11.03.2013

#7. Niall (Część 5)


Hej ♥ Przybywam z ostatnią część Nialla xx
Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni ;)
Jeżeli czytacie, to zostawcie przynajmniej 1 komentarz.
Dla Was to dosłownie minuta, a ja mam zaciesz do końca dnia xd


"(...) Tymczasem w Londynie..."
-------------------------------------------------------------------------

Szłam korytarzem w stronę mojej szafki, [T.I.] siedziała sobie teraz w domu, w Nowym Jorku, a ja musiałam się męczyć w szkole. Gdy opowiedziała mi co się stało, chciałam do niej przylecieć, ale powiedziała, że mam nie opuszczać lekcji. No więc zostałam. Otworzyłam szafkę i wrzuciłam do niej niepotrzebne podręczniki. Jeszcze tylko dwie lekcje i można zacząć weekend. Planowałam polecieć do Nowego Jorku. Nie tylko ze względu na [T.I.]. Chciałam odwiedzić rodzinę i starych przyjaciół. Już miałam odejść od szafki, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię.
-[I.T.P.] Co z [T.I.] ? Czemu nie ma jej w szkole ca
ły tydzień ? Byłem wczoraj u was, ale nikogo nie było. - zapytał mnie zdenerwowany Niall.
-Nie mów,
że nagle zaczęło cię to obchodzić - odpowiedziałam obojętnie. Nie mogłam uwierzyć, że mógł zrobić coś takiego [T.I.].
-Zawsze mnie obchodzi
ło! - krzyknął - Nie mam jej numer telefonu, nie wiem co się z nią dzieje! [I.T.P.] powiedz mi!
-Ona nie chce cię zna
ć, rozumiesz ? Daj jej święty spokój!
-Jak to nie chce mnie zna
ć?
-Nie udawaj niewini
ątka! Jak mogłeś jej coś takiego zrobić! Ona cię naprawdę pokochała! A ty zachowałeś się jak kompletny idiota! Bawisz się uczuciami dziewczyn, jak tylko ci się podoba.
-Co? - patrzy
ł na mnie z niedowierzaniem. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Chłopak chyba na prawdę nie wiedział o co chodzi.
-S
łuchaj czy muszę ci wszystko tłumaczyć ? Powinieneś się sam domyślić. - powiedziałam i odeszłam. Ale Niall nie odpuścił. Pobiegł za mną.
-Powiedz mi dlaczego ona mnie nienawidzi! Ja na prawd
ę nie mam pojęcia o czym ty mówisz! Kocham ją i tylko ją! Nikogo więcej!
-Czy
żby? A co to za panienka, z którą całowałeś się przed klubem w niedzielę ? Widziała was.
-Niedziela... - zastanowi
ł się - były urodziny Nicka... Przyszedłem trochę wcześniej. Wypiłem parę drinków... Wyszłem się przewietrzyć... a dalsze wydarzenia znam tylko z opowiadań kolegów...Byłem pijany. Nie pamiętam, żebym całował się z jakąś dziewczyną.
-To nie mój problem,
że nic nie pamiętasz. [T.I.] przyłapała cię na gorącym uczynku! A teraz łaskawie daj jej spokój, już wystarczająco dużo z tobą przeszła.
-Ale ja na prawd
ę kocham tylko ją! [I.T.P.] musisz mi uwierzyć!
-Powiedzmy,
że ci wierze, ale to i tak nic nie zmienia, bo jej i tak tu nie ma.
-Co chcesz przez to powiedzie
ć ?
-S
łuchaj, jeżeli naprawdę ją kochasz i żałujesz tego co zrobiłeś, to nie wiem co tu jeszcze robisz. Wylatuje dzisiaj o 16 do Nowego Jorku. Jeśli nie chcesz jej stracić, to na twoim miejscu biegłabym już do domu się pakować. Przyjadę po ciebie o 15. Zabiore tylko walizkę z domu i jedziemy na lotnisko. To jak ?
-Dzi
ękuję ci! Ale powiedz mi tylko co ona tam robi?
-To d
ługa historia, wyjaśnię ci wszystko w samolocie, a teraz wiej, bo idzie dyrektorka. Chyba nie chcesz żeby przyłapała cię na uciekaniu z lekcji. -zaśmiałam się, a Niall odwrócił się i pobiegł w kierunku drzwi.


                                           ***

-Co? Jak to chcia
ła popełnić samobójstwo?! - Niall był przerażony tym co mu właśnie opowiadałam.
-No w
łaśnie tak to. Na szczęście wracałam do domu i ją spotkałam, nawet nie chcę myśleć co by się stało gdyby mnie tam nie było... Jednak skończyło się na tym, że dziewczyna zemdlała, zanim zdążyła coś sobie zrobić. I to była tylko i wyłącznie twoja wina.
-Moja wina ? - popatrzy
ł na mnie jak na wariatkę.
-Nie, ale
ż skąd, to ja poszłam tam, upiłam się do nieprzytomności i całowałam pierwszą lepszą laskę - zaśmiałam się. Wiedziałam, że żartował i doskonale wie, że to wszystko przez jego głupotę - Niall?
-Tak?
-Jest jeszcze co
ś co powinieneś wiedzieć.
-[T.I.] jest w ci
ąży?! - powiedział z przerażeniem.
-Co? Kurde, daj mi sko
ńczyć człowieku! - i dopiero teraz dotarło do mnie co powiedział - W ciąży? Co ty pierdzielisz ! Ale, że wy tak na serio? - patrzyłam na niego nie wiedząc czego się spodziewać.
-CO? - patrzy
ł na mnie zdezorientowany - NIE! -krzyknął chyba na cały samolot, bo ludzie zaczęli się nagle na nas patrzeć - To co chciałaś mi powiedzieć? - chciałam mu odpowiedzieć, ale wciąż byłam w ciężkim szoku. Co mu w ogóle strzeliło do głowy, żeby tak pomyśleć...
-Yyy... co ja to... a tak! Pos
łuchaj, zapewne [T.I.] mówiła ci, że ma w Nowym Jorku, ciężarną klacz - powiedziałam ze śmiechem, rozbawiona całą sytuacją.
-No tak, wspomina
ła coś, ale co to ma wspólnego z nami?
-We wtorek, zadzwoni
ła do niej mama. Powiedziała, że Lucky, się oźrebiła i odłożyła słuchawkę w połowie zdania. [T.I.] strasznie się tym przejęła i od razu poleciała do rodzinnego domu. Kiedy do niej dzwoniłam, powiedziała mi, że gdy dotarła na miejsce, źrebak już nie żył. Jest mi jej strasznie szkoda, tak długo na niego czekała...Chciałam do niej od razu przylecieć, ale ona kazała mi zostać w szkole. I chyba dobrze, że tak się stało, bo nie siedział byś tu teraz ze mną, a wiem jak bardzo potrzebuje teraz wsparcia i zrozumienia. Ja to jedno, ale ona potrzebuje też ciebie, potrzebuje kogoś przy kim będzie sie czuła bezpiecznie, a wiem, że ona wcale nie przestała cie kochać, więc mam nadzieje że tego nie spieprzysz.
-Jaa, ja nie wiem co powiedzie
ć... Nie wiedziałem. Obiecuję ci, że zaopiekuję się nią najlepiej jak tylko będę umiał i już nigdy jej nie skrzywdzę.
-No mam nadziej
ę, bo w innym razie, inaczej sobie pogadamy - chłopak uśmiechnął się, ale widząć moją poważną twarz, szybko zrzedła mu mina.
Chwil
ę potem czekaliśmy już przed lotniskiem na taksówkę. Zadzwoniłam do [T.I.] że przyleciałam, ale nie mówiłam że jest ze mną Niall. Zapytałam ją czy jest u Lucky, czy w domu. Powiedziała, żebym przyjechała na stadninę. Tak więc podałam kierowcy adres pod który miał nas zawieźć.
Kilkana
ście minut później byliśmy na miejscu.
-Niall, zaczekaj tu, ja wejd
ę i może uprzedzę ją, bo nie ręczę za to, co ona mogłaby zrobić, gdyby cię zobaczyła od razu. - zaśmiałam się.
-Ok, to ja mo
że przywitam się z tym konikiem - wskazał palcem na siwego konia, który czekał przy ogrodzeniu, na jakieś smakołyki.
Wesz
łam do środka. Drzwi od boksu Lucky były uchylone. Weszłam tam spokojnie, żeby nie wystraszyć nikogo.
-[T.I.] ? zapyta
łam, a [T.I.] przeszła pod szyją konia i rzuciła mi się w ramiona.
-Jak dobrze cie widzie
ć!
-Tak, ciebie te
ż miło widzieć - uśmiechnęłam się - jak się czujesz?
-Ju
ż lepiej dzięki.
-[T.I.] mo
żesz tu chwilę poczekać?
-No, ok - powiedzia
ła niepewnie.
Wybieg
łam ze stajni w poszukiwaniu Nialla, bo ten gdzieś się zawieruszył. Znalazłam go leżącego w stercie siana.
-Co ty do cholery wyprawiasz? - zapyta
łam będąc w zdziwieniu, że 19-sto latek bawi się w sianie jak małe dziecko.
-Chowam si
ę przed tym koniem ! On chciał mnie przed chwilą ugryźć! - powiedział przerażony Niall, a ja wybuchnęłam śmiechem. Chłopak chyba nigdy nie miał doczynienia z końmi.
-My
ślę, że chowanie się w ich jedzieniu, nie jest dobrym pomysłem, zwłaszcza jeśli chcesz uniknąć gryzienia - powiedziałam, nie mogąc przestać się śmiać. Chłopak wstał i otrzepał się.
-Dobra a teraz na powa
żnie, chodź ze mną. -
Wepchn
ęłam Nialla do środka, a sama zostałam przy drzwiach. [T.I.] stała obrócona i nie zauważyła chłopaka, więc ją zawołałam. Do końca życia nie zapomnę jej miny kiedy go zobaczyła.
-Co ON tu robi?!?! - wydar
ła się [T.I.], a Niall pod wpływem jej głosu, aż się skrzywił.
-Uspokój si
ę! Macie sobie coś do wyjaśnienia.
-Co?! Ja nie mam mu nic do powiedzenia! Co ty w ogóle sobie wyobra
żasz, przywiozłaś go tu i co? Myślisz, że rzucę mu się na szyję?
-Ale ja...- zacz
ął Niall
-Nie chc
ę cię słuchać, nie chcę cię oglądać, NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ rozumiesz ?!?!
-Uspokój si
ę i porozmawiajcie jak dorośli ludzie, a nie jak małe dzieci - w tym momencie zaśmiałam się, bo przypomniał mi się Niall leżący przed chwilą w sianie - albo wyjaśnicie sobie to tu i teraz, albo będę zmuszona was tutaj zamknąć i nie wypuszczę was tak długo, dopóki ze sobą nie porozmawiacie. No chyba, że prędzej się tu pozabijacie. To jak ?
-Nie b
ędę z nikim rozmawiać, ta obca mi osoba ma się stąd natychmiast wynieść!
-Trudno, nie dajesz mi wyboru - powiedzia
łam i zatrzasnęłam drzwi.


/Z twojej perspektywy/


Nie mog
łam uwierzyć, że [I.T.P.] mogła mi coś takiego zrobić. Stałam z założonymi rękami, tyłem do chłopaka.
-[T.I.], [I.T.P.] wszystko mi opowiedzia
ła. Ja wcale nie chciałem żeby to tak wyszło. Nie pamiętam nawet kto to był. Byłem pijany....
-Dobra, sko
ńcz już wymyślać.
-Ale, [T.I.] ja cie kocham! Zawsze liczy
łaś się tylko ty! Jesteś moim oczkiem w głowie, nigdy świadomie bym cię nie skrzywdził. Uwierz mi i daj jeszcze jedną szansę! - po tych słowach, Niall upadł na kolana. -[T.I] proszę cię! Nie odrzucaj mnie, nie mogę bez ciebie żyć! Kocham cię.
Po tych s
łowach coś we mnie pekło, znikła cała nienawiść, jaką do tej pory do niego żywiłam. Przecież tak bardzo go kochałam, nie mogłam w nieskończoność tłumić tego uczucia. Odwróciłam się, przykucnęłam koło niego. Niall spojrzał na mnie, tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami. Widziałam w nich tyle miłości, ale również smutek oraz strach przed odrzuceniem.
-Ja te
ż cię kocham - powiedziałam i uśmiechęłam się czule. Widziałam jak z jego oczu wypłynęła pojedyncza łza, a wraz z nią ulotnił się cały smutek i strach. Został tylko wyraz bezgranicznego szczęścia i miłości.
-[T.I.] obiecuj
ę ci, że już nigdy cię nie zawiodę. - powiedział i pocałował mnie. Wplotłam ręce w jego włosy i natrafiłam na coś dziwnego. Oderwałam się od niego i wyciągłam trochę siana z jego włosów.
-A ty sk
ąd to tu masz? - zapytałam uśmiechając się.
-D
ługa historia, próbowałem nie dać się zjeść. - powiedział
-Próbowa
łeś nie dać się zjeść, chowając się w przysmaku koni? - powiedziałam i wybuchnęliśmy śmiechem.


I żyli długo i szczęśliwie ;p KONIEC ♥

~Nicki



1 komentarz: