie wsiadłam do czarnego auta. Kilka minut później byliśmy już pod hotelem. Zobaczyłam tłumy krzyczących nastolatek i kilkudziesięciu ochroniarzy, próbujący nie wpuścić ich do środka. Robben zatrzymał samochód po drugiej stronie hotelu, zaraz przy drzwiach prowadzących do naszego mieszkania.
-Kto tym razem? Beyonce ? Rihanna ? A może Justin Bieber ? Bo moi rodzice, jakoś nie raczyli mi powiedzieć. - przywykłam już, że nasz hotel odwiedzały sławne osoby, bo był to w końcu jeden z najlepszych hoteli w całym ogromnym Nowym Jorku.
-Podobno jakiś zespół. Two Direction... czy jakoś tak. Nie jestem pewnien, w każdym razie piątka chłopaków. To wyjaśnia, że tym razem pod hotelowymi drzwiami, jest pięć razy więcej fanek. - zaśmiał się. Robben, pomimo swojego podeszłego wieku, był dla mnie jak wujek. Bardzo go lubiłam, często to jemu właśnie opowiadałam o moich problemach. On jedyny zawsze starał się mnie zrozumieć i dać jakąś pożyteczną radę.
-One Direction... gorzej być już nie mogło ? Wolałabym Justina... To tylko jeden walnięty koleś, a tych jest aż pięciu. Beznadzieja. Znowu nie będzie chwili spokoju. Nie wiesz może do kiedy zostają ?
-Nie mam pojęcia - powiedział i uśmiechnął się życzliwie.
-No nic, może cudem spotkam dzisiaj któregoś z moich rodziców na dwie minuty i oni mi powiedzą. Dzięki, do zobaczenia - powiedziałam i wyszłam z samochodu. Wbiegłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Dwa lata temu, jedna szalona fanka wpadła do naszego domu, żeby tylko dostać się do hotelu i zobaczyć Miley Cyrus. Od tego czasu, zamykam wszystko, przez co da się wejść, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła. Był piątek, nie miałam żadego zadania domowego. Postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia, bo mój żołądek domagał się posiłku. Ze smakiem zjadałm obiad i włączyłam telewizję. Przyniosłam ze sobą całe pudełko lodów czekoladowych, które udekorowałam bitą śmietaną. "Czas zacząć weekend" pomyślałam i nabrałam na łyżkę trochę lodów. Jak co tydzień, byłam zaproszona na kilka imprez jednocześnie, zawsze wybranie jednej sprawiało mi trudność, ale dzisiaj miałam zamiar zostać w domu cały wieczór. Nie wiem ile minęło czasu, przypuszczam, że dosyć dużo, bo zdążyłam zjeść całe lody i zobaczyć dwa filmy. Właściwie nie robiłam dzisiaj nic, ale byłam wykończona. Nie łatwo się zrelaksować, kiedy zza okna dochodzą cały czas krzyki i wiwaty.
Dochodziła 20. Wyjrzałam przez okno. Ściemniało się, rodziców nadal nie było. Bez głębszego zastanowienia wbiegłam po schodach do mojego pokoju i wyciągłam z szafy moją ulubioną bluzę z misiem, który trzyma karteczkę "FREE HUGS". Założyłam ją i zbiegłam na dół. Udałam się w miejsce, w którym miałam chwilę spokoju. To było niesamowite miejsce, przynajmniej dla mnie. Pewnie pomyślicie, co takiego niesamowitego jest na samym dachu kilkunastupiętrowego hotelu. Sama nie wiem. Przeszłam drzwiami do holu, a stamtąd do głównego biura mojego taty. Nie było go, zresztą, nie często tam bywał. Wyszłam przez drzwi, przeszłam koło pani, która pracowała w rejestracji i udałam się windą na ostatnie piętro. Doszłam do pokoju z numerem 781, który w sumie to nie byl pokojem. Żeby się tam dostać trzeba było mieć specjalną kartę. Wzięłam ją kiedyś ze stolika w domu, nie wiedziałam do czego służy, a że nikt nie upominał się o nią, to zostawiłam ją sobie. Niedawno odkryłam, że dzięki niej można dostać się do tego pomieszczenia. W środku były schody prowadzące na dach. Weszłam po nich ostrożnie, na górę. Podeszłam do barierki i zobaczyłam całą panoramę wielkiego miasta. Delikatny wietrzyk rozwiewał moje włosy. Uwielbiałam to uczucie, byłam wtedy taka wolna. Na dole było coraz mniej dziewczyn, większość wróciła do domów, a reszta rozbijała namioty pod drzwiami. To już według mnie było przegięcie. Przecież One Direction to też zwykli ludzie, którzy potrzebowali odrobiny spokoju i prywatności. Na co te dziewczyny liczyły? Że chłopcy wyjdą do nich i od razu jedna z nich będzie tworzyć szczęśliwą parę z jednym z nich ? Bzdura. Nie lubiłam tych wszystkich rozpieszczonych gwiazdeczek. Wszyscy myśleli, że są najlepsi i najważniejsi na świecie. Stałam tam tak długo, aż słońce nie znikło za horyzontem. Rozmyślałam o swoim życiu. O tym jakie z jednej strony było fajne, a z drugiej jakie beznadziejne. Myślałam o Lux. Ciekawe co teraz robiła. Nie utrzymywałam z nią kontaktu. Kiedy w końcu zrobiło się ciemno i chłodno, postanowiłam wrócić. Powoli zeszłam schodami, zamknęłam pomieszczenie, z którego wyszłam. Doszłam do windy. "Przejdę się schodami" pomyślałam. I tak nie miałam nic lepszego do roboty, w domu nikogo nie było. Tylko bym się nudziła. Niewiele myśląc ruszyłam korytarzem na drugi koniec holu, do schodów. Założyłam kaptur na głowę, nie chciałam, żeby ktoś mnie rozpoznał. Zadawaliby pytania typu "Gdzie byłaś", "Po co szłaś na samą górę" i takie tam. Nikt nie wiedział o tym, że czasami chodziłam sobie postać na dachu i po prostu pomyśleć. Szłam spokojnie kiedy nagle ktoś chwycił mnie od tyłu w pasie i wykrzyczał:
-NIALL! Mam cię!
Przerażona krzyknęłam:
-Puść mnie! Nie jestem Niall! - ktoś puścił mnie, a ja momentalnie się odwróciłam. Jak się okazało był to chłopak. Miał zawiązaną na oczach czarną chustkę. Szybko jednak się jej pozbył słysząc mój głos - Co to ma znaczyć!? W ogóle po co nosisz to na oczach ? Jeśli chcesz się pobawić w piratów, to zapraszam, niedaleko stąd jest przedszkole! - powiedziałam, i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przedemną we własnej osobie stoi Harry Styles. Uroczo uśmiechał się, próbując zrobić na mnie wrażenie - Daruj sobie, nie zbyt wychodzi ci to udawanie słodkiego - powiedziałam. Odwróciłam się, bo chciałam już iść, jednak drogę zastąpili mi pozostali, czyli Niall, Louis, Zayn i Liam.
-Przepraszam - powiedziałam zdenerwowana. Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego.
-Już chcesz nas opuścić? -spytał Louis, po czym cała piątka otoczyła mnie, tworząc krąg.
-Tak i byłabym wdzięczna, gdybyście mi to umożliwili.
-Hej księżniczko! Spokojnie, nie chcesz nas poznać ? Jestemy One Direction! -powiedział Zayn, ciesząc się z nie wiadomo czego.
-WOW serio? Nie wiedziałam! - udawałam zaskoczoną, jakbym nigdy w życiu nie słyszała o ich zespole - a i nie mów do mnie księżniczko. Nie chcę was poznać, chcę wrócić do domu! Dlatego łaskawie proszę, żebyście mnie wypuścili. Narazie proszę, potem mogę zacząć krzyczeć. - powiedziałam, starając się opanować nerwy. Nie chciałam mieć z nimi doczynienia. Znam te wszystkie ważne osobistości i wiem, że z nimi trzeba rozmawiać prosto i bez owijania w bawełnę.
-A tak właściwie... To co wy w ogóle wyprawiacie? - zapytałam zdziwiona.
-Bawimy się - powiedział Harry ukazując swoje dołeczki - Może do nas dołączysz?
-Chyba sobie żartujesz.
-Mówię, jak najbardziej poważnie.
-Nie ma mowy, wracam do domu. - przecisnęłam się przez Nialla i Liama i poszłam w kierunku schodów.
-Co za idiota zgasił światło - wykrzyczałam kiedy zrobiło mi się czarno przed oczami.
-Teraz ty nas gonisz - usłyszałam głos Harrego. Zawiązał mi chustkę na oczach i mimo moich sprzeciwów zakręcił mną parę razy. Spodziewałam się, że nie odpuszczą tak łatwo. "Co mi tam, w domu i tak bym się nudziła". Nie miałam pojęcia w którą stronę idę. Szłam przed siebie z wyciągniętymi rękami. Złapałam Zayna. Długo jeszcze goniliśmy się po hotelowym holu, bawiliśmy się w berka i chowanego. Oni byli naprawdę super. Nie zachowywali się tak jak wszystkie sławne osoby. Byli jak moi koledzy ze szkoły. Dzięki nim znowu poczułam się jak pięcioletnie dziecko. Naprawdę świetnie się bawiłam. Zerknęłam na zegarek. Była już 22. Czas z nimi bardzo szybko mijał.
-Chłopcy, słuchajcie, chyba muszę już iść. - powiedziałam zawiedziona, że trzeba się z nimi pożegnać.
-Nie ma mowy, nie wypuścimy cię jeszcze. Jest jeszcze wcześnie, jest piątek, możemy poszaleć dzisiaj dłużej. - powiedział Harry uśmiechając się podejrzanie. Rodzice i tak na mnie nie czekali i nie przejmowali się mną, więc bez zastanowienia poszłam za chłopakami. Ich pokoje znajdowały się na tym samym piętrze. Weszliśmy do środka. O dziwo w środku był jeszcze porządek.
-Witamy w naszych skromnych progach - powiedział Zayn.
Usiadłam na sofie, którą pomagałam wybrać mamie. Nie chciałam żeby wiedzieli, że jestem córką, właściciela hotelu. Bałam się, że zaczęliby mnie inaczej traktować.
Niall przyniósł z kuchni DUŻO jedzenia. Chipsy, paluszki, ciastka i inne przekąski.
-To co robimy ? - zapytałam.
-Co powiecie na karty? - rzucił Louis.
-Ok - zgodzili się wszyscy.
Czas mijał nieubłagalnie, dochodziła 24. Teraz na prawdę, już musiałam iść.
-To ja już pójdę. Rodzice będą się niepokoić - skłamałam. Nawet gdybym nie wróciła na noc do domu, ich by to nie wzruszyło.
-No tak, zrobiło się późno - zauważył Liam.
-Odprowadzę cię - zaproponował Harry. Chciał mnie osobiście odstawić do domu, ale ja powiedziałam mu, że też tu mieszkam, nie wchodząc w szczegóły.
Kiedy wychodziłam, Styles wręczył mi kartkę i powiedział:
-Obiecaj, że otworzysz ją dopiero u siebie.
-Obiecuję, dobranoc! - powiedziałam i poszłam w kierunku windy.

---------------------------------------------------------------------------------
~Nicki

5 komentarzy:

  1. Super, zastanawiam się co jest napisane na tej kartce? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...no właśnie! zżera mnie ciekawość, co do tej karteczki xx

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny czekan na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny ?! Czekam z niecierpliwością <3 Ciekawe co tam pisze . xx + Zapraszam do mnie c:

    OdpowiedzUsuń