8.03.2013

#5. Niall (Część 4)

Hej kochani! Zapraszam na czwartą część ♥ Jest to przedostatnia część. Myślę, że jutro Wera doda swojego pierwszego imagina z Liamem :)
Liczę na Wasze komentarze i opinie ♥
Nie macie nawet pojęcia jak człowieka uszczęśliwia jeden komentarz!




"(...)Ja na wskutek tylu emocji naraz, wypuściłam z ręki szkło.
Poczułam jedynie, że odpływam.....".
---------------------------------------------------------------------------------
Rano obudziłam się w szpitalu. Podniosłam się, ale zaraz opadłam z powrotem na poduszkę, bo poczułam okropny ból głowy.
-Gdzie jestem? Co się stało ? - zapytałam osobę siedzącą koło mojego łóżka. Była to dziewczyna, mniej więcej w moim wieku.
-[T.I.] jesteś w szpitalu, spokojnie.
-Kim jesteś i skąd znasz moje imię ? - zapytałam zdziwiona.
-Nie wygłupiaj się !
-Ale ja cię nie znam !
-No przestań już. To nie jest śmieszne. To ja [I.T.P.].
-Jaka [I.T.P.] ? Nie znam żadnej [I.T.P.]. - dziewczyna wyglądała na przerażoną.
-Nie pamiętasz mnie? Nie wiesz co się wczoraj stało ?
-Nie... - zamyśliłam się. Chciałam sobie przypomnieć, ale nie mogłam.
-Jestem [I.T.P.], twoja przyjaciółka. Przyjechałyśmy do Londynu, do szkoły. Masz rodzinę w Nowym Jorku, Lucky... no właśnie Lucky, twoja klacz, jest w ciąży pamiętasz ? Czy ty coś w ogóle pamiętasz ? [T.I.]?! A Niall? Co z Niallem ? Jego też nie pamiętasz ? - pytała z coraz większym zdenerwowaniem. I nagle jakby mnie oświeciło.
-Niall... [I.T.P]...- zaczęłam sobie przypominać wczorajszy dzień. Była niedziela, poszłam na spacer, Niall i ta blondynka pod klubem...razem...zbiłam butelkę i... no właśnie i co dalej ? Tego nie mogłam już sobie przypomnieć. - Jaa..ja pamiętam! Niall ten kompletny idiota! Nienawidzę go! - byłam zła.
-Co takiego? Zresztą nie ważne, opowiesz mi potem. Najważniejsze, że sobie przypomniałaś.
-Wolałabym nie pamiętać....Tak właściwie to jak ja się tu znalazłam?
-Zemdlałaś wczoraj, nie wiedziałam co zrobić i zadzwoniłam po pogotowie. Rozmawiałam z lekarzem, powiedział, że nic ci nie jest. Zemdlałaś, bo jak to ujął 'był to efekt nadmiernych emocji naraz'.
-Zemdlałam...? To dlatego nic już potem nie pamiętam. Ostatnie co sobie przypominam to ciebie. Biegłaś w moją stronę i krzyczałaś, że mam tego nie robić. Boże... nie wierzę, że na prawdę chciałam się zabić. Ale to on... ten kretyn! Nie mogę uwierzyć, że mógł mi coś takiego zrobić! - w tym momencie przerwała mi lekarka, która weszła do mojej sali. Byłam już bliska płaczu, ale w porę się powstrzymałam.
-Dzień dobry, widzę, że się pani obudziła - uśmiechęła się - wyniki są dobre, nawet bardzo dobre, dlatego myślę, że może pani opuścić szpital, ale proszę przyjść w najbliższym czasie na kontrolę.
-Dziękuję - wykrztusiłam, a lekarka wyszła z sali.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że jest poniedziałek i obie powinnyśmy o tej porze siedzieć w szkole.
-A co z zajęciami ?
-Spokojnie, załatwione. Dzwoniłam do pani dyrektor i powiedziałam, że jesteś w szpitalu.
Miałam nadzieję, że nikt inny nie dowie się o tym, co chciałam zrobić.
-To co idziemy do domu ? - zapytała [I.T.P.]
-Tak - odpowiedziałam i się uśmiechęłam.
-Masz - podała mi moje ubrania - przyniosłam ci twoje rzeczy, przebierz się, no chyba, że chcesz iść w tej sukieneczce - zaśmiała się i wskazała palcem na moje ubranie. Dopiero teraz zorientowałam się, że mam na sobie szpitalną koszulę. Wstałam z łóżka, zabrałam rzeczy i poszłam do łazienki się ubrać. Kiedy wróciłam, moim oczom ukazało się zaścielone łóżko, a na nim moje rzeczy, zapakowane w torbę. [I.T.P.] nie było.
-To jak gotowa? - usłyszałam jej głos za plecami. Wystraszyła mnie.
-Tak, chodźmy. - posłałam jej ciepły uśmiech.

Kiedy dotarłyśmy do domu, chciałam sobie zrobić herbatę, ale [I.T.P.] mi nie pozwoliła. Kazała mi usiąść na kanapie, włączyła mi telewizor i powiedziała, że mam odpoczywać. Zamiast herbaty, przyniosła mi cieplutkie kakao i kanapki. Cały dzień opiekowała się mną jak tylko mogła. Ja czułam się już dobrze, ale przekonać ją do tego, to nie było łatwe zadanie.

Nazajutrz, razem z [I.T.P.] stwierdziłyśmy, że lepiej będzie jak zostanę w domu i jeszcze trochę ochłonę. Nie byłam gotowa psychicznie na spotkanie z Niallem i innymi ludźmi. [I.T.P.] wyszła, a ja włączyłam sobie laptopa. Na twitterze znalazłam zdjęcia z niedzielnej imprezy. Nie chciałam ich oglądać. Nie chciałam znów zobaczyć ich razem. Bałam się, że znów powrócą te okropne uczucia, które towarzyszyły mi podczas tego spaceru. Wylogowałam się stamtąd i wyłączyłam komputer. Siedziałam tak jeszcze chwilę i rozmyślałam. Co ona miała takiego, czego nie miałam ja? Dlaczego akurat ona? I jak on mógł mi coś takiego zrobić i to po tym, jak mówił te wszystkie komplementy? Przecież ja go kochałam, nie... ja go wciąż kocham i to jest najgorsze. Nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że mnie zdradził. Z każdą chwilą robiło mi się coraz bardziej przykro i jednocześnie byłam coraz bardziej załamana. Głowa od wczoraj nie przestała mnie boleć. Poszłam do kuchni, wzięłam tabletkę i nalałam sobie soku. Nie miałam nic lepszego do roboty, była dopiero 10, więc wyciągnęłam moje podręczniki i zaczęłam przeglądać każdy po kolei. Sama w to nie wierzyłam, ale przeczytałam prawie cały podręcznik z biologi. Nagle zadzwoniła moja komórka. Mama nie dzwoniła rano, bo wiedziała, że mam zajęcia. To musiało być coś ważnego. Postanowiłam, nie mówić jej, o mojej wizycie w szpitalu i o wszystkich ostatnich wydarzeniach.
-
Halo?

-[T.I] Lucky, przed chwil
ą się oźrebiła ! - usłyszałam radosny głos mojej mamy.
-Co? Ju
ż ? Przecież jest jeszcze za wcześnie ! - wystraszyłam się.
-Spokojnie, weterynarz powinien...- roz
łączyła się w tym momencie. Wiedziałam, że coś się stało, ona nigdy nie odkładała słuchawki w połowie zdania.
Bez zastanowienia wzi
ęłam torbę zapakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy, zadzwoniłam po taksówkę i udałam się na lotnisko. Zostawiłam [I.T.P.] tylko kartkę :


"Lucky urodziła. Są jakieś komplikacje. Lecę do Nowego Jorku. Wrócę jak najszybciej.
                                                                                                                                 [T.I.]"



Za 20 minut siedziałam już w samolocie. Teraz już nic nie miało znaczenia. Myślałam tylko o Lucky i źebaku. Nie przejmowałam się szkołą, bo i tak nie poszłabym tam w najbliższym czasie. Nie miałam ochoty, ani siły na spotkanie z tym dupkiem. Na samą myśl o nim, i o tym, że mógł mnie tak zranić, chciało mi się płakać. Ale teraz najważniejsze było zdrowie i życie moich koników. Wylądowaliśmy. Od razu wsiadłam do taksówki i poprosiłam kierowcę, żeby jak najszybciej zawiózł mnie na stadninę.
Wbiegłam w pośpiechu do środka stajni i zobaczyłam coś czego najbardziej się bałam. Zobaczyłam czarną folię na ziemi. Domyśliłam się, żę pod nią, leży mój martwy źrebak. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Uklękłam i odkryłam głowę konika. Zobaczyłam pięknego kasztanka z białą plamką pomiędzy oczami.
-NIE!!! - wykrzyczałam i zaczęłam płakać. Głaskałam źrebaka po jego malutkiej główce. Był taki niewinny, bezbronny, kochany...Siedziałam tak przy nim, jeszcze chwilę i szlochałam. Do stajni weszła mama z babcią.
-[T.I.] co ty tu robisz?
-Dlaczego? Powiedz, dlaczego on musiał umrzeć!? - pobiegłam i przytuliłam się do mamy.
-Przykro mi, weterynarz robił co tylko mógł. Urodził się za wcześnie. Najważniejsze, że Lucky nic nie jest.- wytłumaczyła mi mama.
-Właśnie Lucky ! Co z nią ? Jak ona się czuje? - pobiegłam w stronę jej boksu. Otwarłam drzwi, a klacz zarżała na przywitanie. Pogłaskałam ją i wtuliłam się w jej szyję. Wyszłam z boksu, bo Lucky nerwowo kręciła się i szukała swojego malucha. To normalne, za kilka dni o nim zapomni.
Mama zawiozła mnie do domu, żebym trochę ochłonęła. Skłamałam, że byłam dzisiaj w szkole, ale się zwolniłam. Nie chciałam jej opowiadać o tym co zrobił mi Niall.
Postanowiłam zostać jeszcze do niedzieli, a potem zadecyduję co dalej.

'Tymczasem w Londynie'......

C.D.N.

--------------------------------------------------------------------------------

Chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że dziękuję mojej przyjaciółce, ale również bardzo jej współczuję, ponieważ to ostatnie wydarzenia, skłoniły mnie do napisania tego imagina. Jej również ostatnio, za wcześnie urodził się źrebak. Niestety pomimo naszych prób i prób weterynarza, aby mu pomóc, maluch umarł ;C
   

~Nicki

1 komentarz: